Rozdział 26

1K 32 4
                                        

Siedziałam już przed szkołą. Było jeszcze kilka minut do dzwonka i nie chciało mi się wchodzić do budynku ,ponieważ na dworze było wyjątkowo przyjemnie. Nadal nie miałam pojęcia czemu Cam w sobotę wrócił taki zadowolony z siebie.Nie pytałam ,bo stwierdziłam ,że nie będę się do niego odzywać za to ,że mnie okłamywał.

-Lily chcesz sok?-usłyszałam głos brata ,który właśnie teraz stał przede mną. Obok niego stał Jack. Zamroczyło mnie. Co oni robią obok siebie? I jakim cudem jeszcze się nie pozabijali?!

-Nie.-odparłam w końcu oschle. Cały czas nie mogąc zrozumieć czy to jakiś żart czy stał się cud i oni się pogodzili.

-A jeśli ja ci kupię sok?-wtrącił Jack. Zrobiłam fałszywy uśmieszek.

-Nie.-odpowiedział przecząco także jemu. -I dajcie już spokój z tym sokiem.-westchnęłam i wstałam z ławki. Pewnie ruszyłam w kierunku szkoły kiedy za rogiem zobaczyłam nikogo innego jak Nasha. Całował się z... Madison?! Ja pieprze jaka z niej kutwa!

Cameron i Jack chyba zauważyli ,że się zatrzymałam i gdzieś zapatrzyłam ,bo stanęli obok chwilkę później. 

-Może jej nie zabiję.-wysyczałam i zrzuciłam torbę z ramienia wtykając ją Jackowi. Chwilę później stałam już obok tych kochasiów. Stałam tak i stałam. A oni się miziali....

-Ekhem. Nie przeszkadzam?-zapytałam.

-Idź zajęci jesteśmy.-usłyszałam głos mojego chłopaka przez pocałunki. Nawet nie wie kto do niego mówi.

-A ja właśnie do tej pory byłam zajęta przez takiego dupka jak ty!-oderwałam ich od siebie i dałam Nashowi prosto w twarz. Zaskoczony potarł swój obolały policzek ,a ja bez chwili myślenia odwróciłam się i przywaliłam również tej wrednej suce. Za plecami usłyszałm chichot Cam'a za co sparaliżowałam go wzrokiem. Madison już brała rozmach żeby mi oddać ,ale odciągnął mnie Jack tak ,że dziewczyna wycelowała w powietrze.

-Oj Nashi nie wiem jak można stracić Lily dla kogoś takiego jak ona?-Jack pokazał palcem na tą blondynę. -Uwierz nawet stara gosposia mojego ojca jest lepsza od niej w łóżku.-prychnął i odszedł ciagnąc mnie za nadgarstek.

-Lily stój!-usłyszałam głos Griera. Odwróciłam się na pięcie.-Przepraszam.-westchnął ,a ja zaczęłam głośno się śmiać jak wariatka.

-Jezuuu ,ale z ciebie ciota. -odparłam i odeszłam razem z Gilinskym i moim bratem.

-Serio jest aż tak kiepska w łóżku?-zapytał w końcu mój brat.

-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo kiepska.-odparł Jack z tym jego uśmiechem na twarzy.

-Możecie przestać. Jesteście okropniii.-wtrąciłam. Czułam się nieswojo słuchając tego jaka Madison jest kiepska w łóżku. Niby mnie to śmieszyło ,ale jednocześnie było durne.

-Dobra ,dobra luzz.-odparł mi brat. -Więc teraz znów jesteś wolna?-zapytał po chwili. Skinęłam głową. Mógł już o to nie pytać chyba dobrze widział. No chociaż podejrzewałam ,że jest nie tylko głupi ,ale i ślepy.

Weszłam do klasy gdzie przy stoliku siedział już zadowolony od ucha do ucha Mathew.

-Co cię tak bawi?-zapytałam siadając obok.

-Za kilka dni jest bal. Dokładnie w piątek. Nie wiesz?-wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.

-Nie nie wiem i co w związku z tym? Przez głupi bal jesteś taki szczęśliwy?-zakpiłam z chłopaka.

-Nie, zaprosiłem na niego Lauren tą z 1a. Zgodziła się ogarniasz?!-potrząsnął za moje ramiona.

-No to musisz ją jakoś wyrwać.-zaśmiałam się ,a blondyn zrobił to samo.

-A ty masz już kogoś?-zapytał cicho w trakcie lekcji na co przecząco pokręciłam głową. Nikogo nie zdążę znaleźć do piątku. A sam z siebie nikt raczej mnie nie zaprosi. Cóż takie jest niestety moje zwyczajne życie. Pójdę na bal sama. Albo z bratem co będzie jednak trochę śmieszne. Zresztą sama się oszukuje nawet on jakąś wyrwie. 

Zapisałam pracę domową w ostatnim momencie przed dzwonkiem. Wszyscy wyszliśmy z sali a, ja razem z Mathew poszliśmy do swoich szafek. Warto wspomnieć ,że mamy je obok siebie.

-Wiesz może pójdę?-wtrącił w pewnym momencie patrząc w stronę ,w którą zmierzaliśmy.

-Co czemu?-zatrzymała mnie sylwetka bruneta.-Aaa.-dodałam ciszej i pokiwałam przyjacielowi na co ten zawrócił i poszedł do kumpli z klasy.-Co tam Jack?-zapytałam nie patrząc na chłopaka. Powoli zaczęłam zbliżać się do szafek ,a kiedy otworzyłam moją chłopak zamknął mi ją z trzaskiem przed nosem. Lekko podskoczyłam zdezorientowana tym co się dzieje. On jednak tylko łobuzersko się uśmiechnął.

-Pójdziesz ze mną na bal?-zapytał niemalże na jednym wdechu. A ja głupia myślałam ,że nikt mnie nie zaprosi.Pff. Zapomniałam o upierdliwym Jacku. Upierdliwym ,ale i cudownym

-A co jeśli już mam partnera?-odpowiedziałam pytaniem. Chłopak potarł nerwowo kark. I już miał odchodzić zrezygnowany. Nie mogłam się jednak powstrzymać i wybuchłam śmiechem.-Dobrze ,ale jako przyjaciele.-odparłam. Zauważyłam delikatny błysk w oku chłopaka.

-To my już jesteśmy przyjaciółmi?-zadał pytanie nie dowierzając w moje słowa. To spowodowało u mnie kolejny napad cichego śmiechu.

-A nie jesteśmy?-zrobiłam smutną minę. Jack podszedł do mnie i mocno mnie objął.

-Czekałem aż to powiesz.-powiedział cicho na co ja uśmiechnęłam się. 

***

I tak oto wylądowałam na dzisiejszym balu razem z Jackiem przy boku. Miałam na sobie długą czerwoną sukienkę z rozcięciem na boku. Zakrywała dekolt i eksponowała ramiona. W pasie widniał czarny połyskujący pasek. Włosy miałam idealnie wyprostowane ,a na rękach masę bransoletek. Nie zapomniałam oczywiście o naszyjniku od taty. Całość tego wszystkiego dopełniały czarne zapinane szpilki oraz Jack u mojego boku.

-Co tak patrzysz?-zapytałam Jacka ,bo po raz setny chyba przeleciał mnie wzrokiem.

-Nie moja wina ,że wyglądasz tak pięknie.-odparł ukazując swoje białe zęby. On też nie wyglądał źle. Czarny garnitur i czarna koszula ,która była rozpięta przy ostatnim guziku. Złoty zegarek i włosy rozjaśnione na czubku ,bo w środę stwierdził ,że ma ochotę na "zmianę". 

-Ughh przestań już.-wyszeptałam czując jak moje policzki mimo różu stają się jeszcze bardziej czerwone przez jego komplement. Usiedliśmy przy stoliku razem z naszymi przyjaciółmi. Mathew nieźle się wystroił ,a jego już dziewczyna jak się okazało też wyglądała cudownie. Jej czarne włosy były spięte w idealnego koka ,a długa czarna sukienka idealnie pasowała do jej sylwetki. Na szyi miała ogromną srebrną kolię. Pozazdrościć takiego wyglądu!

-Zatańczymy? -zapytał Jack na co skinęłam twierdząco głową. Chłopak wyciągnął do mnie rękę i pociągnął na parkiet. Akurat leciała wolna piosenka i ten przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego tors. Jak zwykle pachniał tak cudownie. Nie dziwię się ,że leci na niego pół szkoły.-Lily?-spojrzałam w górę taka by złapać z nim kontakt wzrokowy.

-Tak?-delikatnie się uśmiechnęłam. Powiedział coś czego nie mogłam zrozumieć ,bo zagłuszył to dźwięk mikrofonu. Chłopak przewrócił oczami i machnął ręką na znak ,że to już nieważne.

**********************

Aaaa ballll! <3

 Ciekawe kto zostanie królem i królową? :) Będzie ciekawie... :D

Mam nadzieję ,że rozdział się spodobał! ;)

I'm fucking idiot | Jack Gilinsky ff ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz