Rozdział 23

930 37 2
                                    

Cameron siedział i czekał na mnie w aucie. Weszłam wyglądając zapewne jak jakiś posąg. Oddychałam tylko co jakiś czas. Nie poruszyłam żadną kończyną. Praktycznie nie mrugałam. Patrzyłam gdzieś przed siebie szukając jakiegoś końca. Nie docierał do mnie głos brata. Słyszałam tylko plątające się wyrazy ,a kiedy już byliśmy pod domem on chyba wyciągał mnie z samochodu.

-Lily cholera jasna!-krzyknał tak głośno ,że oprzytomniałam.

-Czego?-wycedziłam przez zęby.

-Co z tobą nie taak?-zapytał. Spojrzałam na niego  z pod byka.

-Ze mną wszystko ok. To życie jest zjebane.-odparłam i wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Za sobą usłyszałam pukanie do drzwi.-Jeśli nie masz lodów miętowych nie wchodź!-odkrzyknęłam i schowałam twarz w poduszce. Byłam tak wściekła , smutna i wesoła jednocześnie. Może to przez okres ,ale raczej nie. Bardziej to wina tego co się dzisiaj wydarzyło. Jak mogłam go pocałować?! Najgorsze jest to ,że mi się cholernie podobało. To nie był pocałunek taki jak z Nashem. Ten był silniejszy i chwilami czułam jak jest w nim sto razy więcej emocji.

Lily on dla ciebie nic nie znaczył.-starałam powtarzać to sobie w głowie ,ale powoli w to wątpiłam.

Szybko wzięłam prysznic lodowatą wodą i szybko zasnęłam modląc się gdzieś w duszy żeby nikt nie wiedział o tym pocałunku.

Nikt oprócz mnie i Jacka.

*

-Zamknij się!-krzyknęłam kiedy usłyszałam znienawidzony dźwięk ,który męczy mnie dokładnie o 7.00 od czasu kiedy chodzę do szkoły. Przerwóciłam się na drugi bok tak ,że spadłam z łóżka. Obiłam sobie plecy na bank. Praktycznie wczołgałam się do łazienki. Umyłam i wysuszyłam włosy ,które później lekko polokowałam. Zrobiłam delikatny makijaż jak zwykle zresztą i wyszłam się ubrać. Założyłam czarne jeansy i oliwkową bluzę. Narzuciłam mój czarny pelcak z ala skóry weża i wyszłam biorąc w ostatniej chwili telefon.

*

Stałam już pod moją szafką kiedy podszedł do mnie dobrze znany mi brunet. Zrobiłam tak zdziwioną minę ,że ten zaczął lekko chichotać na mój widok. No bo jeszcze wczoraj był w szpitalu ,a dzisiaj tak nagle stoi tu sobie.

-Co ty tu robisz?-wypowiedziałm każde słowo powoli.

-Hymm. Stoję?-uśmiechnął się.

-A czemu nie jesteś w szpitalu?-zapytałam.

-Bo się wypisałem. Luzzz. Gadasz jak moja matka. Jezzuuu.-westchnął i oparł się o szkolne szafki.

-Jesteś pewien ,że nic ci nie będzie? Wogóle po co się biłeś?-zapytałam ,a ten wyraźnie się zmieszał. 

-Tak po prostu.-odparł obojętnie nawet nie patrząc mi w oczy. Chwilę potem odszedł. Bez słowa. Nie wspomniał o tym co się wczoraj stało. Z jednej strony było mi przykro ,a z drugiej odetchnęłam z ulgą z nadzieją ,że nigdy już tego nie wypomni.

Wyjęłam książki ,a kiedy się odróciłam zobaczyłam jak Jack całuje Madison. Poczułam się jakby zdradzona? Ten pocałunek niby nic nie znaczył ,a poczułam dziwne uczucie zazdrości. Tym bardziej ,że całowała go pani idealna blondi. Ugh. Bez zastanowienia pdoeszłam do Nasha ,który stał pod ścianą i wpiłam się w jego usta. Nie wiem po co to zrobiłam. Chciałam żeby Jack był zazdrosny czy co? Jednka nie powiem udało mi się to ,bo chwilę później podszeł do nas Gilinsky i wręcz odciągnął mnie  od mojego chłopaka.

-Co ty odpierdalasz?!-wydarłam się na niego. Widziałam złość w jego oczach.

-To ty co odpierdalasz?!-złapał mnie za nadgarstek ,ale Nash odepchnął go ode mnie.

I'm fucking idiot | Jack Gilinsky ff ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz