Był 22 listopada i właśnie teraz siedzieliśmy na sali sądowej gdzie odbywała się rozprawa Jacka. Chłopak siedzial za plastikową szybą jakby był niewiadomo kim ,ale tu w LA tak już jest niestety. Na przeciw za szybą przed chłopakiem siedziała jego pani prawnik ,która załatwił mu ojciec. Nieźle bogaty ojciec. Najgorsze jest to ,że nawet w ciągu tych kilku tygodni nie mogłam odwiedzić Jacka ,bo policja na to nie zezwalała. Nie miałam pojęcia dlaczego ,ale w końcu się dowiedziałam. Otóż Jack nie tylko pobił tego chuja ,ale także był w jednym z gangów. Nawet wczasie kiedy go zatrzymali miał przy sobie narkotyki. Jestem na niego tak cholernie zła za to ,że to ukrywał. Wiedział ,że przez niego grozi mi niebezpieczeństwo ,a mimo to miał to szczerze w dupie i nic mi nie mówił. Cameron niby nadal jest jego kumplem ,ale jest tak samo wściekły jak ja. No bo kto by nie był!?
-Panno Dallas czy wiedziała pani coś o tym co robi pan Jack Gilinsky?-zapytała starsza już kobieta ,która była sędziną.
-Niestety nic nie było mi wiadomo. -spojrzałam znacząco na bruneta. Miał podkrążone oczy ,a jego cera widocznie poszarzała.- Gdybym tylko wiedziała na pewno wpłynęłabym na to co robił.
-A co wie pani na temat bójki i nieumyślnego zabójstwa?-zapytała po chwili.
-W zasadzie nic. Wie Pani jak to jest kiedy w środku nocy policjanci pania budzą i zabierają przyjaciela? Ja wiem właśnie tyle w tej sprawie. Gdybym dostała od policji zgodę na spotkanie się z Jackiem możliwe ,że wiedziałabym teraz więcej. -odparłam i wciągnęłam powietrze ,bo powoli zaczęło mi go brakować od tego słowotoku. Sędzina kazała mi usiąść i tak zrobiłam ,a zamiast mnie na środek wyszedł Cameron.
-A co pan wie na temat dzisiejszej rozprawy?-zapytała kobieta. Cam głośno westchnął.
-Od dawna wiedziałem ,że Jack ma przy sobie narkotyki. - spojrzałam zdziwiona na Camerona. Mówił mi ,że nie miał o tym bladego pojęcia. Chyba będę musiała z nim porozmawiać.- Nie handlował nimi. Jego zadaniem było zabrać je od handlarzy i zanieść do swoich kumpli z gangu. Był takim jakby przekaźnikiem. Ale sędzia musi uwierzyć ,że on starał się wyciagnąć z tego gówna.
-No i jakoś mu się to nie udało niestety panie Dallas.-powiedziała spokojnym głosem.
-Jak widać nie.-odparł i spuścił wzrok. Po chwili usiadł na miejscu ,bo nic więcej nie miał do powiedzenia na ten temat. Spojrzałam na chłopaka wymownie ,a ten tylko odwrócił wzrok.
Przyszła kolej na zeznania Jacka ,które według normalnego świata powinny być na początku ,ale jednak było inaczej.
-Nie chcę składac zeznań.-powiedział ,a sędzina skinęła głową i nakazała mu usiąść ponownie.
Przesłuchano jeszcze kilka osób ze szkoły i świadków z bójki. Nie chciało mi się tego wszystkiego słuchać więc w połowie zapytałam czy mogę wyjść ,a po uzyskaniu zgody natychmiast wyszłam na świeże powietrze. Wciagnełam je najmocniej tak ,że całe płuca zostały nim zapełnione. Wróciłam dopiero kiedy to gówno się skończyło , a Cam kazał przyjść i podpisać jakiś dokument ,bo tak trzeba było. Jack dostał jak się dowiedziałam tylko osiem lat więzienia. Jak to w ogóle możliwe? Zabójstwo ,handel ? Serio ta prawniczka musiała być niezła skoro wyciagnęła go z takiego gówna. Moim zdaniem każdy normalny dostał by 10-15 lat nie mniej. Cameron powiedział mi ,że jutro będziemy mogli odwiedzić Jacka w więzieniu odnośnie czego nie byłam do końca pewna. Nie wiedziałam czy chcę słuchać tego ile jeszcze kłamstw ukrywał przede mną ,ale w końcu czułam coś do tego dupka i moje serce mówiło mi ,żebym z nim pogadała.
Wrócilismy do domu około godziny 19.00 i zastaliśmy tam nasza matkę. Spojrzała na nas z żalem po czym wtuliła się w nas oboje. Oczywiście my staliśmy wmurowani jak słupy soli dopóki ja nie oderwałam się od niej.
-Możesz mi powiedzieć czego ty do cholery chcesz?-zapytałam zbyt spokojnie jak na tą całą sytuację.
-Przeprosić Was.-powiedziala cicho ,ale dobitnie. - Sama nie wiem co nawyprawiałam. Nawet nie wiecie jak mi was brakuje. -westchnęła ,ale Cameron parsknął śmiechem.
-Zostawił cię?-zapytał. Matka udawała wyraźnie zdziwioną tak jakby nie wiedziała o co chodzi.
-Kto?-zapytała po chwili.
-Ten twoj kochaś.-parsknęłam.
-Ach nie. Między nami wsyztsko dobrze.-delikatnie się uśmiechnęła. -Chce tylko żebyście mi wybaczyli.-widziałam jak pod jej powiekami pojawiają się łzy ,które kobieta na siłę próbowała ukryć co chwilę odwracając wzrok od nas.
-Chcesz żebyśmy ci wybaczyli? Gdzie byłaś kiedy tata się powiesił? Chciałaś żeby dzwonić w razie gdyby była jakaś kasa. I wiesz ,że była! Pare milionów!-syknęłam. -Gdzie byłaś kiedy mnie zgwałcili!? Co?! Leżałam osiem jebanych dni walcząc o życie ,a ciebie nie było! Gdzie byłaś kiedy Madison całe życie robiła ze mnie idiotkę?! Teraz to ona jest twoją córką! Nas nie potrzebujesz! Gdzie byłaś kiedy przeżywałam to ,że ktoś tak bliski dla mnie jak Jack został zabrany przez policję?! Może on był dupkiem ,ale nie tak podłym i wyrachowanym jak ty!- spojrzałam z powagą na kobietę ,która teraz już nie powstrzymywała łez.
-Chciałabym cofnąć czas Lils.-powiedziała szeptem.
-Też bym chciała ,ale nie mogę.-westchnęłam.-Wiesz co mnie najbardziej bolało?-kobieta nic nie mówiła.-To jak wpadłaś do domu ze swoim fagasem i darliście się za to ,że pchnęłam Madison. Tymczasem ona non stop mnie popychała ,poniżała i wcale nie była przyjaciółką. Była szmatą. Była nic nie warta. Nawet nie jest warta takiej matki jak ty! A gdzie byłaś kiedy tata był chory. Może nam nie mówił ,ale tobie? Mówił ,że ma raka?-kobieta wydawała się zaskoczona. Nadal płakała i kręciła głową z niedowierzania moim słowom.
-Nie chcę stracić moich dzieci.-powiedziała niemalże niesłyszalnie.
-Nie straciłaś. Nadal jesteś naszą mamą ,ale może najpierw zastanów się co dla ciebie naprawdę jest ważne.-odparł Cameron poważnym tonem.
-Nie będę się zastanawiać udowodnię Wam to dzieciaki!-krzyknęła z lekkim uśmiechem poczym nas przytuliła i wybiegła z domu.
-Nie wierzę!-uniosłam dłonie ku górze i głośno westchnęłam.
-Jak myślisz czemu wróciła?-zapytał Cam nalewając sobie szklankę soku.
-Nie mam pojęcia co ją tu ściągnęło.- usiadłam na krześle w jadalni.
-Może ona naprawdę chce się zmienić.-powiedział cicho. Spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.
-Uwierz tego bym chciała. Teraz nie mam nikogo oprócz ciebie Cam. Po zakończeniu roku Shawn pójdzie na studia. Mathew też ,bo stwierdził ,że oleje liceum. Debil. A ja zostanę sama ,bo ty pójdziesz do firmy.- brat podszedł i zakleszczył mnie w mocnym uścisku.
-Nigdy nie zostaniesz sama Lils. Obiecuję.-odparł i pocałował mnie w czoło. Głośno westchnęłam na jego słowa i skierowałam się do swojego pokoju. Było w nim zbyt cicho. Zbyt cicho dla mnie....
*********************
Hejka!
Mam nadzieję ,że rozdział się spodobał! Odnośnie tego opowiadania. Będą jeszcze 2-3 rozdziały i na tym się skończy. Później podejrzewam tygodniową lub dwutygodniową przerwę ,w ciągu której będę poprawiać wszystkie błędy gramatyczne i wystartuję z nową częścią. :)
Miłego dnia! :D :)
![](https://img.wattpad.com/cover/75346086-288-k416059.jpg)
CZYTASZ
I'm fucking idiot | Jack Gilinsky ff ✅
FanfictionGive me a sign. Take my hand, we'll be fine. Promise I won't let you down. Just know that you don't have to do this alone. Promise I'll never let you down ~ Shawn Mendes