Rozdział 24

908 38 3
                                    

Chłopak powoli zbliżał się do mnie aż stanął w ciemnym punkcie pod latarnią ,która jak na złość nie działała.

-Wsiadasz czy będziesz się tak włóczyć?-usłyszałam głos Jacka. Dziękowałam Bogu ,że to on. Bez zastanowienia podeszłam od strony pasażera i wsiadłam do auta. Chwilę później Jack usiadł za kierownicą.-Zawiozę cię do domu.-powiedział cicho.

-Nie. Wszędzie ,ale nie do domu.-odparłam stanowczo. Brunet spojrzał na mnie.

-Czemu?-zapytał po chwili. 

-Bo tam są sami kłamcy. -odpowiedziałam mu i uroniłam łzę ,która szybko zleciała po moim policzku. Jack bez sowa przytulił mnie do swojego torsu. W głębi duszy dziękowałam mu za to.-Ty.-odchyliłam się od niego.-Ty byłeś ze mną w szpitalu. A oni powiedzieli ,że nawet nie pytałeś co ze mną.-wypowiedziałam te słowa nieco się jąkając. Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem i ruszył.

*

-Wysiadamy.-staliśmy pod jego domem ,a w zasadzie willą. Jack przebiegł do strony pasażera i otworzył mi drzwi jednocześnie trzymając mnie za jedną rękę w celu pomocy w wyjściu.

Oboje przekroczyliśmy próg. Mieszkał tu sam więc zaczęłam podejrzewać ,że będzie chciał się zabawić ,ale on położył mnie w swojej sypialni uprzednio stawiając na szafce szklankę soku pomarańczowego. Oddał mi swoją koszulkę ,która tak cudownie pachniała ,że chciałabym mieć ją na zawsze.

-Jack?-zaczęłam kiedy już miał wychodzić ze swojego pokoju do pokoju gościnnego gdzie miał spać.

-Tak?-podszedł do łóżka i usiadł na jego skrawku.

-To nie propozycja seksualna ,ale możesz spać ze mną?-zapytałam. Widziałam po minie chłopaka ,że jest zdziwiony. 

-No dobrze.-odparł po chwili namysłu i ułożył się po drugiej stronie ogromnego łóżka. Kiedy myślałam ,że on już śpi przekręciłam się tak ,że teraz moja głowa spoczywała na jego torsie. On tak cudownie pachniał ,że nie mogłam wytrzymać. Powoli zaczęłam zasypiać aż w końcu odpłynęłam.

Jack pov.

Kiedy myślałem ,że ona już usnęła nagle przekręciła się i położyła głowę na moim torsie. Delikatnie uśmiechnąłem się widząc ją tak słodko śpiącą. Boże jak ona na mnie działa. To nie jest takie coś co robi ze mną większość lasek. Od tamtych ledwo co mi staje ,a tu tu wszystko działa inaczej. Nie dość ,że mi staje to serce wali jak nienormalne ,a w brzuchu niemal  rozsadza mnie z gorąca. Wiem ,że nigdy nie będę przez nią traktowany jak ktoś więcej ,ale gdzieś w głębi chciałbym być kimś najważniejszym dla niej. A przez przeszłość i tą gówniana opinię nigdy tak nie będzie. 

Zasnąłem z tą cudowną istotą na klatce piersiowej kiedy obudził mnie jej krzyk.

-Zostaw! Puszczaj mnie!-niemalże płakała przez sen.

-Lily! Lily! Obudź się!-lekko klepałem ją po policzku. Obudziła się wystraszona i cała oblana potem. Do tego taka blada ,że martwiłem się czy wszystko jest z nią okey. Zaczęła płakać.

-Jack. Ja -ja go widziałam. Przypomniało mi się.-płakała. Przytuliłem ją najmocniej jak mogłem przez co niechcący obtarłem się o moje szwy po tej bójce. Gdyby tylko ona wiedziała ,że ta rana jest skutkiem tego ,że chciałem wymierzyć sprawiedliwość dla niej.

-Co pamiętasz?-zapytałem kiedy dziewczyna trochę się uspokoiła. Spojrzała mi teraz głęboko w oczy.

-Był ciemnoskóry. Wysoki. Iiii. Ma tatuaż. Na nadgarstku. Byk. On znowu chciał to zrobić.-zaczęła znowu płakać. Ponownie przytuliłem brunetkę.

I'm fucking idiot | Jack Gilinsky ff ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz