Give me a sign. Take my hand, we'll be fine. Promise I won't let you down. Just know that you don't have to do this alone. Promise I'll never let you down ~ Shawn Mendes
-E ty! -usłyszałam czyjś głos kiedy szłam na stołówkę razem z Mathew. Oboje się odwróciliśmy. Dobra teraz to jest już jakieś pojebane. Co tu do cholery robi Madison!?! Nosz kurwa....-No co słów ci zabrakło?! -pchnęła mnie. -No powiedz chociaż cześć. -popchnęła mnie jeszcze mocniej. Mathew próbował ją odsunąć ,ale ta nie ustępywała.- No powiedz coś do cholery!Wariatko!!!-z całej siły pchnęła mnie na szafkę. Zamachnęła się i chciała mnie uderzyć w twarz ,ale czyjaś ręka ją powstrzymała. To był ten brunet Jack.
-Jak na razie to ty tu jesteś wariatką.-zaśmiał się pod nosem. Dziewczyna wyrwała jego rękę i cała czerwona po prostu sobie poszła.
-Wszystko ok?-zapytał chłopak i lekko się uśmiechnął. On jest taki przystojnyyy. Cholera! Pamiętaj słowa Cam'a.
-Tak ,tak jest dobrze ,dzięki. -westchnęłam i poszłam na stołówkę razem z Mathew.
-Jak ta żmija mogła tu przyjsć!?-rzuciłam tackę z jedzeniem na stolik i usiadłam.
-Wiesz jaka jest nie da spokoju dopóki nie znajdzie kogoś nowego.-westchnął blondyn.
-No wiem głupia debilka. Umm poczekaj Mat pójdę po ketchup. -zaśmiałam się i wstałam. Szybko wzięłam małą szklaną miseczkę z czerwonym sosem ,który potrzebowałam do frytek. Nadal nie mogę zrozumieć po co ona tu przyszła...
-Jezu przepraszam!-wręcz krzyknęłam kiedy mój sos wywalił się na chłopaka w białej koszulce ,który stał do mnie tyłem i z kimś rozmawiał.
-Coś ty do choler..-nie dokończył - o Lils dobra spoko nic się nie stsło.-Jack. Nosz kurde czemu ja cały czas na niego trafiam?
-Nie. Wiesz co chodź do łazienki to wygląda okropnie.-westchnęłam ,pewnie byłam cała czerwona.
-Nie ,nie spoko.-puścił mi oczko.
-Uwierz jeśli zobaczysz to ,to wcale nie będzie "spoko"-zrobiłam cudzysłów z palców. W końcu chłopak poszedł ze mną do toalety. Oczywiście musieliśmy wejść do męskiej ,bo on stwierdził ,że nie wejdzie tam gdzie malują sie wszystkie tapeciary ,które na niego lecą.
-Zdejmij.-wskazałam palcem na ubranie ,a ten zrobił zdziwioną minę.-Ja pierdziele no nie ugryzę, zdejmij. -Jack ściągnął T-shirt. Kurde jakie on ma boskie ciało. Jezuuuu.
-Zrób zdjecie będzie na dłużej.-zaśmial się ,a ja dopiero teraz odkryłam ,że cały czas się na niego gapiłam.
Szybko zaprałam mu ubranie ,a ten założył je spowrotem.
-Lily nie zdążyłem zapytać co to była za dziewczyna?-spojrzał na mnie , a ja strałam się odwrócić wzrok.
-Stara szkoła ,stare czasy. Nie będę o tym gadać. - głośno wypuściłam powietrze i poszłam pod salę gdzie był już Mathew.
-Lils Cam cię szuka i jest wkurzony. Ktoś powiedział mu ,że poszłaś gdzieś z Jack'iem.- zaczął przepisywać pracę domową z czyjegoś zeszytu.
-Ja pierdole... -odpowiedziałam tylko tym i włożyłam do uszu słuchawki.
Jak się okazało w domu dostałam opierdol od Camerona. Nawet nie dał mi wyjaśnić po co poszłam z Jackiem do kibla. Uch głupi palant ,ale i tak go kocham. Ojciec siedział zły w swoim biurze. Jedyne czego dowiedział się Cam to to ,że matka chce nas zabrać do siebie. Chyba ją POJEBAŁOOO. Niedość ,że zniszczyła rodzinę to jeszcze chce nas zabrać. Pfff. Sory ,ale nie będę żyć z Madison pod jednym dachem.
-Wychodzę!-krzyknęłam do Cama kiedy dowiedziałam się o planach matki.
-Lils czek..-nie dokończył bo zamknęłam drzwi i wyszłam. Jak ona może się wogóle tak zachowywać?! To już nie jest moja opiekuńcza i cudowna mama. To ostatnia idiotka... Zaczęłam plątać się po parku aż w końcu usiadłam przy fontannie. Usłyszałam dźwięk telefonu. Ughhh. To Cam. Rozłączyłam się ,ale telefon zaczął dzwonić jeszcze raz. Znów wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Ponowny dźwięk. Cholera! Odebrałam.
-Cam. Chcę być sama.-westchnęłam i miałam się już rozłączyć.
-Cholera! Tata ..-zaczął się jąkać słyszałam ,że płacze. Zaczęłam sie denerwować.
-Cam?Już idę.-rozłączyłam sie i pędem pobiegłam do domu. Omało co nie potrącił mnie jakiś samochód.
-Ej Lily znowu sie spotykamy.-usłyszałam głos Jacka ,który był kierowcą tego auta.
-Jack nie teraz...-byłam strasznie zdenerwowana on chyba to zauważył.
-Wsiadaj podwiozę będzie szybciej.-bez chwili namysłu wskoczyłam do auta. Rzeczywiście było szybciej. -Spkojnie.-chłopak powiedział i położył swoją dłoń na mojej ,która się trzęsła. Nie zdążył zaparkować ,a ja wyskoczyłam z samochodu. Policja ,pogotowie. Cholera! Jack wybiegł za mną. Na wejściu zobaczyłam jaskrawą kamizelkę ratownika. A później przykryte czarną powłoką ciało. Delikatnie je odkryłam.
-Tato !-krzyknęłam i osunęłam sie na ziemię. Nie ma już go. Nie ma rodziny. Nie ma nic. Mój tata, mój kochany tatuś... Zaczęłam płakać jeszcze głośniej. Czułam jak Jack podchodzi i mocno mnie przytula. Nie puścił nawet na chwilę.
-Mój tata, mój tatuś, to moja wina...-w tym momencie podszedł Cam. Nigdy go takiego nie widziałam. Cały we łzach usiadł obok mnie nawet nie zuważył ,że Jack mnie przytula. Po prostu usiadł i patrzył gdzieś w pustkę przed siebie. i właśnie teraz podjechał czarny Cadilac. Zgadnijcie kto? Mamusia. Patrzyłam na nią z pogardą.
-Córeczko...-zaczęła smutnym głosem. Uroniłam jedną łzę i wstałam.
-Nie nazywaj mnie tak. Jesteś dla mnie szmatą! Nikim więcej! On przez ciebie... Wypieprzaj z mojego życia! Nie chcę cię znać już nigdy. -chciałam ją pchnąc ,ale od tyłu złapał mnie brunet ,który w pewnym sensie mi pomógł dzisiaj.
-Lils zostaw ją. Chodź odprowadzę cie do domu. -westchnął i złapał mnie pod ramię. Cameron nadal siedział na trawniku i nic nie mówił. Nie reagował na żadne słowo matki.
Kiedy byłam już w pokoju osunęłam się po ścianie i usiadłam na drewnianej podłodze. Spojrzałam na Jacka. Patrzył na mnie wzrokiem pełnym żalu ,smutku ,wpółczucia. Zaczęłam płakać. Nie mogłam już tego wytrzymać. Za dużo wycierpiałam. Byłam silna ,starałam się. Chciałabym zasnąć i nigdy się nie obudzić. Nigdy... Ponownie chłopak usiadł obok i mnie przytulił. Brakowało mi kogoś takiego.
-Wszystko się ułoży Lils...-powiedział cicho ,a ja wypuściłam kolejną słoną ciecz z pod powiek.
-Idź do Cama proszę..-powiedziałam łamiącym głosem. - Weź go do domu..-dodałam i znowu się popłakałam. Jack zrobił tak jak prosiłam. Boże! Czemu właśnie moja rodzina musiała się rozpierdolić?! Przeszłam na łóżko i położyłam się tyłem do drzwi. Chwilę później poczułam jak ktoś kładzie sie obok mnie. Nie odwracałam się po prostu zasnęłam...
*********************
Witam!
Kolejny rozdział z ogromną dawką emocji! Ciekawe czy rodzeństwo pogodzi się ze śmiercią ukochanego taty. Będa silni i wytrzymają? Czy Jack nadal będzie wspierał Lily?
Dzisiaj dodaję zdjęcie Sabriny Carpenter ,która jest naszą książkową Madison.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.