Rozdział 27

1.4K 60 9
                                    

                                  Pov'n Aria 

                                         parę dni później...


Jestem wyczerpana, zziębnięta oraz strasznie głodna, chociaż jestem pewna, że nie przełknęłabym nawet kęsa. Nadal czekam na przybycie Zayna i zabranie mnie z tej komnaty. Tak, nie wychodziłam z niej od tamtej pamiętnej nocy.

Siedziałam patrząc przez okno. Jest to moje jedyne jak na razie zajęcie oraz na nic innego nie mam ochoty. Znalazłam w wielkiej szafie, grube skarpety oraz jaką koszulę. Cieszyłam się że chociaż coś mnie zakrywa.

Jon przychodzi tu tylko w razie potrzeby seksualnej, a potem wychodzi i takie kółeczko się tworzy.

Potrzebowałam kąpieli jeszcze trochę i nie wytrzymam sama ze sobą.

Nagle drzwi się otworzyły na całą swoją szerokość.

  - Idź mi stąd, trzeba tu odwietrzyć i ogólnie posprzątać - powiedział Jon. Spojrzałam się na niego, pełna zwątpienia w jego słowa. Jednak wstałam i z akompaniamentem trzaskających kości przeszłam po całej długości pokoju i wpadłam w ramiona Meredith. Muszę przyznać szczerze, że się ucieszyłam na jej widok. Ta, mnie od razu wzięła w ramiona i odeszła kawałek dalej.

  - Mam dla ciebie niespodziankę, ale najpierw cię wykąpiemy, dobrze? - skinęłam głową, lekko się uśmiechając.

Kiedy już byłam po przyjemnej kąpieli i kobieta pomogła mi się ubrać w jakieś ciepłe ubranie po wielu pytaniach co mam ochotę na siebie założyć, ruszyliśmy między holami, nie miałam nawet pojęcia gdzie. Jednak czułam się niepewnie, przez wszystkie spojrzenia, które były skierowane w moim kierunku oraz poprzez szepczące osoby. Trzymałam się za ramiona, pocierając co jakiś czas.

Nagle weszliśmy w skrzydło zamku, gdzie nie było widać ani jednej żywej duszy. Co więcej światła były po przyciemniane. Zobaczyłam jak jedna lampa wisząca zaczęła migać, a właśnie przy niej się zatrzymaliśmy. Drzwi były zwykłe brązowe. Meredith spojrzała się na mnie i po chwili się uśmiechnęła szeroko, jednak ja na to nie miałam żadnych sił. Po chwili chwyciłam za klamkę i otworzyłam. Zobaczyłam osobę, która był dla mnie najważniejsza.

  - Zayn ... - łzy same poleciały, ale tym razem to już z tęsknoty oraz zarazem wielkiej radości.

  - Aria - szybko do mnie podszedł i wziął mnie w swe ramiona - Już wszystko dobrze, nigdy cię nikomu już nie oddam, kochanie - zaczął głaskać mnie po głowie, co chwile szepcząc coś podnoszącego na duchu - Boże co on ci zrobił, skarbie? - powiedział już głośniej, a ja wybuchłam głośniejszym płaczem na samą myśl co robił jego ojciec.

  - Zayn ... on - oderwałam się od jego ciała, łapiąc jego twarz w obie dłonie -  zrobił TO wbrew mojej woli... przepraszam - jego oczy zaszły mgłą, a dłonie, które trzymał na mich biodrach się za zacisnęły. Syknęłam na tą czynność, ponieważ dalej jestem posiniaczona przez jego ojca. Jego twarz wyrażała zdziwienie, za pewne na tworzący się ból na mojej twarzy. Gwałtownie zaczął podciągać koszulkę do góry. Widok jaki zobaczył, wiedziałam że jest przerażający. Brzydziłam się tego, brzydziłam się wszystkiego. Bałam się odrzucenia oraz obrzydzenia ze strony Zayna, ale... - Kocham cię i się zemszczę, obiecuję skarbie - pocałował mnie w usta chyba najdelikatniej jak tylko potrafił.

  - Słodko razem wyglądacie po takim czymś - w drzwiach znikąd pojawił się Theo. Sam jego widok sprawił, że poczułam się lepiej. Oni zachowują się... normalnie jakby nigdy nic, chociaż... są bardzo delikatni. Poderwałam się do przytulenia młodszego z braci - Cześć, malutka - uśmiechnęłam się na to przywitanie. Stęskniłam się. Zobaczyłam Zayna, patrzącego przez okno z zaciśniętymi dłoniami  - Wczoraj słyszał wszystko to był jego pomysł, aby Meredith wymyśliła rzekome sprzątanie - powiedział Theo. Tak, każdy stosunek z jego ojcem krzyczałam. Musiałam jakoś uwolnić swoje emocje, nie mogłam być cały czas cicho, no i wybuchłam po jakimś czasie.

  - To były tortury - usłyszałam szept Zayna - Naruszył coś co jest moje, teraz już wiem, zdecydowałem się w pełni co mam zrobić - odwrócił się do nas z przerażającym wyrazem twarzy -  Najpierw odbiore mu to co jest najcenniejsze, a potem zadam powolną bolesną śmierć -powiedział uśmiechając się jak szaleniec.

 - Należy się skurwielowi - usłyszałam kobiecy melodyjny głos. Dziewczyna się na mnie patrzała, przeszywając wzrokiem - Jestem Melody - uśmiechnęła się - dopiero wtedy zauważyłam wypukły brzuszek - Zayn miał racje, że jesteś śliczna - podeszła zwinnym krokiem i delikatnie mnie objęła, a ja zarumieniłam się na wspomnienie zdania Zayna.

  - I moja - poczułam delikatny uścisk dłoni Zayna. Przytulał mnie od tyłu, a ja dopiero teraz od paru dni poczułam się całkowicie bezpieczna w jego ramionach.


Dziura w niebie || Z. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz