Rozdział 18

1.8K 64 4
                                    


                                              Pov'n Aria


           Akcja rozwinęła się bardzo  szybko. Stałam za wielkimi, umięśnionymi ramionami Zayna. Był bardzo wkurzony, bałam się że teraz pokaże swoją prawdziwą twarz. Justin nie zadawał sobie sprawy w jak wielkim jest niebezpieczeństwie. Stał na przeciwko nas obojętny na zachowanie zdenerwowanego mężczyzny.

Takie  sytuacje zdarzają się często w naszym życiu. Stoimy pomiędzy życiem, a śmiercią lub dobrem a złem. Jesteśmy roztargnieni, nie wiemy czy mamy zostać w miejscu jakim jesteśmy czy jakoś na to zareagować. Boimy się konsekwencji wydarzenia.

 - Przyszedłem porozmawiać z Arią, nie z tobą - powiedział po chwili Justin, nie odrywając wzroku od Zayna. Zresztą ten robił to samo. Tak jakby prowadzili walkę na spojrzenia. - A z tego co wiem to ona może sama decydować.

- Może ona nie ma przyjemności cię widzieć - syknął. Zaczęli rozmawiać o mnie jakbym nie byłam obecna. Było to strasznie irytujące, taka wymiana zdań chłopaków z podwórka.

Po chwili po prostu się ulotniłam, stwierdzając że stanie obok mężczyzn jest niebezpieczne ale też nudne. Wole zrobić sobie kanapkę... tak to dobry pomysł.


                             Pov'n Zayn

 Ten koleś mnie denerwuje, tak bardzo że nawet nie ma porównania. Jak sobie wyobrażam, że skrzywdził Arię to mam ochotę urwać mu łeb i włożyć do jego tyłka, żeby zobaczył gdzie jest jego miejsce. Mam go jak najbardziej dość.

A tak poza tym zepsuł, świetnie zapowiadający się wieczór z Arią. Zepsuł piękną szansę aby wreszcie uciszyć hormony. Miało być tak pięknie, a jest jak zawsze.

 - ...Kim ty w ogóle jesteś?! - usłyszałem urywek wypowiedzi tego idioty i tak dalej stoimy w progu. Zwróciłem na niego uwagę zdając sobie sprawę, iż nie wiem co mówił przed tym zdaniem.

 - Na pewno kimś kogo powinieneś się bać, nie mam czasu na kogoś takiego jak ty - chciałem już zamykać drzwi, jednak moja wyciszona czujność nie przejrzała tego iż on może zrobić coś serio głupiego.

W jednej chwili byłem przyparty do ściany. Moja wściekłość wzrosła diametralnie. Wiedziałem, że już nie zapanuje nad przemianą. Moje skrzydła były rozpowszechnione na całej przestrzeni wokół mnie na ścianie. Jego zdziwienie wzbudziło u mnie rozbawienie. Teraz wiedział w jak kiepskiej jest sytuacji, chłopczyk. Trzeba było tak podskakiwać. Jak owca w paszcze lwa.

Zaśmiałem się i zmieniłem tak sytuację, że to on był przyparty do ściany. Usłyszałem głuche pęknięcie gdzieś blisko mnie. Jeśli to jakaś z jego marnych kości to mała strata. Ups.

 - Żałujesz? - zaśmiałem się już nieludzkim głosem. Myślałem tylko o jednym, o tym aby każda kość w jego ciele pękła, a krew wyprysła. Zadowalająco dla mnie, żeby ujarzmić tą bestię, która siedzi zamknięta we mnie. Chłopak pokiwał głową przytakująco. Potwór we mnie zawarczał więc uderzyłem nim o ścianę jeszcze raz, pęknięcie było głośniejsze i bardziej w nim. Uśmiechnąłem się szeroko widząc grymas wymalowany na jego twarzy - Masz już tu nigdy nie przychodzić - warknąłem, poważniejąc na ułamek sekundy.

Byłem aż tak bardzo zauroczony tą słodką chwilą, że nie usłyszałem jak ciche, delikatne odgłosy kroków się tu zbliżają. Puściłem Justina, a ten zjechał po ścianie w dół. Uśmiechnąłem się jak psychol.

 - Justin! - nagle drobna postać kobiety do niego podbiegła. Aria. Spojrzała się na mnie i zobaczyłem jeden wielki zawód. Znowu zawaliłem, a wszystko przez to coś co siedzi we mnie. Chociaż i tak długo wytrzymywałem. Powinienem jak dla mnie dostać jakiegoś nobla w dziedzinie wytrzymywania z ludzkimi idiotami. - Będzie dobrze, już jedziemy do szpitala - zobaczyłem jak próbuje go wziąć na swoje kruche ciało. Triumf na twarzy mojej ofiary był dobijający.

Zależy mi na kobiecie.

Zależy, mi aby była szczęśliwa.

Aby to do mnie się przytulała i mnie wyczekiwała.

A co ja robię? Ranie jej małe, delikatne serduszko.

A najgorsze jest to że nie wiem jak to naprawić. Musze, uratować rodzinę. To sobie przyrzekłem dawno temu. Kiedy planowałem ten obrzydliwy plan, którego teraz doprowadzam małymi krokami do końca. Mój ojciec by mnie od razu zabił za to co próbuję zrobić, ale jeszcze gorsze by było wyśmianie przez niego. Wątpię, aby mu kiedykolwiek aż tak zależało na kobiecie.

Poczułem ból w okolicach serca.

Czy to proces zakochania? Czy taka bestia może się zakochać?


           Pov'n Aria


Siedziałam w szpitalu chowając głowę w dłoniach. Czemu to tak bardzo boli? Nie powinnam się przejmować przecież ON taki jest. Nie jest delikatny dla ludzi. Jest samolubny, liczą się tylko jego zachcianki, a ja jestem tą naiwną, która przez jakiś czas myślała iż zmienia bestię. Czy można się aż tak bardzo mylić? To było na pokaz, aby zdobyć moje zaufanie?

No tak przecież jestem tylko przejściem tam gdzie potwór zmierza, a potem zostawi i sam zapomni, że w ogóle istniałam.

Facet jest facetem. Zabawi się i porzuci jak starą chusteczkę. Zdarzają się jednak wyjątki oczywiście lecz Zayn się do niego nie zalicza jest obrzydliwą, wykorzystującą świnią! A ja zaufałam komuś takiemu. Przynajmniej nauczę się czegoś nowego i będę miała większe doświadczenie.

Moje włosy przyklejają się do mokrych od łez policzków. Jakby ktoś mi powiedział miesiąc temu, iż będę tu teraz siedzieć wyczekująca na Justina, chyba bym go wyśmiała. A jednak...

Życie sobie ze mnie kpi?

Najgorsze jest to że płacze przez istotę, która pewnie teraz siedzi sobie spokojnie na kanapie u mnie w domu, nie przez to że boje się o Justina. Chociaż, jakoś minimalnie, może tak.

Czuję jak moje serce jest rozrywanie na malutkie cząsteczki...

Co się ze mną dzieje?


----

Co o tym sądzicie?

Jestem ciekawa, każdego opinii ...

Do następnego, skarby ! <3


Dziura w niebie || Z. M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz