21. Ludzie po prostu zakochują się w innych ludziach.

7.5K 573 63
                                    

Chodziłam po ulicach zapłakana. Jak Ashton może robić takie świństwa? Przecież mnie kocha, sam mi to powiedział. Nie mogę uwierzyć że tak się zachowuje. Kocham go, ale jednocześnie nienawidzę. Tak naprawę... nie jestem pewna czy naprawdę go kocham. Jesteśmy razem, tak. Ale bycie razem, nie zawsze znaczy kochanie siebie nawzajem. 

Po kilku przepłakanych godzinach, stwierdziłam że nie mam pojęcia gdzie jestem. Usiadłam na ławce i wyjęłam telefon. Moim pierwszym pomysłem było zadzwonienie do Luka, ale nie chciałam żeby widział mnie w takim stanie. Wykręciłam więc numer do Dylan. Dzwoniłam trzy razy, a ona nie odbierała. Dopiero za czwartym udało mi się do niej dodzwonić. 

- Słucham. - Usłyszałam jej roztrzęsiony głos. 

- Dylan, co jest? - Starałam się mówić jak najbardziej normalnie, choć mój głos był zachrypnięty i drżący. 

Nastała cisza, a po chwili ciche szlochy. 

- Dy-Dylan? - Jąkałam się. 

- Melanie... ja wyjeżdżam. - Powiedziała. Poczułam jak by kamień spadł na moje serce. 

- Co? Gdzie? - Poderwałam się z ławki i złapałam za głowę. 

- Moi rodzice... to znaczy, mój tata dowiedział się że jestem lesbijką. On myśli że to przez tą szkołę, że to wszystko zaczęło się tutaj. - Mówiła. Słyszałam jak pakuje rzeczy. 

- Boże, Dylan. Zaraz tam będę. Masz zaczekać, rozumiesz. - Rozłączyłam się. Nie chciałam tracić czasu. Bez namyśleń, wybrałam numer Hemmingsa. Po kilku sygnałach, odebrał z zaspanym głosem. 

- Melanie, jest śro... 

- Przyjedź po mnie. - Przerwałam mu, drżącym głosem. 

- Co się stało? Gdzie jesteś? - Mogłam usłyszeć jak wstaje z łóżka w ciągu jednej sekundy. 

- Jestem... nie wiem gdzie jestem. - Powiedziałam i rozglądnęłam się dookoła. - Jest tu las, zaraz za mną i taki blaszany przystanek. I jest wąska ulica, a po drugiej stronie jakiś opuszczony parking. Trochę dalej stara stacja kolejowa. 

- Wiem gdzie jesteś, zaraz będę. - Powiedział. 

- Dziękuję. - Rozłączyłam się i opadłam na ławkę. 

Co jest nie tak z dzisiejszym dniem? 


Pięć minut później siedziałam już w samochodzie Luka. 

- Gdzie mam jechać? - Padło jego pierwsze pytanie. 

- Do mojego akademika, szybko. - Powiedziałam i pociągnęłam nosem. 

- Dlaczego płaczesz? - Popatrzył na mnie. Miał przejęcie wymalowane na twarzy i nawet nie starał się tego ukryć. 

- To jest teraz mało ważne, musimy jechać do Dylan. 

- Co z nią nie tak? - Zapytał, równie przerażony jak ja. 

- Wyjeżdża. - Powiedziałam. 

Szybko znaleźliśmy się pod akademikiem. Wbiegłam po schodach, najszybciej jak mogłam. Wpadłam do pokoju i zobaczyłam zapłakaną Dylan, pakującą ubrania do walizki i jej tatę, pakującego zdjęcia z szafek. 

- Dylan. - Jęknęłam i rzuciłam się jej na szyję. Dziewczyna wtuliła we mnie twarz i zaczęła cicho szlochać. 

- Melanie. - Wyszeptała cicho. 

- Nigdzie nie pojedziesz. - Powiedziałam i puściłam ją, aby odwrócić się w stronę jej ojca. - Nie może jej pan zabrać. 

- Owszem, mogę. - Powiedział i włożył nasze grupowe zdjęcie do kartonu. - To ty jesteś jej dziewczyną? - Zapytał. 

Boy That I never ForgotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz