37. Najlepsze chwile w twoim życiu są właśnie teraz.

7.3K 560 220
                                    

Trzy dni przed planowanym porodem zaczęłam się bardzo źle czuć. Gorączka nie ustępowała mnie na krok. Żadne tabletki nie pomagały, a ze względu na zdrowie dziecka, postanowiliśmy z Lukiem, że pojedziemy do szpitala.

Byliśmy tam około siedemnastej i od razu przyjęli mnie na oddział, twierdząc, że to może być nawet zagrożenie życia dziecka, oczywiście strasząc nas bardziej, że to wszystko było warte.

Leżałam w tym piekielnie niewygodnym, szpitalnym łóżku przez kilka godzin, podczas gdy kroplówka rozlewała się po moich żyłach. Gorączka już dawno spadła, ale wyjście do domu było niemożliwe i może dobrze, bo około dwudziestej trzeciej, gdy spokojnie szłam sobie z Lukiem do łazienki, aby umyć zęby, odeszły mi wody. Na środku korytarza.

***

- Jezu, jaka ona jest piękna. - Słyszałam co chwilę z ust Luka.

Chodził po całym pokoju i nosił naszą małą córeczkę na rękach. Co chwilę powtarzał, jaka jest cudowna i piękna i rozmawiał z nią.

- Mogę ją potrzymać, czy to raczej nie możliwe? - Zapytałam, ponieważ dziecko jest na tym świecie od kilkunastu godzin, a ja miałam ją na rękach może dwa lub trzy razy.

Jeśli chodzi o sam poród, to rodziłam prawie dziesięć godzin. Wiedziałam, że rodzenie to nie taka prosta sprawa, ale nie podejrzewałam, że to aż tak boli...

Jednakże, warto było pocierpieć, żeby zobaczyć tę niesamowitą istotkę.

Luke wręczył mi Delie do rąk i usiadł na krześle obok mojego łóżka.

Jest taka malutka. Ma taki malutki nosek, taki sam jak Luke. I czerwone usta. Według Luka, odziedziczyła to po wujku Michaelu. Na czubku głowy ma kilka praktycznie białych włosów. Jej oczka cały czas są zamknięte. Jest maleńka. Waży jedynie 2550g, a to bardzo mało.

Nie zdążyłam się jej nawet przyjrzeć, gdy do sali wpadli Calum, Dylan, Holly i Mike.

- O moje kartofelki, czy to jest moja chrzestna córka?! - Pisnął Calum, podchodząc do mojego łóżka, po czym przychylił się i swoim gigantycznym palcem dotknął jej policzek. - Wygląda jak mały szczurek, aw. - Stwierdził.

- Calum, czy ty musisz mnie wyprowadzać z równowagi nawet w najpiękniejszy dzień mojego życia? - Luke walnął się w czoło. Calum jedynie wyszczerzył się w jego stronę.

- Gratulacje, mała! - Michael cmoknął moje czoło. - Jejku, ona jest słodsza od pączków. - Pogłaskał ją delikatnie po głowie. - Cześć pączusiu.

- Teraz ja, boże dajcie mi dojść do mojej chrześnicy. - Śmiała się Dylan. - Jest urocza. - Powiedziała, gdy w końcu udało jej się dostać do łóżka.

Później przyjechała także mama, która zaczęła płakać, gdy dałam jej ją na ręce, oraz Percy ze swoim maluszkiem. Pojawili się także rodzice Luka, którzy byli nie mniej szczęśliwi na widok wnuczki, co moja mama.

Rozmawiałam także z Hazel na FaceTime, ponieważ ze względu na szkołę nie mogła przylecieć.

Gdy koniec końców, zostaliśmy sami z Lukiem, ten splótł nasze palce. Delia spała w moich ramionach, a on cały czas się jej przyglądał.

- Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy. - Powiedział szeptem, całując moją dłoń. - Nigdy wcześniej się tak nie cieszyłem. Mam dwie najpiękniejsze dziewczyny na świecie. Nie mogłem prosić o nic więcej.


15 lat później


- Delia! - Krzyczałam przez telefon. - Miałaś tu być dwie godziny temu. Wiesz, która jest godzina?! - Denerwowałam się, ponieważ ona ma jedynie piętnaście lat, a jest na jakiejś imprezie, ze starszymi chłopakami i nawet nie chcę myśleć, co tam się dzieje.

Boy That I never ForgotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz