23. Ta jedyna miłość.

7.3K 573 75
                                    

- To gdzie ta małpa... przepraszam, Taiya mieszka? - Zapytałam, zerkając ukradkiem na Luka. Blondyn strzelił mi spojrzenie, po czym westchnął.

- Kilka ulic za moim domem. Ale tak jak wspominałem, jest w szpitalu. - Powiedział i poprawił się na siedzeniu.

- Wiem, wiem... - Powiedziałam, a na moje usta wdarł się uśmieszek.

- Zaczynam się ciebie bać. - Powiedział Luke i oboje się zaśmialiśmy.

- Matka twojego dziecka leży w szpitalu, a ty się śmiejesz, Luke. - Przypomniałam mu w jakiej jest sytuacji.

- Och, cicho. - Jęknął i podkręcił klimatyzację.

Bo normalni ludzie w grudniu włączają klimatyzację.

- Przed nami jeszcze jakieś sześć godzin drogi. - Uświadomił mnie Luke, wpychając swoje długie nogi pod tyłek.

Nie mam żadnych kompleksów ze swoim ciałem, czy coś w tym stylu, ale zazdroszczę Hemmingsowi nóg, tak bardzo że zabiła bym za nie.

- Jest prawie druga, nie chce ci się spać? - Zapytał, a ja w tym samym momencie ziewnęłam, rozmyślając jak wygodnie by mi się teraz spało w moim łóżku. - Mhm, wiedziałem.

Zaśmiałam się i przetarłam pięścią oko, które zaczęło się nieprzyjemnie kleić.

- Chcesz się zamienić? - Zapytał.
Niechętnie skinęłam głową i jakieś dwa kilometry dalej, zjechałam na stację paliwową, gdzie mieliśmy coś zjeść i zatankować.
Zaparkowałam samochód Luka między gigantycznym tirem firmy M&S, a niewielkim wanem.

W restauracji, moje nozdrza uderzył przyjemny zapach kukurydzy i już wiedziałam co zjem. 
Chwilę później, zajadałam się już podpieczoną kukurydzą z masłem, oraz frytkami. Luke postawił na cheesburgera, fryty i zapiekankę, twierdząc że umiera z głodu.
W restauracji było cicho i przyjemnie. Jedyne odgłosy dochodziły z kuchni, gdzie ktoś chrząkał się z naczyniami.
Cisza między Lukiem i mną wcale mi nie przeszkadzała, wręcz podobała mi się.
Na oknie można było zaobserwować pierwsze krople deszczu, co spowodowało grymas na twarzy blondyna.

- Nienawidzę prowadzić w deszczu. - Jęknął, biorąc garść frytek i mocząc je w ketchupie.
Przełknęłam sodę, która akurat popijałam i skinęłam głową, rozumiejąc jego niezadowolenie.

- Martwisz się o nią i o dziecko? - Zapytałam, mimo że nie chciałam zaczynać tego tematu.
Luke przez chwilę milczał, wpatrując się w zapiekankę, po czym popatrzył na mnie i skinął głową.

- W końcu to moje dziecko. Może jestem gówniarzem, który bawi się życiem, ale uwierz mi, wiem jaka odpowiedzialność przychodzi razem z dzieckiem. - Powiedział, zaskakując mnie tak mądrą odpowiedzią.

Nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu skinęłam głową i wgryzłam się w kolbę kukurydzy.

Rozpadało się na dobre, a my byliśmy gotowi do jazdy. Staliśmy w drzwiach i mentalnie przygotowywaliśmy się na bieg przez deszcz i kałuże.
Luke ruszył pierwszy, a ja zaraz za nim.
Podczas biegu tego nie czułam, ale gdy wsiadłam do auta byłam przemoczona do suchej nitki. Luke także.

Jakieś pół godziny później, moje oczy zamykały się powoli. W radiu leciały cicho jakieś stare piosenki, które słuchała zapewne moja mama gdy była w moim wieku.
Czasami zastanawiam się jaka ona była. Czy też miała tak skomplikowane życie przez jednego blondyna z kolczykiem w wardze i drugiego z loczkami i nieziemskim uśmiechem. I czy jedna z jej najlepszych przyjaciółek także była w ciąży. Albo czy miała kolegę geja, którego ludzie mylą z Azjatą, a w najgorszym wypadku chińczykiem.
Nigdy nie opowiadała mi o swojej młodości. Jedyne co wiem, to to że tata i ona poznali się w wieku szesnastu lat i ich miłość była " tą jedyną ".
Ale czy istnieje coś takiego jak " ta jedyna miłość "?
Ludzie poznają innych ludzi. Czasami lepszych niż ci, z którymi są i zakochują się. Albo po prostu nie potrafią docenić tego, co posiadają.

Z rozmyśleń wyrwała mnie dłoń Luka, która delikatnie spoczęła na moim kolanie.
Otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego, w tym samym momencie, co on na mnie.

- Przeszkadza ci to? - Zapytał, zachrypniętym głosem.
Pokręciłam głową i popatrzyłam się przed siebie.
Słońce już starało się wysunąć zza oceanu, tworząc przy tym pomarańczowo-czerwono-różowe niebo.
Gapiłam się przez jakiś czas na niesamowity krajobraz, po czym zamknęłam oczy i zasnęłam z dłonią Luka na swojej nodze.

" Dziwka. " " Puszczalska zdzira " " Kurwa "
Słyszałam jak ktoś mnie wyzywa. Rozejrzałam się dookoła i uświadomiłam sobie że jestem w swojej starej szkole. Stoję przy swojej szafce, zaraz przy klasie numer 341, gdzie uczyłam się matematyki.
" Suka "
Odwróciłam się w drugą stronę. W oddali zobaczyłam sylwetkę chłopaka. Było zbyt ciemno, abym zobaczyła jego twarz. Dopiero po chwili rozpoznałam kogo to głos.
- Ashton? - Zapytałam, niepewnie. Z ciemności wyłonił się blondyn.
Był ubrany cały na czarno i miał przeciwsłoneczne okulary założone na czubku głowy. Patrzył na mnie z nienawiścią i pogardą.
Zbliżał się, ale nie poruszał żadną częścią ciała, co było przerażające. Zaczęłam nerwowo cofać się do tyłu, aż wpadłam na kogoś. Popatrzyłam za siebie i zobaczyłam Luka. Był ubrany na czarno i także miał na sobie czarne okulary przeciwsłoneczne, tyle że na nosie.
- Luke, co się dzieje? - Jęknęłam. Złapałam jego dłoń. Gapiłam się na jego twarz, w której tak bardzo denerwowały mnie te okulary.
Nie zastanawiając się, zdjęłam mu je z nosa.
Potem z moich ust wydobył się tylko przeraźliwy krzyk.

- Melanie! - Usłyszałam. Otworzyłam przerażona oczy. Rozejrzałam się dookoła.
Luke siedział na miejscu kierowcy, patrząc na mnie z troską i delikatnym uśmieszkiem na ustach.
- Mogę zobaczyć twoje oczy? - Zapytałam i przyciągnęłam go do siebie.
Zaśmiał się.
Odetchnęłam z ulgą, widząc że jego oczy są całkiem normalne.
- Co to było? - Zapytał.
- Miałam okropny sen. - Powiedziałam. - Nie miałeś w nim oczu. To znaczy, miałeś, ale całe były czarne i biło z nich nienawiścią. - Otrząsnęłam się.
- Co robiłem w tym śnie? - Zapytał i zaczął jeść bułkę, która niewiadomo skąd się wzięła.
- Też chce. - Jęknęłam, wskazując na jego posiłek. Pochylił się i wyjął z pod siedzenia bułkę, wręczając mi ją.
Potem opowiedziałam mu o chorym śnie, a on śmiał się do rozpuku.
- A co z Ashtonem? - Zapytał.
- Skończyło się na twoich oczach. - Powiedziałam, z pełnymi ustami.
- Nie mówię o tym. Co z tym prawdziwym Ashtonem. Dzwonił?
- Bateria padła mi jeszcze w akademiku. - Powiadomiłam go. Przez chwilę się zamyśliłam. - Wiesz co, pieprzyć go. - Powiedziałam i niezdarnie przeczołgałam się na kolana Luka, siadając na nim okrakiem i powodując, że zrobił się zmieszany.
Zaśmiałam się i złączyłam nasze usta, przyciskając go do fotelu.

_______________________________________
Nie mam prądu w domu i stwierdziłam że napisze rozdział jeszcze jeden, tak wiem że mnie kochacie. Xd

Boy That I never ForgotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz