26. Dziś Wigilia.

7.6K 565 79
                                    

Dziś Wigilia.

Zapewne ciszyłabym się tym, gdyby nie fakt że Luke bardzo niechętnie opuścił mój dom. Gdy musiał wrócić do swojej rodziny, wydawał się smutny a jego dłonie drżały. Nie chciałam go o nic pytać, ponieważ to nie moja sprawa, ale byłam zaniepokojona jego dziwnym zachowaniem.

Nigdy tak naprawdę nie opowiadał mi o swojej rodzinie. Nie wiem o jego rodzinie nic, oprócz tego że ma dwóch starszych braci, a jego ojciec jest cholernie bogatym architektem i inżynierem.

Luke ogólnie nie przepada za mówieniem o sobie, swoich zainteresowaniach, uczuciach a tym bardziej swojej rodzinie.

Zaprosiłam go na wigilię, ale grzecznie odmówił mówiąc że chce spędzić ten czas z rodziną. Mimo wszystko, błysk w jego oku mówił sam za siebie.

- Czy Luke przychodzi na kolację? - Zapytała mama, kręcąc się w kuchni w swojej wieczorowej sukience, przygotowując już ostatnie potrawy.

- Nie, będzie ze swoją rodziną. - Powiedziałam, biorąc od niej sól i wsypując szczyptę do zupy.

- Nie dziwię się mu, tyle czasu nie widział swoich bliskich. - Spróbowała zupy którą przed sekundą doprawiłam i uśmiechnęła się do mnie szeroko, unosząc oba kciuki do góry.

Usiadłam na krześle kuchennym i obserwowałam swoją mamę.

To pierwsza wigilia bez taty. To on zawsze czytał biblię i opowiadał te nieśmieszne żarty, które wszyscy uwielbiali, mimo że co roku mówił to samo. Pamiętam jak kilka lat wstecz, gdy byłam małą dziewczyną i stroiliśmy choinkę, wziął mnie na barana i poprosił abym założyła gwiazdkę a czubek. Byłam taka szczęśliwa, mimo że to on tak naprawdę ją założył, ponieważ ja nie wiedziałam jeszcze wtedy co to kąt prosty. Ale czułam się wtedy tak dobrze, bo tata miał mnie na swoich ramionach i było tak miło, rodzinnie.
Ludzie nie doceniają takich chwil. Dopiero gdy to wszystko się kończy, rozumiemy jak wiele te małe chwile dla nas znaczą. Nawet te głupie wygłupy, wspólnie w sypialni rodziców. Gdy razem zasypialiśmy na kanapie, oglądając bajki. Wtedy nie wydawało mi się to tak ważne. Teraz rozumiem, że to się nigdy nie powtórzy.

Gdy uświadomiłam sobie, że nigdy więcej nie usiądziemy wszyscy razem przy stole, coś we mnie uderzyło. Smutek, żal i tęsknota. Wszystko naraz spowodowało że po moich policzkach poleciały łzy.

Los chciał, żeby moja mama odwróciła się w tym samym momencie.

Nie musiałam nic mówić, ona wiedziała.

Podeszła do mnie i mocno mnie objęła.

- Tęsknie za tatą. - Jęknęłam, szlochając w jej ramię. Masowała moje plecy i całowała skroń.

- Wiem, malutka. - Powiedziała. - Ja też za nim tęsknie.
Przez dłuższą chwilę obie zamarłyśmy w uścisku. To mama go przerwała, odsuwając się i posyłając mi niesamowicie pocieszający uśmiech.
Wzięłam głęboki wdech, po czym odwzajemniłam uśmiech i wzięłam się do pracy.
Godzinę później, z zakupów wróciła Percy, oraz mała Melanie.
Nadal nie mogę uwierzyć że to będzie dziewczynka!
- Co z choinką? - Zapytała. Wszystkie trzy popatrzyłyśmy w stronę dużego krzaka stojącego w rogu salonu i czekającego na kolorowe świecidełka i bombki.
- Czekamy na resztę rodziny. To tradycja. - Powiadomiła dziewczynę moja rodzicielka.

Godzinę później wszyscy byliśmy w komplecie.
Pierwszy raz od kilku lat wigilia jest w naszym domu.
Zazwyczaj odbywała się u dziadków w górach, ale tym razem wszyscy uparli się na nasz dom.
Jest tu około dziesięciu osób.
Wszystkie siostry mamy.
Najstarsza, ale młodsza od mamy ma na imię Cecylia i przyjechała ze swoim mężem i pięcioletnim synkiem.
Kolejna to Lucy, niewiele starsza ode mnie. Jest tu wraz ze swoim narzeczonym, Frankiem.
Najmłodsza z wspaniałych trzech sióstr jest o rok młodsza ode mnie i ma na imię Michelle. Jest mi najbliższą ciotką, zapewne ze względu na wiek.
Jest tu także brat mojej mamy. Ma szesnaście lat i z tego co widzę, wpadła mu w oko Percy. Nie przeszkadza mu nawet to, że w jej brzuchu siedzi mały robaczek. Rozmawiają odkąd ich sobie przedstawiłam i wydają się być sobą zainteresowani.
Jest także oczywiście babcia i dziadek, których nie mogłoby zabraknąć.
Babcia ma już ponad siedemdziesiąt lat, a nadal wygląda na zgrabną pięćdziesiątkę. Jej krótko obcięte, brązowe loczki jak zawsze świetnie ułożone, a niewielka ilość makijażu pięknie podkreśla jej urodę, którą mama z pewnością po niej odziedziczyła.
Dziadek także jest niczego sobie. Jego niegdyś wysportowane ciało, nadal trzyma się całkiem nieźle. W dawnych latach był zawodowym pływakiem i wygrał mistrzostwa Ameryki w 1975 roku.
Choinka została wystrojona, tak jak zawsze. Niedbale i kolorowo, czyli tak jak uwielbiamy. Nigdy nie rozumiałam ludzi którzy stroją swoje choinki na złoto lub zamawiają ludzi do zrobienia tego. To tradycja, a kolory powinny być różnorakie!

...

- No, maluchu! - Usłyszałam za sobą głos dziadka. - Teraz ty otwierasz swoje prezenty! - Powiedział.
Zaklaskałam w dłonie z ekscytacji i znalazłam pierwsze pudełko z moim imieniem.
Zapakowane było w złoty papier, obwiązane wstążką w tym samym kolorze.
Popatrzyłam po twarzach wszystkich, po czym z ekscytacją rozdarłam papier.
W środku znajdowało się pudełko. Całe czarne.
Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się piękny naszyjnik.
Dopiero po chwili zobaczyłam co tak naprawdę znaczył.
Po jednej stronie była literka " L " a po drugiej " M ". Literki złączone były małym diamencikiem.
Wiedziałam że ten prezent nie jest od nikogo, kto znajduje się w tym domu.
Chciałam go teraz przytulić i podziękować mu i powiedzieć jak bardzo go kocham.
Tak bardzo, bardzo go kocham. 

_________________
Mój brak weny mnie przeraża.
Ponad tydzień zbierałam sie do napisania tego rozdziału... Przepraszam was, ale nie chciałam pisać na sile. I tak wyszedł beznadziejny. Następny będzie lepszy, przysięgam.

Boy That I never ForgotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz