Zwłoki są palone. Smród ciągnie się daleko i odstrasza okoliczną zwierzynę. Przyciąga ciekawskich. Znalazło się już paru odważnych nastolatków, którzy razem ze swoimi kumplami weszli na nasz teren, żeby sprawdzić co się tu odprawia. Jak szybko przyszli, tak i szybko zniknęli. Dziwne to wszystko. Tak jakby społeczeństwo w ogóle nie było poinformowane o toczącej się tutaj walce. Jakby nie wiedziało, że coś takiego w ogóle ma miejsce, podczas gdy chyba już wszyscy królowie świata, a przynajmniej tego kontynentu, zwołali się przeciwko nam. Może okłamują całą tą ludność... ale przecież nie da się oszukać wszystkich! Przecież widzą przechodzące wojska! Niemożliwe, żeby wszyscy byli ciemnym ludem który we wszystko wierzy... prawda..?
Myliliśmy się myśląc, że canteci nie chcą rozgłosu. Chcą go, i to bardzo. Manipulują władcami świata by wręcz im służyli. To bardzo proste. Wystarczy wpłynąć ludziom na ambicję, powiedzieć, że inne rasy będą się panoszyć, zabierać ziemię, dobra materialne. To wystarczy. A jeżeli nie, to przytaczają argumenty, pokazują przykłady, robią wszystko. Zawsze im wychodzi. W efekcie, są uwielbiani przez władców. Królowie są zafascynowani technikami niszczenia innych ras, oprócz walczenia armią. Dlatego też, w moich czasach pozwolono na placówkę badawczą.
To wszystko zmierza w bardzo złą dla nas stronę. Bardzo, bardzo złą.
Bo jak inaczej wytłumaczyć przyszłość bez innych ras i corvusów? Tylko naszą porażką... nie wiem co robić, nie wiemy co robić, jesteśmy w potrzasku.
Czasu jest mało. Budowa szklarni może i postępuje, ale to wszystko idzie za wolno. Niebawem mogą znów uderzyć i co wtedy? Już straciliśmy większość istnień. Nawet jeżeli dysponujemy tak śmiercionośnymi rasami jak mgła... ale osobników jest tylko kilka... jeżeli już nie mniej. Straciłam kilka osób ze swojego oddziału, naprawdę dobrych. Ich rodziny, cały oddział i ja, jako dowódca, przeżywamy ich śmierć. Zresztą większość corvusów też straciła swoich żołnierzy. Na szczęście nasza 12 nadal istnieje.
Ehh... przetarłam twarz ręką a potem oczy. Jestem zmęczona... wszystkim.
Co robię teraz? Siedzę w swoim pokoju i przeglądam ten dziwny notatnik. Zaczęłam czytać go od początku. Im bardziej się zagłębiam, tym bardziej się niepokoję. Notatnik zawiera wszystkie szczegóły corvusów, wszystkie manewry, opisy wojsk w danych miesiącach, spisy liczebności ras, wszystkie zamachy na rasy... tak jakby ktoś specjalizował się w dokumentowaniu wszystkiego. Może był szpiegiem? No cóż... wskazywałyby na to chociaż opisy funkcjonowania cantetów, ich sztuczki, zagrania, nasze zamachy na nich... też bardzo szczegółowe. Tak jakby Michael był podwójnym szpiegiem. Westchnęłam w ciszę. Nie wiem czy coś da mi analizowanie tego czegoś ale może jak będę czytać dalej to znajdę coś pożytecznego.
Przerzuciłam kolejną stronę. Znów daty.
Data zamordowania pośrednika, nazywał się Fin Trean. Coś o nim słyszałam, był świetnym przyjacielem, dobrym człowiekiem. Krótki opis jego osoby, dobry wojownik, wierny, żonaty z dziećmi. Szkoda go, pewnie rodzina płakała. Pod spodem opis zabójcy. Kobieta w kapturze, prawdopodobnie czarne włosy i ciemne oczy, blada cera, zwinna i cicha, zwana Spectro.
Przeszedł mnie dreszcz i zdrętwiałam gapiąc się tępo na opis zabójcy. To... to był opis mnie. Co prawda starej mnie, kiedy jeszcze byłam marionetką... ale... zabiłam pośrednika.
Czytałam dalej. Pod moim przezwiskiem widniało jeszcze wiele zamordowanych. Nie mogłam uwierzyć... było ich tylu... wszyscy by żyli gdyby nie ja... cholera.
Odłożyłam notatnik na biurko jakby ważył 20 kg. Opadłam plecami na oparcie krzesła. Pozwoliłam ręką bezwładnie wisieć. Gapiłam się tępo w ścianę przed sobą. Tu są spisane wszystkie moje morderstwa. Nawet po tylu latach... nadal czuję na sobie to piętno... Nie potrafię sobie wyobrazić, jak ciężko było mi je wybaczyć. Wszystkim.
Nienawidzę się za taką przeszłość. Chociaż już nic nie mogę zrobić. Co było to się nie odstanie. Nie dam rady zatrzymać siebie w popełnieniu tych morderstw. Zbyt dużo zaszłoby zmian w przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. Po cholerę oni mnie stworzyli...
__________________________________________
Dzisiejszy rozdział, powiedziałabym, trochę depresyjnie. Wiem, krótki. Chciałam w jednym rozdziale tak skompresować uczucia Denin. Wybaczcie, że akcja się tak ciągnie, ale spokojnie, mam wszystko zaplanowane. Nie zawiedziecie się :) Chyba, że ktoś uważa, że się wypaliłam... :(