Rozdział 4

62 10 3
                                    

Ćwiczenia pomagają mi się skupić. Uspokoić myśli. Opanować emocje. Wyćwiczyć kolejne techniki. Wypracować mięśnie. Są czymś koniecznym w moim życiu, ale i przyjemnym hm...hobby? Można tak to nazwać.

Co teraz robię? Kopię w bezbronny worek ćwicząc ataki. Dzisiaj sama. Bez Merlina ani trenera-pośrednika. Wsłuchuję się w ciszę i głuche uderzenia. Czuję na sobie wzrok Albisa. Siedzi gdzieś tam u góry na ściance wspinaczkowej i patrzy na mnie. Zawsze kiedy coś mnie dręczy, on jest gdzieś niedaleko. Zawsze. Czasem nie zdaję sobie z tego sprawy. Taki anioł stróż. Nawet kolor pasuje.

Sytuacja w naszej bazie pogarsza się z roku na rok. Brakuje żywności, brakuje pieniędzy do kupienia żywności lub nasion, brakuje wojowników. Canteci nas dziesiątkują, ale... odwdzięczamy się dwukrotnie. Nie mamy bezmyślnego mięsa armatniego jak oni. Mamy wyćwiczonych wojowników. To plusuje... nawet jeżeli toczymy walkę z całym światem.

Nie mam pojęcia jak długo wytrzymamy. Aż dziwne, że nie wprowadzili jakiś blokad na las żeby odciąć nam dopływ żywności. Ale w sumie, jeżeliby to zrobili, skazaliby na śmierć głodową wielu, okolicznych myśliwych, którzy utrzymują się tylko z tego, czy coś upolują czy nie.

Nie wiem jak dużo czasu spędziłam tutaj. Od skopania niewinnego worka po uniki z mieczem. Pod koniec już zaczęłam odczuwać zmęczenie. Oczywiście kruk zaraz dał znać żebym skończyła. Nigdy nie dał mi się przemęczać. Pewnie dlatego, że nigdy nie wiadomo kiedy Canteci uderzą. A ja w tym czasie muszę mieć siły.

Włożyłam miecz do pochwy na plecach. Powąchałam czy na pewno nie śmierdzę. O dziwo nie i bardzo się z tego cieszyłam. Nie chce mi się marnować czasu na kąpiel. Nie żebym nie lubiła się myć, nieraz bardzo brakuje mi tutaj higieny. Ale to jednak wymaga czasu...

Wyszłam z sali a za mną poleciał kruk. Zamknęłam starannie wielkie drzwi i poszłam na górę po śliskich schodach, w napięciu trzymając się ściany. Na końcu uniosłam ciężką klapę w podłodze i wreszcie wydostałam się do biblioteki. Kruk wyleciał tuż przed opadnięciem klapy. Dobrze, że go nie przytrzasnęło, bo było by raczej niefajnie.

Rozejrzałam się czy nie ma nikogo wokół. Na szczęście nie było. Poszłam, z rękami w kieszeniach do pokoju Merlina. Już po raz drugi zapraszał stworzyciela do siebie. Dzisiaj zaprosił nawet o świcie. Ciekawe co tam razem knują. Może jakąś nową broń, albo coś dzięki czemu będziemy mogli tu przetrwać jeszcze parę lat?

W tym samym momencie kiedy byłam już blisko celu, te otworzyły się ukazując ojca i Merlina stojących w drzwiach.
- Dobra, przynajmniej to już jest załatwione – powiedział spokojnie mistrz i spojrzał na mnie. - O, dobrze, że jesteś. Zaprowadzisz Daniela do jego pokoju. To ten pusty, wiesz który – pogonił nas i wszedł do środka zamykając drwi.
Spojrzałam na stworzyciela. Zamyślony, zmęczony i zmartwiony.
- Chodź – powiedziałam spokojnie i zaczęłam go prowadzić do pokoju.
Poszedł za mną, nie dbając o to by zachowywać się cicho, nigdy się zresztą w tym nie szkolił. Nigdy nie potrzebował się kryć. Muszę go trochę poduczyć bo kiedy przyjdzie co do czego, może się okazać dla nas zagrożeniem wykrycia. Może i panikuję, ale wolę być przezorna. Popracuję z nim sama albo z Amicem.

Doszliśmy do regału za którym krył się wolny pokój. Pokazałam tacie którą musi wyjąć książkę i gdzie sięgnąć żeby wyczuć uchwyt mechanizmu. Dałam mu spróbować samemu. Udało się, nie była to przecież rzecz specjalnie skomplikowana.

Regał odsunął się i ukazał wejście zakryte już trochę zużytą klapą. Popchnęłam ją w bok aż załapała i sama zaczęła się odsuwać. Zeszłam a za zaraz za mną stworzyciel. Kawałek drewna po chwili zaczął wracać na miejsce razem z regałem.

Kurz i stęchlizna. Dwa zapachy starości i doświadczenia. Oblepiała nas całkowita ciemność przyprawiająca o klaustrofobię. W takich chwilach, wyobraźnia zaczynała działać na własną rękę.

Znalazłam w kieszeni zapałki i zapaliłam jedną. Zaczęłam szukać jakiejś świeczki. Po potknięciu się o parę przedmiotów i napadnięciu mojego małego palca u stopy przez krzesło, w końcu znalazłam biurko i stojącą na nim świeczkę. Zapaliłam ją. Potem zobaczyłam kilka świeczek na ścianach z którymi też podzieliłam się ogniem. Wkrótce całe pomieszczenie było już ponuro oświetlone.

Spojrzałam na pokój chowając pudełko zapałek do kieszeni. Było mniej więcej takiej wielkości jak moje. Też było tu skromne łóżko, pusty regał, jakaś szafa i biurko z krzesłem. Były tu też ledwo widoczne otwory w suficie które docierały do powierzchni ziemi i dawały przedostać się świeżemu powietrzu. Pytanie, o co ja się tak potykałam? Pełno tu się walało książek nie na swoim miejscu. Ciekawe kto je tak porozrzucał. Bo raczej same nie spadły. Zaczęłam je zbierać z podłogi i układać na miejsce. Stworzyciel zaraz mi pomógł.
- I jak wam idzie? - zapytałam po chwili ciszy.
- Dobrze. Wyjaśniłem Merlinowi, że warto by wybudować szklarnię.
Spojrzałam na niego.
- Tylko tyle? Długo coś mu to wyjaśniałeś przez dwa dni.
- Nie tylko. Też opisałem mu dopływ wody pitnej, nawożenie, jak zaopiekować się niektórymi nasionami żeby wyhodować z nich rośliny. Co łączyć a co nie...
Zmarszczyłam lekko brwi z niedowierzaniem.
- Ty się na tym znasz?
- Przecież miałem mały ogródek przy domku.
- Mały.
- Ale interesowałem się – uśmiechnął się niemrawo.
Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Dobrze, że się uśmiecha. Ostatnio robił to tak rzadko.

- Skupiacie się na razie na tym byśmy przetrwali? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Tak, na razie to jest priorytet, bo jeżeli będziemy słabi wewnątrz to nie wygramy tej wojny.

Pokiwałam głową. Dobrze mówi.

- Potem będziecie pracować nad bronią?

- Tak, raczej tak.

- Raczej?

- Na pewno. Najpierw wewnątrz, potem zewnątrz.
- Dobrze.

Spojrzałam na okładkę książki którą właśnie odkładałam na półkę. Właściwie to nie była książka tylko jakiś notatnik. Chyba pamiętnik. Schowałam go do tylnej kieszeni.
- Pożyczam. Będę już szła, za godzinę mam wartę.
- Dobra, poradzę sobie i spróbuję coś jeszcze wymyślić.
- Powodzenia – rzuciłam przez ramię na odchodne. 


_____________________________________________________

Cześć! 

Przepraszam za brak akcji. Dopiero się rozkręca, jeszcze chwileczkę :)


Corvus IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz