Vern uważnie słuchał całej historii z ust Ranema. Z biegiem czasu jego brwi coraz bardziej się marszczyły. Kiedy sługus skończył opowiadać, Vern opadł na oparcie krzesła i zaczął wystukiwać palcami nerwowy rytm.
- Więc nic nie wiemy – mruknął. - Mamy parę śladów. Nigrum, naszyjnik z piórami... - zaczęłam wymieniać ale przerwał mi parsknięciem.
- Nie rozśmieszaj mnie! Dobrze wiesz, że to marne poszlaki!
Patrzałam na niego bez uczuciowo. Fakt, ślady były dosyć marne. Jedyne co wydawało się być przydatnym to pseudonim Nigrum.
- Lepsze to niż nic – odparłam.
Prychnął z pogardą. Przestał wystukiwać palcami nerwowy rytm i złożył dłonie w pięść dotykając nimi brody. Wzrok miał skupiony.
- Puszczę sieć, dowiem się co trzeba. Ranem, idź po Vertina – zarządził ostro i spojrzał na mnie. - A ty idź już. Dam ci znać kiedy będziesz potrzebna.
Z wielką chęcią uniosłam się z krzesła i poszłam do wyjścia. Lekko przyspieszonym krokiem wróciłam na swoje tereny. Dobrze, że nie muszę się w to aż tak angażować i, że znam prawdę. Przynajmniej ta zagadka nie spędza mi snu z powiek i nie przejmuję się tym czy znajdę ten notatnik czy nie.Wyszłam z ciemności tuneli i przez chwilę mrużyłam oczy, które przyzwyczajały się do blasku dnia. Było już popołudnie, słońce ładnie świeciło a mieszkańcy chodzili tu i tam załatwiając swoje sprawy, budując nowe rzeczy i dbając o naszą szklarnie. Piękny widok. Za piękny. Ech, cóż ze mnie za pesymistka.
Ruszyłam od razu do podziemnej biblioteki zdać relację Merlinowi. Po drodze, nie wiadomo skąd, przyłączył się do mnie Albis i usiadł na mojej głowie. Na ramieniu się nie mieścił. Spojrzałam w górę na niego.
- Ciężki jesteś wiesz?
W odpowiedzi zakrakał, jakby marudnie. Uśmiechnęłam się krzywo.
Doszłam do drzwi Merlina i zapukałam w nie cicho. Po chwili usłyszałam oschłe „wejść", co też zrobiłam.
Pomieszczenie jak zwykle było zatopione w półmroku, Merlin siedział przy biurku i kreślił jakieś plany albo mapy. Zawsze ma coś do roboty.
Usiadłam tam gdzie zawsze, czyli na jego łóżku, i czekałam aż mentalnie zaakceptuje, że ktoś wszedł do jego pokoju i się odwróci. Czasami po prostu lubił wypróbowywać naszą cierpliwość. Pewnie, żebyśmy lepiej potrafili panować nad emocjami. Chociaż z drugiej strony, mógł to robić nieświadomie... ale to do niego niepodobne. On wszystko ma zaplanowane.
I tym razem poczekałam dłużej. Siedziałam spokojnie, trochę rozglądałam się po pomieszczeniu które już tak dobrze znałam, chociaż chciałam mieć już tą relację za sobą. W międzyczasie Albis przeleciał z mojej głowy na swoje stanowisko, czyli na stojący pionowo kawałek okrągłego drewna, w który wbity był poziomo krótszy kawałek. Coś takiego jak dla papugi. Po tym porównaniu wyglądało to dosyć śmiesznie.
W końcu Merlin zaczął obracać się z krzesłem w moją stronę. Trzymał coś w rękach, co wyglądało to na kawałek materiału który udało się stworzyć Danielowi. Chwilę jeszcze zastanawiał się nad czymś, po czym nagle odłożył przedmiot na biurko i spojrzał na mnie.
- Na co czekasz? Zdaj relację.
Na ciebie czekam. Zaczerpnęłam więcej powietrza i zaczęłam opowiadać jak to wyglądało. Niczego nie okroiłam, bo też nie było sensu tego robić. Lepiej, żeby Merlin wiedział o wszystkim. Zresztą reszty i tak pewnie dowiedziałby się sam. Nie mam pojęcia jak on to robi. Może potrafi czytać w myślach?W połowie mojej opowieści zaczął drapać się po brodzie, a gdy dotarłam do śmierci staruszka, zmarszczył się nieznacznie.
- Można się było tego spodziewać – mruknął.
Pokiwałam głową.
- Vern szuka i szuka – dodał po chwili. - Niech szuka, nie znajdzie. Mam nadzieję, że nikomu o tym nie wspominałaś?
- Nie.
- Dobrze. Musimy zachować pełną dyskrecję.
- Wiem mistrzu – potwierdziłam spokojnie. - Vern powiedział, że niedługo znów mnie wezwie, jak tylko uda mu się uzyskać jakieś informacje.
Merlin pokiwał głową zamyślony, patrzał gdzieś w kąt i drapał się po brodzie.
- Dlaczego nie wykorzystuje tego, że możesz się przenieść w czasie? - zapytał nagle.
- Twierdzi, że mi nie ufa i woli nie ryzykować.
Merlin zmarszczył się jeszcze bardziej.
- To na pewno, ale jednak coś mi tu nie gra. Może to wszystko nie być tylko jego zachcianką. Tak jakby... na coś, albo na kogoś czekał.
Uniosłam lekko brwi. Na to nie wpadłam.
- Co masz na myśli? - spytałam ciekawa.
- Nie wiem. Może to być jakaś informacja, jakaś osoba, cokolwiek... co może da mu większą władzę.
Zasępiłam się nieco.
- Mało mu już? - burknęłam.
- Takim osobom zawsze było, jest i będzie mało – stwierdził ponuro.
________________________________________________________
Jedziemy dalej! W wakacje będę starać się dodawać rozdziały regularnie.
Taaak... Vern, co ty knujesz?