Rozdział 14

85 7 13
                                    


Przebywaliśmy wszyscy w jednym pokoju. Był dosyć mały, ale zawsze coś. Ciemno, duszno i wilgotno. Pod sufitem witał nas kolorowy grzyb. Czasami można usłyszeć odgłosy chodzących szczurów. Wszyscy spali oprócz mnie. Chociaż zmęczenie już mocniej dawało się we znaki, za nic nie mogłam usnąć. Burza emocji szalała w moim wnętrzu. Serce napędzało organizm. Poza tym już świtało. Tłumaczyłam sobie też, że lepiej, żeby ktoś jednak czuwał na warcie.

Moja kochana wyobraźnia snuła teorie i możliwości jakie daje Vernowi władza nade mną. Dręczyła mnie też nieustannie myśl, że notatnik Synira, tak, ten notatnik, leży sobie spokojnie u mnie na biurku. Każdy kto zna mechanizm może sobie tam wejść i go tak po prostu zabrać. Wiedziałam, że jest cenny, ale... zresztą ciekawe jak on się tam znalazł. Musiałabym porozmawiać o tym z Merlinem. Na osobności. Gdzieś gdzie ściany nie mają uszu.

Mój wzrok przyciągnął ruch. To Amina, siadała przecierając oczy. Spojrzała na mnie szybko, czujnie, czując mój wzrok. Zmarszczyła lekko brwi.
- Dlaczego nie śpisz?
- Czuwam – wzruszyłam ramionami.
- Mhm – mruknęła cicho.
- Dlaczego ty nie śpisz? - szepnęłam, tak by nie obudzić reszty.
Spojrzała na mnie lekko poirytowanym wzrokiem.
- Po prostu się obudziłam – wzruszyła ramionami. - Może to przez szczury. 

- Może - przyznałam, chociaż jej nie wierzyłam. 

Przekrzywiłam lekko głowę patrząc na nią. Doskonale wiedziała, że jej nie wierzę. Niczego nie potrafiłam wyczytać z jej mowy ciała, czego też uczył nas Merlin, ale miałam dziwne przeczucie, że się nie mylę. 

- Usiądź obok, poczuwamy razem – zaproponowałam spokojnie, widząc, że nie śpieszy się do ponownego zaśnięcia.
Przez chwilę patrzała na mnie niechętnie, ale w końcu się przysiadła. Poruszała się bezszelestnie ale przy tym z nieopisaną gracją, jak przystało na potężnego gada. Jej skóra, pomimo ciemności, lekko promieniała, a złote tęczówki, już całkowicie oddzielały się od ciemności.

Milczałyśmy dłuższą chwilę. Oparłam głowę o ścianę nie chcąc naruszać teraz jej prywatności. Jeszcze nie. Dopóki sama się nie odezwie, albo dopóki cisza nie potrwa zbyt długo.

Amina jednak przez bardzo długi czas, nie miała zamiaru odezwać się ani słowem.
- Koszmary? - szepnęłam.
Amina patrzała kamiennym wzrokiem w jeden punkt na ścianie. Po chwili spuściła wzrok, już mniej pewna. Tak podejrzewałam.
- Wspomnienia wracają? - mruknęłam spokojnie.
- Zamknij się – syknęła ostro, kręcąc głową.
Przeszedł mnie dreszcz. Mogłam się tego spodziewać, ale ton jej głosu.. nie pasował do niej. Teraz już wyraźnie widziałam, że cała jest spięta i, że z całych sił, stara się powstrzymać emocje. Na pewno nie było to proste. Więc milczałam, pozwoliłam jej się w miarę opanować, nie chciałam, żeby wybuchnęła na mnie gniewem. Patrzałam w ziemie.
- Siedzę obok zabójcy mojego ojca – syknęła przez ściśnięte gardło i spojrzała mi prosto w oczy. - Wystarczy ci? Po tych wszystkich latach... nadal boli, wiesz?
Ścięła mnie z nóg. Nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu całkowicie mnie zatkało. Siedziałam z lekko otwartymi ustami i po chwili uciekłam od jej wzroku. Lekko zacisnęłam zęby. Nie mogłam przecież teraz wypalić mechanicznego „Przykro mi". To byłby szczyt głupoty.
- Amina... - westchnęłam ciężko.
- Był cenionym pośrednikiem. Był najszybszym i najzwinniejszym smokiem jakiego znałam. Był po prostu niezastąpiony. A ty go tak po prostu... zabiłaś... - wyrzuciła starając się zachować cichy ton.
Oparła głowę o ścianę, zagryzła wargę i zacisnęła pięści próbując opanować emocje.
W mojej głowie szalało tysiące myśli. Próbowałam zlokalizować gdzieś w pamięci tego pośrednika, jego śmierć i okoliczności, cokolwiek.

Corvus IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz