Obudził mnie przez samo poruszenie się na łóżku. Otworzyłam zaspane oczy. Zobaczyłam jego też zaspaną ale i zaskoczoną twarz. Wątpię żeby się mnie tutaj spodziewał.
- Denin..? Kiedy tu przyszłaś? - zapytał marszcząc lekko brwi. - W nocy – odpowiedziałam spokojnie.
Uniósł się na ręce. Swoją drogą, dziwne, że się nie obudził kiedy tu przyszłam. Widocznie albo był bardzo zmęczony, albo udawał. Chyba wolałabym to drugie.
Usiadłam naprzeciwko niego, krzyżując nogi.
- Po co? - spytał obojętnie.
Nie przejęłam się tym... no może trochę.
- Chciałam... porozmawiać – odparłam spokojnie, patrząc mu w oczy.
- Mhm – mruknął tylko, po czym wstał, przeciągnął się i poszedł do kuchni.
Nastawiając wodę, pewnie na kawę, zapytał:
- Więc... o czym chciałaś porozmawiać? - zapytał niechętnie.
Wstałam z łóżka i podeszłam cicho do stolika przy którym zwykle piliśmy kawę i rozmawialiśmy. Stanęłam obok swojego krzesła. Nie usiadłam. Byłam spięta. Dopiero po chwili odpowiedziałam:
- Pewnie się domyślasz.
Postawił garnek z wodą na metalowej podstawce nad ogniem.
- Ta... - mruknął pod nosem.
Stanął z powrotem przy stole i wsypał sobie kawę do kubka, a potem do drugiego tyle ile zawsze sypał mnie. Przynajmniej dał jakiś znak, że nie chce mnie wyrzucić.A jednak cały czas stał plecami do mnie. Nie okazywał uczuć, jak to elfy zwykły robić. Odłożył spokojnie pojemnik na kawę na swoje miejsce. Przez dłuższą chwilę stał bez ruchu gapiąc się w ogień. W końcu westchnął ciężko, spuścił wzrok i oparł się rękami o stół, stojąc do mnie plecami. Nie ruszał się. Z wahaniem podeszłam do niego cicho, i delikatnie położyłam mu dłoń na plecach. Miał zamknięte oczy, ale wyraz twarzy wydawał się spokojny. Wydawał się.
- Amic... - szepnęłam. Gwałtownie otworzył oczy. Patrzał przed siebie obojętnie przez chwilę, po czym spojrzał na mnie. Patrzałam w jego oczy bez wyrazu. Bez bólu, bez wyrzutu, bez miłości, bez niczego. Zamknęłam swoje. Nie mogłam znieść myśli, że jest w tym stanie przeze mnie, że może tylko to wszystko było na chwilę, że nasza relacja tu i teraz się zakończy. Otworzyłam usta żeby powiedzieć, że lepiej już pójdę, ale na szczęście mi przerwał.
- Kiedy ci o tym opowiedziałem... - zaczął niechętnie.
Spojrzałam na niego, smutna i trochę zdziwiona.- Nawet na treningu zaczęły prześladować mnie dalsze wspomnienia... już niekoniecznie związane z tobą...
Przetarł twarz dłonią i stanął przodem do mnie. Garbił się. Nigdy się nie garbił.
Zaczęłam dostrzegać w jego oczach jakieś uczucia. Było to zestawienie smutku i determinacji.
- Po prostu... musiałem to przetrawić... Sam – podkreślił ostatnie słowo. - Nigdy przedtem nikomu o tym nie opowiadałem... No, może Merlinowi.
Uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Wzięłam go delikatnie za rękę, trochę niepewnie. Nie zabrał ręki.
- Jestem zawsze z tobą Amic. Przecież wiesz... – powiedziałam cicho.
W moich myślach brzmiało to lepiej. Pewnie ostatnią osobą do której by się zwrócił w tej sprawie byłabym ja. Parsknął cicho. Spuściłam wzrok. Zabrałam rękę i nic już nie mówiłam.
On odezwał się dopiero po chwili.
- Musiałem to znowu przetrawić sam – powiedział szybciej, jakby spokojniej i spojrzał na mnie. - Po prostu musiałem się otrząsnąć żeby się temu nie poddać.
Spojrzał na mnie a ja na niego. Uśmiechnęłam się niepewnie.
- Czyli... jest ci lepiej..? - zapytałam niepewnie.
Sapnął i po chwili na jego twarz wstąpił niewyraźny uśmiech.
- Wszystko w porządku Denin.
Odetchnęłam cicho z ulgą i uśmiechnęłam się lekko. Pocałowaliśmy się i przytuliliśmy tęsknie. Jednak żadne z nas nie umiało żyć bez tego drugiego.
- Wypijemy kawę? - zapytał przerywając ciszę.
- Tak - odpowiedziałam z uśmiechem.________________________________________
Mój wniosek z czasu kiedy mnie nie było: Przemęczenie pociąga za sobą koszmarne skutki zdrowotne. Nawet śmierć.