Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Na szczęście nie bolała mnie głowa po wczorajszym. Dalej w głowie miałam słowa Neymara na temat tej dziewczyny. Kurde ciekawi mnie o kogo chodzi. Brunetka, brązowe oczy. Wiele jest takich dziewczyn. W sumie to Neymar, więc zna tych dziewczyn całkiem sporo. Dlaczego ja myślę o Neymarze, skoro mam chłopaka?! Sel Ty idiotko.. A właśnie dziwi mnie to, że Sergi się nie odzywa. Zawsze o tej porze mnie budził. Dzwonił albo pisał. Dziwne trochę. Wyszłam z kabiny prysznicowej, w której mogłam zostać cały dzień bo było mi tak dobrze. Z dala od wszystkich. Chyba przydałoby mi się tak z jeden dzień spokoju. Muszę powiedzieć o tym tacie. Jestem zapisana na godzinę 12 do lekarza. Wyszło wreszcie, że to Sergi po treningu ze mną pojedzie. Tata ma do załatwienia ważne sprawy w klubie w sprawie tego meczu z Realem. Wejdę sobie sama do gabinetu, Sergi poczeka przed i będzie lux. Lubię jak ktoś się mną interesuje, martwi. Ale nie do przesady. Chyba zwrócę mu uwagę. W czasie moich porannych przemyśleń ubrałam się w brązowe rurki oraz biały top. Stanęłam przed lustrem i tak się sobie przyglądałam. Jestem brunetką o brązowych oczach, poznałam go jak na niego wpadłam, mam chłopaka, którego chyba kocham. Nie Selena co Ty gadasz. Masz chłopaka, którego kochasz. Tak, kocham Go raczej. Nie no teraz myślę jak jakaś suka. Ogarnij się Enrique. To nie możliwe, że mogło chodzić mu o mnie. Na pewno nie chodziło o mnie. Gdybym mu się spodobała od początku to pewnie zerwałby z Bruną. Dobra koniec myślenia o tych głupotach. Rozczesałam włosy, które związałam w wysokiego kucyka. Rzadko to robiłam, a było mi tak wygodnie. Posprzątałam po sobie i wyszłam z łazienki. Przez te głupie myśli chyba spędziłam tam z godzinę, co według mnie jest ogromnym wyczynem. Mój pobyt w łazience wynosi maksimum 30 minut. Usiadłam przy toaletce i stwierdziłam, że muszę zamaskować moje niewyspanie. Nałożyłam podkład, korektor, puder, bronzer, pomalowałam rzęsy, wypełniłam brwi i stwierdziłam, że wyglądam w miarę okej. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół do kuchni. Siedzieli już w niej rodzice oraz Lisa.
- Cześć Sel. - przywitała mnie ciepło.
- Hej Lis. - uśmiechnęłam się do Niej.
- Ciociu, ja będę czekać przed domem. - zwróciła się do mojej mamy i wyszła.
- Jedziecie gdzieś? - zdziwiłam się, że mnie też nie biorą.
- Tak, na zakupy. - odpowiedziała kończąc śniadanie. - Zrób sobie kanapkę. - dodała i wyszła. Mam wrażenie, że wszyscy są na mnie źli.
- Jak tam było wczoraj na imprezce z Neymarem? - zapytał nagle tata, kiedy wzięłam gryza kanapki. Myślałam, że się zadławię.
- Yyyy.. okej? - spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Pewnie się zastanawiasz skąd wiem. Słyszałem, że się z nim umawiasz. Miałem Cię zatrzymać, ale stwierdziłem, że to i tak bez sensu. Mam nadzieję, że przynajmniej dobrze się bawiłaś. - uśmiechnął się. A już myślałam, że będzie przypał.
- No dobrze sie bawiłam. - westchnęłam.
- Albo nie czujesz już tego samego co wcześniej do Sergiego, albo to tylko moje głupie przemyślenia. - stwierdził.
- Dlaczego Ty mnie tak dobrze znasz? - zaśmiałam się.
- Dam Ci dobrą radę. Przemyśl wszystko i nie rań Sergiego. - poradził mi.
- Dobrze, przemyślę wszystko. - odparłam. - Jedziemy?
- Jasne. - wstał od stołu i poszliśmy do przedpokoju. Założyłam botki na obcasie i czarną ramoneskę. Zamknęłam dom i wsiadłam do samochodu. - Weź Ty dzisiaj prowadź, bo mi się nie chce. - wybuchł śmiechem. Co mnie zdziwiło, bo zawsze z wielką łaska dawał mi samochód. Bał sie po prostu w końcu to jego drugie dziecko. Dba o niego jak o mnie. No może przesadzam, o mnie dba bardziej.
- Jesteś tego pewien? - zapytałam.
- W stu procentach. - stwierdził. Rzuciłam torebkę na tylne siedzenie i zajęłam miejsce kierowcy, a tata miejsce pasażera. Odpaliłam pojazd i wyjechałam na zakorkowane ulice Barcelony. Włączyłam sobie najlepszą piosenkę do jeżdżenia samochodem czyli Imany feat. Filatov & Karas - Don't be so shy. Zaczęłam śpiewać i tata też się dołączył. Miał dzisiaj jakiś dobry humor. I tak leciały różne piosenki od angielskich do hiszpańskich, aż dojechaliśmy pod ośrodek. Zaparkowałam idealnie na miejscu taty, po czym wysiadłam z samochodu. Zabrałam torebkę i zamknęłam pojazd. Oddałam tacie kluczyki i ruszyłam w stronę chłopaków. Stał tam Sergi, Neymar, Gerard oraz Luis.
- Cześć wszystkim. - przywitałam się machając im.
- Ooo moja najwspanialsza psiapsi przyszła! - przytulił mnie mocno Gerard. - Sergi jest na Ciebie mega wkurzony. - szepnął mi do ucha. Spojrzałam na niego zdziwiona i odsunęłam się. Przywitałam się z Neyem i Luisem. Podeszłam do Sergiego.
- Cześć - przytuliłam go, a on nawet tego nie odwzajemnił.
- Nie mam czasu jechać dzisiaj z Tobą do tego lekarza. Będziesz musiała wybrać się tam sama. - burknął i poszedł do szatni. Zrobiło mi się przykro, a zarazem głupio ponieważ chłopcy to usłyszeli. Gerard popatrzył na mnie z litością.
- Co za gbur. Mimo iż jest wkurzony, to nie powinien tak postąpić. - stwierdził Neymar.
- Dlaczego w ogóle on jest wkurzony? - spytałam, bo byłam zdezorientowana.
- Przez nas. - stwierdził Brazylijczyk siadając na murku przed wejściem.
- Jak to przez nas? - zdziwiłam sie.
- Ktoś uprzejmy podkablował mu, że byłaś wczoraj ze mną w klubie. - odparł.
- Że co? - nie mogłam w to uwierzyć.
- Ktoś nas widział i mu powiedział. - wzruszył ramionami.
- Selenka, jeśli chcesz to możemy z Tobą podjechać do tego lekarza. - zaproponował Gerard. - Nie przyjmujemy odmowy. Zresztą Shakira mnie przywiozła, bo potrzebowała mojego samochodu. - dodał.
- Nie odpuścicie, prawda? - objęłam ich ramieniem.
- Proste, że nie. W końcu jesteś naszą psiapsi. A czego się nie robi dla przyjaciół? - Hiszpan dał mi buziaka w skroń. Było mi miło, że chcą się mną zaopiekować. Weszliśmy do środka. Chłopcy udali się do szatni, a ja na murawę. Kiedy tam dotarłam zobaczyłam Coral. Chwila, chwila... Co ona do cholery jasnej tutaj robi? Ciśnienie podskoczyło mi masakrycznie. Byłam tak wkurzona, że nie wiem czy mogłabym zapanować nad sobą. O nie, nie, nie.. Nie zdenerwuje mnie tak łatwo. Będę robić dobrą minę do złej gry.
- Cześć Coral. - pomachałam jej, na co Xavi zrobił takie oczy że wyglądał na prawdę śmiesznie.
- Cześć? - odparła niepewnie. Podeszłam do Marca, Claudio i Jordiego Masipa. Przywitałam się z nimi i ruszyłam w stronę Hernandeza.
- Xavi! Heeeeej! - przytuliłam go mocno.
- Hej, dobrze się czujesz? - zdziwiło Go moje zachowanie.
- Jasne, że tak. - uśmiechnęłam się do niego.
- Niech będzie, że Ci wierzę. - poklepał mnie po plecach. Usiadłam sobie na przenośnej lodówce z piciem.
Półtorej godziny później trening się skończył. Wyszłam z boiska jako ostatnia.
- Tylko nie uciekaj nam nigdzie. - pogroził mi paluszkiem jak małemu dziecku Gerard.
- Dobrze Panie Pique. - zasalutowałam i usiadłam na parapecie.
- To narazie. - wyszedł z szatni Sergi.
- Poczekaj.. - powiedziałam, a on nawet nie zareagował. Wkurzyło mnie to niemiłosiernie. Niech te jego fochy znosi ktoś inny. Na pewno nie ja. Nigdzie nie mogłam sama wychodzić. Wiecznie nie będę siedziała w klatce. Chcę się trochę wyszaleć. Nie chcę żeby ktokolwiek mnie ograniczał. Strasznie mnie to irytuje.
- Selena.. - poczułam jak ktoś mnie szturcha.
- Co? - odpowiedziałam rozkojarzona.
- Stoje nad Tobą od pięciu minut. - westchnął Neymar. - Gerard czeka obok samochodu. - dodał.
- Jedziemy. - wyszliśmy z ośrodka. Zajęłam miejsce z tyłu i odjechaliśmy do przychodni na drugim końcu Barcelony. To było miłe ze strony Neya, że mnie zawiózł. Paliwo też jednak kosztuje.. To co, że jest jednym z najlepszych i najlepiej zarabiającym piłkarzy na świecie.
- Jesteśmy na miejscu. - stwierdził z uśmiechem Brazylijczyk.
- Dzięki chłopaki. To teraz poczekacie tutaj na mnie. - wysiadłam z samochodu.
- Kobieto, Ty chyba sobie żartujesz. - powiedzieli jednym głosem.
- Ych. - burknęłam.
- Nie narzekaj, tylko idziemy. - Brazylijczyk objął mnie ramieniem, a mi zrobiło się ciepło na serduszku. Chyba za tym tęskniłam.
- Ale do gabinetu wchodzę sama. - postawiłam sprawę jasno siadając w poczekalni na krześle.
- Nie. My wchodzimy z Tobą. - stwierdził Pique.
- Chłopcy, ja nie jestem małym dzieckiem. - burknęłam.
- Ale jesteś takim słodkim puckiem. - "wytargał" mnie za policzki napastnik FC Barcelony, tak jak robiły to babcie.
- Selena Enrique. - usłyszałam głos mojej lekarki.
- Dzień dobry. - powiedzieliśmy wszyscy jednym głosem.
- Ale obstawa. Dzień dobry. - zaśmiała się na ich widok.
- Przepraszam za nich. Po prostu uparli się żeby tu wejść. - przeprosiłam.
- Nie ma problemu. Miejsca mamy dużo. - uśmiechnęła się. - Więc co Ci dolega?
- Od kilku dni źle się czuję, kręci mi się w głowie. Mało jem, mam jakiś wstręt do jedzenia. Mam podwyższone tętno. - opowiedziałam o swoich objawach.
- Wiesz co, musimy pobrać Ci krew. Na wynikach wszystko wyjdzie. - stwierdziła.
- Dobrze. - zgodziłam się od razu i przesiadłam się na drugi fotel. Nie bałam się pobierania krwi, więc bez żadnych obrzydzeń patrzyłam się na zaistniałą sytuację.
- Wyniki będą na dniach. - odparła.
- Dobrze, do widzenia. - westchnęłam i wyszliśmy do gabinetu.
- Odważna jesteś. Neymar na ostatnim pobieraniu krwi zemdlał. - wybuchł śmiechem.
- Odezwał się nie lepszy. - walnął go w ramie i zaczął się śmiać. Rozbawiło mnie to.
- Selenka siadaj z przodu, bo Ney podwiezie mnie w międzyczasie. - stwierdził Gerard.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się. Zajęłam miejsce z przodu i odjechaliśmy aby odwieść Hiszpana. Kiedy już to zrobiliśmy dojechaliśmy do mojego domu. Neymar zaparkował na podjeździe.
- Do zobaczenia. - stwierdził.
- O nie, nie, nie. Wchodź na herbatę i obiad. Muszę się jakoś odwdzięczyć za poświęcony mi czas. Nie przyjmuję odmowy. - zaśmiałam się.
- Brzmi kusząco, akurat jestem głodny. - pogłaskał się po brzuchu. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu.
- Jestem! - ogłosiłam rodzicom. W kuchni była mama.
- Dzień dobry Pani Enrique. - przywitał się z moją mamą.
- Cześć. - posłała mu szczery uśmiech. - Siadaj, zaraz będzie obiad. - nakazała mu.
***
Po zjedzonym obiedzie poszliśmy do mnie na górę. Ney rozsiadł się na kanapie, a ja obok niego. Nagle zaczął dzwonić mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. To Sergi.
- Słucham? - odebrałam.
- Cześć, jak tam u lekarza było? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
- W porządku. - odpowiedziałam chłodno.
- Mogę wpaść do Ciebie? - zapytał.
- Nie, chcę odpocząć. Idę zaraz spać. - odmówiłam.
- No dobra. To do zobaczenia jutro. - westchnął, a ja się rozłączyłam.
- Czemu go spławiłaś? - zdziwił się Neymar.
- Bo mam dość jego fochów. - burknęłam.
- Przepraszam, że przeze mnie jest coś między wami nie tak. - zasmucił się.
- To nie jest twoja wina. Gdybym nie chciała wczoraj wyjść, to bym nie wyszła. Proste. - uśmiechnęłam się do Niego.
- W sumie masz i rację. - odwzajemnił uśmiech.
- Ogólnie to fajnie wczoraj było, nie narzekam. - poklepałam go po ramieniu.
- No mi też się podobało. - odparł.
- Przytul mnie. - powiedziałam nagle.
- Co? - zapytał zdezorientowany.
- Przytul mnie po prostu. - powtórzyłam i zrobił to o co poprosiłam. - Tęskniłam za tym. - stwierdziłam.
- Oj ja też. - westchnął.
- Mam pytanie. Jak nazywa się ta dziewczyna o której mi mówiłeś wczoraj w klubie?
- S.... - zawahał się. - Oj czy to teraz ważne? Nie mówmy o tym. - zakończył temat.
- Ech.. no dobr.... - nie dane mi było dokończyć, ponieważ niespodziewanie Brazylijczyk wbił się w moje wargi. Odwzajemniłam każdy jego pocałunek. Poczułam się głupio. Ale z drugiej strony fajnie. Po raz drugi mogłam poczuć się dobrze. - Dlaczego? - zapytałam bez tchu, kiedy się ode mnie oderwał.
- Nie wiem. Po prostu tego chciałem i to zrobiłem. - stwierdził. - Przepraszam, nie powinienem. - dodał.
- Zapomnijmy o tym i tyle. - zarządziłam.
- Dobrze.. - zauważyłam niezadowolenie w jego oczach... Na prawdę mi się to podobało. Nie wiem co się ze mną dzieje...
CZYTASZ
Soy tu sueno. | selena&neymar♥
Fanfiction"Po policzku spłynęła mi łza i zmoczyła jeansową koszulę piłkarza. - Ney... - spojrzałam w te Jego cudne brązowo zielone oczka. - Ćsiii.. - pocałował mnie w głowę.. - Nic nie mów. Tylko.. - odparł. - Tylko? - zapytałam spoglądając na Niego. - Tylko...