No to czas zacząć nowy dzień! Tak bardzo nie chcę mi się wstawać. Usłyszałam, że mój telefon wibruje. Zobaczyłam, że to od Neymara i zrobiło mi się na prawdę ciepło na sercu. Momentalnie się uśmiechnęłam, nawet tego nie kontrolowałam. Wyszło samoistnie.
Ney💕
Ney : hejo! Wstałaś już? Będziesz na treningu?😘
Ja : Hej! Właśnie się obudziłam, planuje być, ale nie wiem jeszcze. 😀
Ja : a na którą jest trening dzisiaj?
Ney : na 9
Ney : pamiętaj o dzisiejszej imprezie!😀
Ja : pamiętam!😅
Ja : od kiedy Ty o tej porze wstajesz?😏
Ney : a biegałem i wyszedłem z siłowni💪
Ja : to na mieście jesteś?🙌
Ney : coś Ty! Mam siłownię w domu😹
Ja : poćwiczymy kiedyś razem😊
Ney : *wysłał załącznik*Ney : chyba zaraz jadę do klubu, bo mi się nudzi tutaj😏
Ja : sam tam będziesz?😛
Ney : pewnie jeszcze chłopcy😊
Ney : dobra, jadę do zobaczenia😏
Pół godziny później..
Ney : *wysłał załącznik*Ney : Zobacz jak on na Ciebie wyczekuje🙇
Ney : Pozdrawiam, Twój najukochańszy przyjaciel 💏
Ney : Przyjeżdżaj bo mi się nudzi😰
Ja : Świry 😅
Ney : Twoje oczywiście😘Chwilę po wiadomościach Gerarda z telefonu Brazylijczyka zaczął dzwonić mój telefon. Nie musiałam się domyślać kto to, ponieważ na dzwonku miałam piosenkę, którą Gerard sam sobie ustawił.
- Co jest kurwa, raz, dwa, trzy? - wybuchł śmiechem. Zawsze mnie tym rozśmieszał. - Selena weź przyjedź bo nam się nudzi.. - zaczął.
- Jeśli dasz mi się w spokoju ubrać to zabiorę się z tatą baranie. - powiedziałam.
- Ooo.. jesteś naga? - słyszałam w oddali śmiech Andresa.
- Oczywiście. - zaśmiałam się. - Dobra dajcie mi dwadzieścia minut. Ogarnę się, zjem i będę.
- Okej, czekamy. - powiedział i się rozłączył. Stanęłam przed szafą i wyciągnęłam brązowe rurki oraz czarny dłuższy sweter. Poszłam do łazienki i wykonałam poranną toaletę, pomalowałam się tak jak zawsze i ubrałam. Zakładając jeszcze botki na obcasie zeszłam na dół do kuchni.
- Cześć tato, jadę z Tobą. - oznajmiłam zabierając mu jedną kanapkę z talerza.
- Cześć córcia, jasne. - zaśmiał się. Szybko zjadłam i zakładając kurtkę wyszłam z domu. - Skoro jedziesz to Cię wykorzystam, wsiadaj za kierownicę, dzisiaj prowadzisz. Tylko nie zepsuj go. - poinformował mnie tata.
- Dobrze. - zabrałam od niego kluczyki i zajęłam miejsce kierowcy. Zdziwiło mnie to, ponieważ tata zaczął pożyczać mi samochody, pozwalał mi prowadzić. Nie wiem co sie z nim dzieję. Może przekonał się, że jestem w miarę dobrym kierowcą. Ale oj tam, ważne że daje mi samochód. To najważniejsze. Włączyłam sobie piosenkę "Don't You Need Somebody" i odjechałam do ośrodka.
Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu, ponieważ wybrałam krótszą drogę. Zaparkowałam samochód oczywiście na miejscu taty, po czym zamknęłam auto i oddałam kluczyki tacie.
- A Ty gdzie idziesz? - zapytał kiedy ominęłam Marcia, Jordiego i Sergio mówiąc im tylko "cześć".
- Na boisko, chłopaki dzwonili. - odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.
- To idź. - uśmiechnął się i szybkim krokiem udałam się do moich przyjaciół.
- O ubrałaś się. - stwierdził Gerard kiedy mnie zobaczył. - Cześć kochanie. - dodał i się do mnie przytulił.
- Hej. - odwzajemniłam uścisk. Zaczęłam witać się ze wszystkimi, po czym na końcu podeszłam do Neymara. - Na którą jest ta impreza?
- Na 22.00 - oznajmił. - Gerard też będzie. - dodał. Spojrzałam dwuznacznie na Gerarda.
- No co? Shak wyjechała z dzieciakami, to ja nie będę sam siedział w czterech ścianach. - zaczął się bronić.
- Przecież ja nic nie mówię. - wybuchłam śmiechem.
- Gerardzie Pique właśnie zrobiłeś z siebie głupka. - poklepał go po ramieniu Andres.
- To w takim razie ja z Gerardem przyjadę pod Twój dom tak przed 22.00 okej? - zaproponowałam Brazylijczykowi.
- Nie ma problemu. - uśmiechnął się i ruszył w stronę chłopaków.
- Geri jest sprawa. - wzięłam go na stronę.
- Dajesz maleńka. - zachęcił mnie.
- Musisz ze mną po treningu pojechać na zakupy. - oznajmiłam.
- Z chęcią. - stwierdził. - Jedziemy dziś do Terrassy? - zaproponował.
- Możemy jechać. - zauważyłam, że się ucieszył.
- To okej. - szeroko się uśmiechnął.
- W takim razie po treningu jedziesz ze mną na zakupy, później do mnie i potem do Terrassy, a następnie do własnych domów, żeby się naszykować i jedziemy na imprezkę. - powiadomiłam go.
- Nie, zróbmy tak. Zanim pojedziemy na zakupy, to zajedziemy do mnie. Zostawię torbę i zabiorę rzeczy. - powiedział kiedy szliśmy w stronę reszty.
- Okej. Tylko szybko po tym treningu, bo ja nie będę na Ciebie czekać modnisiu. - nakazałam mu.
- Jasna sprawa Królowo. - wybuchł śmiechem.
***
Tuż po treningu wyszłam z boiska i usiadłam na parapecie tuż obok szatni. Czekałam chyba z 20 minut. Wyszła większa część chłopaków. Nawet Neymar, a wiadomo jak on lubi się stroić.
- Jedziemy? - nareszcie wyszedł.
- A to dlatego się tak śpieszyłeś! - ryknął Jordi i zaczął się śmiać.
- Śpieszył się? Ja jak się śpieszę to robię wszystko w mgnieniu oka. - odparłam obrażona.
- Była kolejka do pryszniców. - wyjaśnił.
- Niech Ci będzie, ale wisisz mi lody w ramach przeprosin. - oznajmiłam.
- Dla Ciebie wszystko. - zaśmiał się kiedy odjechaliśmy do jego domu. - To co teraz do mnie i na zakupy?
- Tak właśnie. Wybiorę Ci jakieś ładne ciuchy, oczywiście jeśli mnie dopuścisz do szafy. - zaproponowałam.
- Jasne, że Cię dopuszczę. - wybuchł śmiechem wchodząc do garderoby.
- Cholera Gerard! Ile Ty masz ubrań! - złapałam się za głowę.
- To tylko 1/3. - machnął ręką. - Chcesz jedną koszulkę? Będziesz mogła w niej spać. - podał mi jedną ze swoich koszulek. Była jasno niebieska ze znaczkiem nike. Spodobała mi się. Skoro chcę mi ją dać to z chęcią wezmę.
- Ja nie mam tylu co Ty. - wybuchłam śmiechem. - Z chęcią ją wezmę, dziękuję. Dobra, muszę wybrać Ci ubranie.
- Wybieraj, a ja sobie posiedzę. - stwierdził i usiadł sobie na fotelu w kącie. Z szafy wyciągnęłam jeansy oraz czarną koszulkę z nadrukiem NIKE po czym stanęłam przy szafce z koszulami. Zastanawiałam się jaką koszulę dobrać, aż wreszcie wybrałam niebieską w kratkę.
- Proszę bardzo. Do tego załóż czarne air maxy albo roshe runy. - podałam mu wybrane przeze mnie ubrania.
- Ideolo. - spodobało mu się. - Spakuje sobie jeszcze je do torby.
- Okej. - powiedziałam i zabrałam mu kluczyki po czym wyszłam z jego willi. Zaparkował samochód na podjeździe więc musiałam wyjść przed bramę. Kiedy już miałam wsiadać do auta zaczepiły mnie dwie małe dziewczynki.
- Ojej.. Selena - powiedziała jedna z nich. Była zaskoczona. W końcu wyszłam z domu Gerarda Pique a nie swojego.
- Tak to ja. - szeroko się uśmiechnęłam. Było mi miło, że mnie rozpoznały. Zawsze się dobrze czułam kiedy ludzie rozpoznawali mnie na ulicy, ale mimo wszystko bardzo ceniłam sobie swoją prywatność.
- Czy możemy zdjęcie i autograf? - zapytała druga dziewczynka.
- Jasne. - zgodziłam się. Nigdy nie dawałam nikomu autografów. Jedynie prosili mnie o zdjęcie. Zrobiłam sobie z każdą selfie oraz dałam autografy. - Skąd jesteście?
- Z Polski. - dobrze, że im nie odmówiłam.
- No to faktycznie daleko od domu jesteście. A jest z wami ktoś dorosły? - trochę zaczęłam się o nie martwić.
- Jesteśmy niedaleko centrum więc wybrałyśmy się na małą wycieczkę po okolicy. Nasi rodzice siedzą obok fontanny. wiemy jak tam trafić, nie pierwszy raz jesteśmy w Barcelonie. - wyjaśniła jedna z nich.
- No dobrze. - odetchnęłam z ulgą.
- A wy kim jesteście? - wyszedł z posesji mój przyjaciel. Bardzo nie lubił jak ktoś naruszał jego prywatność. Nie lubił jak ktoś kręcił się obok jego domu.
- Te dziewczynki przechodziły przez okolicę i akurat natrafiły na mnie no i tak sobie gadamy. - wyjaśniłam i posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, żeby był miły.
- Gerard Pique.. - jedna z nich nie wierzyła własnym oczom. - Uwielbiam Cię, świetnie grasz. Właśnie spełniło się moje marzenie. Mogę zdjęcie? - ta dziewczynka była w takim szoku, że aż się rozpłakała.
- Tak to ja. - zauważyłam, że Hiszpan zmiękł. Rzadko to robił. - chodź przytule Cię. - dodał i ta dziewczynka wypadła wręcz w jego ramiona.
- Zrobi nam ktoś zdjęcie? - zapytała.
- Mogę zrobić, ale najpierw otrzyj łzy. To zdjęcie musi być wyjątkowe. - wyciągnęłam z torebki paczkę chusteczek i dałam jej. Młoda brunetka posłuchała mnie po czym przytuliła się do Gerarda i zrobiłam im zdjęcie. Było takie kochane. Strasznie mi się podobało.
- Dziękujemy wam bardzo. Jesteście kochani. - stwierdziła dziewczyna. - Mogę zatrzymać te chusteczki?
- Pewnie, że tak. - pozwoliłam jej. Pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do samochodu po czym odjechaliśmy w stronę galerii.
- Wiesz co? Sprawiło mi to radość, że ta fanka mnie tak przytuliła. - stwierdził dojeżdżając na podziemny parking.
- To jest świetne. Uwielbiam to jak sprawiam innym radość. Może poświęcał byś więcej czasu fanom? Wiesz.. zatrzymał się jak wyjeżdżasz z ośrodka? - zaproponowałam.
- Chyba będę to robił, bo spodobało mi się. To miłe. - jeszcze takiego Gerarda nie znałam. Wsiedliśmy z samochodu po czym podjechaliśmy schodami na górę. Oczywiście weszliśmy do mojego ulubionego sklepu czyli H&M. - Co Ty będziesz kupować? - zapytał chodząc za mną po sklepie i macając każdy ciuch.
- Spodnie i jakaś bluzkę albo body. - odpowiedziałam na jego pytanie.
- Dobrze. - odparł. - Jaki masz rozmiar?
- Spodnie 36 a body lub bluzka S. - oznajmiłam i zniknął z zasięgu mego wzroku. Olałam to kompletnie i zaczęłam szukać czegoś fajnego. Niestety nic ciekawego nie znalazłam poza dwoma sweterkami, które tak mi się spodobały, że musiałam je mieć. Kiedy szłam już do przymierzalni aby je przymierzyć usłyszałam krzyk Gerarda.
- Selenka! Poczekaj! ZNALAZŁEM! - ludzie zaczęli się na mnie patrzeć, a ja byłam czerwona jak cegła.
- Nie krzycz tak.. co znalazłeś? - zapytałam ciszej.
- Dwie pary spodni oraz granatowe body i ładną bluzeczkę. Przymierz. - podał mi wybrane ciuchy. Ruszyłam do przymierzalni i zaczęłam przymierzać ciuchy. Oczywiście sweterki oraz dwie pary spodni były dobre więc na pewno je zakupie. Bluzka również była okej. Nawet w przyzwoitej cenie. Body leżały na mnie idealnie. Nie wiedziałam, że on ma taki gust. Chyba częściej powinnam go zabierać na zakupy. Przebrałam się w moje wcześniejsze ubrania i wyszłam z przymierzalni z ciuchami które chciałam kupić. - I jak? - od razu Gerard mnie napadł.
- Są bardzo fajne. Masz świetny gust. - pochwaliłam go.
- Cieszę się, że Ci się podobają. - ucieszył się i ruszyliśmy do kasy.
- Poproszę 200€. - odparła kasjerka pakując mi ciuchy do dużej torby.
- Proszę bardzo. - podałam jej dwa 100€ banknoty. Pani dała mi jeszcze paragon i Gerard zabrał moje rzeczy. Stwierdził, że on jest mężczyzną i to on będzie nosił zakupy.
- Słuchaj Sel. Zajdźmy jeszcze do CCC. Widziałem tam takie śliczne botki na koturnie dla Ciebie. - namówił mnie po czym weszliśmy do jeszcze jednego sklepu. Faktycznie buty były prześliczne oraz wygodne. Za namową Geriego je wzięłam.
- Geri ja z Tobą zbankrutuje. - wybuchłam śmiechem.
- O to się nie martw. Jak coś to Ci dam. - to mnie pocieszył.
- Dzięki. - zaśmiałam się.
- Ależ nie ma za co. - odparł kiedy dojeżdżaliśmy do mojego domku. Zabrałam swoje zakupy i od razu poszliśmy na górę.
- Gerard, co mam założyć na imprezę?
- Weź te body i czarne spodnie z dziurami. A i do tego te botki. Będzie to ładnie wyglądać. A i do tego tą czarną kurtkę to w której jeździsz. - doradził mi.
- Dziękuję bardzo. - stwierdziłam dając mu buziaka w policzek.
- Głodny jestem ide zbajerować twoją mamę. Ona mnie lubi więc zrobi mi coś do jedzenia. - stwierdził z pewnością siebie i zszedł na dół do kuchnii.
- Cześć dzieci. - powiedziała z uśmiechem mama. - Będziecie jedli bitki w sosie pieczeniowym z ziemnkaczkami i sałatką grecką? - Geri nie musiał jej bajerować.
- kocham panią! - wrzasnął na cały dom rzucając się na nią.
- Oho Gerard przyszedł. - usłyszałam głos taty z salonu.
- skąd wiesz, że to Gerard? - zdziwiło mnie to.
- wszędzie poznam ten jego wrzask. - wybuchł śmiechem tata wchodząc do kuchni.
- witam trenera. - powiedział Pique.
- Luis a nie trener. - poprawił go. - jesteś ze mną w bliskich relacjach tak jak Andres lub Xavi czy Sergio więc mów mi po imieniu. Oczywiście poza treningami. - dodał.
- dobrze. - przytaknął.
- Geri masz talerze. - podałam mu je i zaczął rozkładać. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Oczywiście od razu poszłam otworzyć. W drzwiach stał kurier z ogromnym pudłem. Dobrze wiedziałam, że są tam słodycze za 200€. Od razu zaniosłam ją na górę aby nikt się do nich nie dorwał. Postawiłam je za łóżko.
- Kto to był? - zapytał tata kiedy wróciłam do nich.
- Kurier. Przywiózł mi paczkę od kumpla. Stare dzieje. - odpowiedziałam.
- No dobra. - uśmiechnął się. Usiadłam do stołu i mama podała obiad. Trochę u Gerarda oraz na zakupach nam się zeszło. Była już 17.27. Kiedy skończyliśmy jeść, od razu poszłam do taty żeby wyprosić go o R8.
- Tatoo.. mogę pożyczyć R8 na 4 godzinki?
- Możesz tylko uważaj na niego. - zgodził się podając mi kluczyki. Wyszliśmy do przedpokoju. Założyłam moje botki na płaskiej podeszwie i moją skórę. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do mojego kochanego brum bruma. Oczywiście zanim odjechałam zmieniłam playlistę na moją bo tata słucha innych piosenek. Włączyłam akurat "Adele - Send My Love (To Your New Lover)" odpaliłam silnik i odjechałam w stronę autostrady. Oczywiście rozpędziłam się na autostradzie do 240 km/h. Teraz wiedziałam, że żyje. Gerardowi zbytnio nie przeszkadzała moja szybka jazda. Odpowiadało mi to, bo nie truł mi nic nad głową. Kiedy zjeżdżałam na trasę do Terrassy zaczęłam śpiewać "Outside" Calvina Harrisa i Ellie Goulding. Kiedy piosenka się skończyła dojechaliśmy pod opuszczoną autostradę. Czekał już na nas David.
- Siema Enrique! Przyszło? - przytulił mnie na powitanie.
- Siema Martinez! Pronto, że przyszło. - odwzajemniłam uścisk. - Przywiozłam Ci dzisiaj Twojego ulubionego kolegę.
- Cześć Gerard. - przywitał się z nim.
- Siema Siema. - przybił mu piątkę. - O co się dzisiaj ścigamy?
- Enrique wymyśl coś. - David posłał mi szczery uśmiech.
- Na pewno nie o słodycze. - stwierdziłam. - o dwie paczki fajek. - wymyśliłam. Gerard tego nie skomentował.
- w porządku. - podaliśmy sobie dłonie, a Gerard przeciął.
- Geri wsiadaj na motor. - nakazałam mu zakładając kask i zasiadając na moją maszynę.
- Już, już. - odparł i usiadł za mną. Zauważyłam, że się rozluźnił. Nie bał się tak jak ostatnio.
- Widze, że się już nie boisz. - stwierdziłam.
- Zauważyłem, że to nie jest aż takie niebezpieczne więc nie mam czego się bać.
- Dobra! Start! - i wystartowaliśmy. Na liczniku miałam już maximum. Nie mogłam zmarnować okazji na dwie darmowe paczki papierosów. Oczywiście tak samo jak wczoraj i dziś wygrałam. - Enrique Ty oszukujesz. - stwierdził mój przyjaciel.
- Nie mam jak. - zaśmiałam się. - Dawaj moje fajury. - wyciągnęłam rękę i David dał mi dwie paczki. Pogadaliśmy chwilę i wróciliśmy do mnie. Było już po 21.
***
Usłyszałam pukanie do drzwi. Kto do cholery o tej porze ode mnie coś chce? Jest 3 nad ranem. Niepewnie poszłam na dół i otworzyłam drzwi. W wejściu stał pijany w trzy dupy Neymar. Na imprezie się tak nie schlał. Nawet odwiózł mnie taksówką pod sam dom.
- Neymar gdzie Ty się tak schlałeś? - zapytałam prowadząc go do mojego pokoju.
- Piłem sam! Ha! Sam się tak napiłem! - śmiał się.
- Chodź na taras. - nakazałam mu i posadziłam na krześle na moim tarasie a raczej ogromym balkonie. - Siedź tutaj. Przyniosę Ci wody i coś do jedzenia. Szybciej wytrzeźwiejesz jak zjesz coś na ciepło. - powiadomiłam go. Zeszłam do kuchni i zrobiłam mu ser na gorąco na chlebie tostowym. To było jedyne na co miałam pomysł. Zrobiłam takich 5. Wzięłam jeszcze butelkę wody i szklankę dla niego. Szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju na taras. Na szczęście nic głupiego nie zrobił. - Masz zjedz to a potem popij. - postawiłam przed nim talerz z tostami. Nalałam mu jeszcze wody do szklanki.
- Ale Ty o mnie dbasz.. - westchnął zajadając się przyrządzonym przeze mnie jedzeniem.
- Muszę o Ciebie dbać. - uśmiechnęłam się odpalając papierosa. Wiem, że to było złe bo nie powinnam palić ale niestety ostatnie sytuację mnie to tego zmusiły.
- To jest takie kochane. - bełkotał z zapchaną buzią. - Jesteś taka wspaniała. Dlaczego ja nie zostawiłem dla Ciebie Bruny? To chyba była najgorsza decyzja. Kocham Cię od wtedy jak pierwszy raz Cię pocałowałem wtedy po tej imprezie u Rafy. Chciałbym z Tobą być. - wyznał.
- Ney przestań, jesteś pijany. - skarciłam go.
- Na trzeźwo powiem Ci to samo. - fuknął jak małe dziecko. - Na prawdę mi na Tobie zależy. - westchnął..
CZYTASZ
Soy tu sueno. | selena&neymar♥
Fanfiction"Po policzku spłynęła mi łza i zmoczyła jeansową koszulę piłkarza. - Ney... - spojrzałam w te Jego cudne brązowo zielone oczka. - Ćsiii.. - pocałował mnie w głowę.. - Nic nie mów. Tylko.. - odparł. - Tylko? - zapytałam spoglądając na Niego. - Tylko...