*VII*

55 8 2
                                    


 -Przepraszam.-mówię zapłakana.
-Już nie przepraszaj.-odpowiada mi Zack wtulając mnie do siebie jeszcze mocniej.
-Chodź do środka bo jest strasznie zimno.-mówi, po czym wprowadza mnie do szpitala.
Siadamy w malutkiej, szpitalnej kawiarence gdzie jest bardzo ciepło. Zack postanawia przynieść mi gorący napój na rozgrzanie się.
W tym czasie dzwoni mój telefon. Zagapiona w ścianę, nie zwracam na to uwagi. Łzy spływają mi same po policzkach, nie mogę nad tym zapanować.
-Proszę.-Zack podaję mi gorącą czekoladę ze szpitalnego automatu.
Widząc mój stan i to, że nie reaguję chłopak siada obok mnie.-Proszę cię.
Ocykam się i bez słowa biorę napój do ręki.
-Dziękuje.-odpowiadam nadal zamyślona.
Mój telefon dzwoni ponownie, znów nie zwracam na niego najmniejszej uwagi.
-Nie odbierzesz?-pyta mnie Zack.
-Hm?
-No, dzwoni twój telefon. Może lepiej odbierz.
Patrzę zdezorienowana na komórkę i odbieram. To tata.
-Halo?
-Dzwonili do mnie. Zaraz będę w szpitalu. Nie ruszaj się stamtąd i nic sobie nie rób. Wiem do czego jesteś zdolna.- odzywa się.
-Spokojnie. Zack mnie pilnuje.-odpowiadam krótko z zamyślonym wzrokiem.
-Kto to Zack?-pyta mnie.-Z resztą pogadamy na miejscu.
-Rozłączył się.-mówię do Zacka.
-Czemu?-pyta mnie.
-Nie wiem.
-Co mówił?
-Nie wiem.
-To co wiesz?-pyta lekko poirytowany.
-Nie wiem.-odpowiadam po czym mdleję.

 Budzę się chwilę potem nadal w tym samym miejscu w objęciach Zacka.

-Zawsze ja cię muszę łapać?-śmieje się lekko chłopak.
-Na to wychodzi-odpowiadam z uśmiechem ledwo żywa.
-Zemdlałaś na bardzo krótko, to raczej z tego stresu i zmęczenia. Co ty na to, żeby jechać do domu?-pyta mnie.
-No dobra.
W tym samym momencie dzwoni do mnie tata.
-Tak?-odbieram.
-Córeczko, bardzo cię przepraszam ale nie dam rady przyjechać. Niestety.
-Że co?-pytam zawiedziona.-Czemu?
-Praca wzywa.. Zadzwonił do mnie właśnie szef i..
-Świetnie.-przerywam mu następnie rozłączam się rzucając telefonem o podłogę.
-Co się stało?-pyta mnie Zack.
-Jadę autobusem do domu.
-Słucham? A twój tata? Miał przyjechać.
-Miał. Ale wybrał pracę. Przecież tylko jego była żona umarła a jego córka nie chce już żyć. Ale praca ważniejsza.-odpowiadam załamana.
-Nie wierzę.-patrzy na mnie zaskoczony.-Nie ma mowy, nie pojedziesz nigdzie autobusem. Ja cię zawiozę.
-Nie chce ci robić problemów.-oznajmiam.
-Nawet tak nie gadaj, jedziesz ze mną i koniec.-mówi stanowczym głosem.
-Dam sobie radę.-odpowiadam uparcie, po czym Zack bez zastanowienia bierze mnie na ręce niczym pannę młodą i idzie w stronę swojego motoru.
Sadza mnie na niego i wyjmuję dodatkowy kask a następnie zakłada mi go nagłowę. Wkłada swój , a następnie odjeżdżamy. Podaje mu wcześniej swój adres. Po półgodzinnej jeździe jesteśmy już na miejscu.

Pamiętnik SuzanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz