*XIV*

40 6 2
                                    

-Co ty robisz?-pytam przestraszona.
-Nie udawaj że tego nie chcesz.-mówi przygryzając wargę oraz spoglądając na moje piersi.
-Czego? Proszę cię zostaw mnie!-krzyczę.
James od razu ucisza mnie, kładąc dłoń na moich ustach. Teraz na prawdę strasznie się boję. Czuję się sparaliżowana.
-Nie stresuj się tak malutka.-mówi dalej, zbliżając się do mojej szyi.
-Puść mnie!-krzyczę.-Pomo..
Próbuję wezwać pomoc, lecz ciągle mnie ucisza. Chłopak dociska mnie do drzewa, po czym zaczyna mnie całować. Nie odwzajemniam pocałunków co bardzo wyprowadza go z równowagi. Robi się strasznie agresywny.
-No dalej dziwko!-krzyczy.
Tak strasznie się boję. James zaczyna się do mnie coraz bardziej dobierać. Zaczyna podnosić mi koszulkę do góry.
Próbuje się bronić krzycząc i wyrywając się mu.
-Spokojniej, bo będzie bardziej bolało!-grozi mi.
Pluję mu w twarz. James patrzy na mnie przez chwilę po czym policzkuje mnie z całej siły. Łzy lecą mi ciurkiem po policzkach.
-Zostaw mnie, błagam.-proszę przez łzy.
-Jak się zabawimy, to cię zostawię!-krzyknął tak głośno, że się skuliłam.
On chce mnie zgwałcić.
-Błagam, zostaw mnie!-krzyczę, mocno szlochając.
-Oj już nie udawaj niedostępnej. Wiem, że tego chcesz.
-Zostaw mnie.-ponownie błagam, jeszcze bardziej płacząc.
Nagle James zostaje ode mnie oderwany i mocno rzucony o ziemię. Ląduje tak mocno, że kuli się z bólu.
-Co ty do cholery wyprawiasz?!-Krzyczy Luck.
-Ta suka jeszcze będzie moja. Zobaczysz!-James mówi to tak, jakby niczego się nie bał. Mimo, iż leci mu krew z rozciętej głowy.
Luck podnosi chłopaka za koszulkę.
-Masz się do niej tak nie zwracać i się od niej odpierdolić! Rozumiesz?! Wynoś się stąd w tej chwili!-krzyczy mu prosto w twarz.
James przestraszony, ucieka. W okół mnie tłum znajomych Lucka.
Siedzę skulona na ziemi. Cała się trzęsę. Nie odzywam się, zszokowana patrzę w ziemię.
Luck szybko do mnie podchodzi i podnosi. Przytula mnie.
-Wszystko gra? Jak się czujesz? Nie zdołał cię zgwałcić, prawda?-Luck zasypuję mnie tonami pytań.
Puszcza mnie. Stoimy twarzą w twarz. Widzę łzę, która spłynęła po jego policzku. Ja nadal nie mogę wydusić z siebie ani słowa. Wyłącznie łzy spływają mi ciurkiem po policzkach. Jestem sparaliżowana.
-Chodź. Zabieram cię do siebie.-mówi stanowczo zdejmując bluzę i wkładając ją na mnie.
Luck zostawia wszystkich znajomych i idziemy w stronę jego samochodu. Luck ma już prawie osiemnaście lat, więc posiada już prawo jazdy.
-Odezwiesz się do mnie?-pyta mnie, kiedy siedzimy już w samochodzie.
-Tak, przepraszam.-udaję mi się w końcu coś wydusić, zachrypiałym i cichym głosem.
-Za co? Nie masz za co mnie przepraszać! Wcale ci się nie dziwię, to trauma. Teraz jesteś bezpieczna.-usiłuję mnie uspokoić.
-A co jeśli wróci?-pytam, patrząc się na niego z lękiem w oczach.-Dobierał się do mnie. Boje się co by było, gdybyś nie przyszedł.
-Nie myśl o tym, co by było gdyby. Teraz jesteś bezpieczna, a ja znajdę tego skurwiela i go zabiję.
-Jezu. Jestem idiotką. Po raz kolejny ratujesz mi tyłek, a ja znowu ci nie podziękowałam. Dziękuję.
-Nie ma sprawy.-uśmiecha się spoglądając przed siebie.
Po chwili odwraca się w moją stronę i mówi:
-Zapnij pasy mała.
-Dobrze, duży.-śmieje się.-tylko bez podtekstów.
-Za późno.
Śmiejemy się razem. Poprawia mi tym humor.
Zapinam pasy i ruszamy. Po dwudziestu minutowej jeździe, jesteśmy już na miejscu. Pod jego domem.
-A może powinnam wrócić do domu?-pytam niepewnie.
-A może nie?-uśmiecha się.
-Nie chce mówić tacie, czemu nie wróciłam na noc. Nie chce opowiadać mu o tym, co się dziś wydarzyło.
-Raczej powinnaś. To jednak bardzo ważna sprawa.-radzi mi.
-Ale on i tak zajmie się pracą. Przez to tylko przestanie wypuszczać mnie z domu. Poza tym, nie chce przysparzać mu większych problemów. Mama nie żyje, ma dużo na głowie przez przeprowadzkę, pracę. Nie będę zawracać mu głowy mną.
-To mi pozawracaj.-uśmiecha się do mnie.

Pamiętnik SuzanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz