*XXII*

43 8 0
                                    

Ja i Zack Jesteśmy już w domu. Ciągle jestem dobita i załamana. Wchodzimy do kuchni, by wypić gorącą czekoladę.
-Suzan.-odzywa się Zack.-Uśmiechnij się.
Chłopak kładzie dłoń na moim ramieniu.
-Nie mogę. Po co mam się nie szczerze uśmiechać?-pytam, spuszczając głowę.
-Dla mnie?-pyta uśmiechając się i podnosząc delikatnie moją głowę palcem wskazującym i podbródek.
Odwzajemniam uśmiech i to całkiem szczery.
-Ha! Udało mi się.-cieszy się.
-To za twoje starania.
-Dobre i to.-śmieje się chłopak.
Rozmowę przerywa nam mój tata, wchodzący do domu.
-O! Jesteście. Mam sprawę Suzan.
-Tak?
-Jesteś dziś sama w domu, do jutra. Niestety muszę jechać z mamą i Leną do jej babci.
-To nie jest moja mama.-odpowiadam powoli.
-Skarbie, musisz ją w końcu zaakceptować.-mówi po długim wydechu.
-Tato! Akceptować kogoś, a uważać za mamę to dwie inne rzeczy! Nie rozumiesz, że nikt nie zastąpi mi mojej mamy?!-podnoszę głos, wstając z krzesła.
-Dobrze, rozumiem. Ale spróbuj.-mówi spokojnie.
-Jak możesz tak obojętnie mówić o mamie?! Tak łatwo twoja nowa dziewczyna zastąpiła Ci mamę?! To okropnie wiesz?! Bo nawet, kiedy ona, na moich oczach umierała w szpitalu.. Ty.. Ty powiedziałeś mi, że idziesz do pracy! To jest chore, rozumiesz?!-krzyczę, płacząc.
Wskazuję na Zacka, stojącego obok palcem.
-Wiesz? Tylko on przy mnie był. Był i jest! To on siedział ze mną w szpitalu, kiedy mama umierała! On był przy mnie w ciężkich chwilach w szkole. On jest teraz ze mną, kiedy James chciał mnie zgwałcił a Luck złamał mi serce na milion kawałków!-płacze coraz bardziej.
-Że co?! Jak to zgwałcić? Jak to złamał ci serce? Nic nie wiedziałem!-pyta zaszokowany.
-No jasne, że nie wiedziałeś. A gdzie byłeś? Z nową rodzinką! I jeszcze gdzieś. Gdzie? W pracy! Bo mnie, najlepiej oddać.
Tata nie wie co powiedzieć. Sama nie wiem co się ze mną dzieje. To wszystko, emocje ... wybuchły. Dostałam ataku paniki.
-Skarbie? Może potrzebujesz psychologa?

-Słucham?-patrzę na niego z niedowierzaniem w oczach.-Psychologa? Najlepiej tak? Oddać ,,córkę" w ręce obcego człowieka z papierkiem, mówiącym o tym, że może mi pomóc? Ja nie chce psychologa. Chce rodziny. Chce miłości i zrozumienia, ale tego tu nie dostaje. Nie chce psychologa, mam Zack'a. To mi wystarcza. Musi mi wystarczać , bo mam tylko jego, bez niego pewnie mnie by tu już nie było. Wiesz ile ja mu zawdzięczam?-mówię, płacząc coraz bardziej.
Tata tylko wzdycha.
-Wiesz co, jedź już. Proszę Cię.
-Ale..
-Jedź!-przerywam mu.
Tata patrzy na mnie przez chwilę, po czym wychodzi z domu.
-Suzan.-odzywa się w końcu zmartwiony Zack.-przytul się, chodź.
-Przepraszam.-szepcze w objęciach chłopaka.
-Za co?-dziwi mi się.
-Za to, że musisz tego wszystkiego słuchać. Że musisz to znosić.
Zack odsuwa mnie od siebie delikatnie i mówi:
-Nie muszę. Ja chcę.
Odpowiadam mu szczerym uśmiechem.
-Zack?-pytam po chwili.
-Nom?
-Zostaniesz tu ze mną na noc? Może obejrzymy jakieś seriale, co? Boję się zostać sama.
-W porządku.-uśmiecha się.-już się nie martw! Będziemy oglądać wszystko, co sprawi, że się uśmiechniesz, dopóki humor Ci się nie poprawi.
-Jesteś kochany.
Opieram głowę na klatce piersiowej Zack'a. Powoli się uspokajam.

-Ale najpierw zamówimy coś pysznego, dobra?-uśmiecha się do mnie Zack.
-Pizza?-pytam, podnosząc ręce do góry.
-I lody?
-Zamawiaj.-mówię, podając telefon.
Po półgodzinie dostajemy w końcu zamówione jedzenie. Siadamy na mojej ukochanej, wielkiej, kasztanowej kanapie przed ogromną plazmą. Przykrywamy się wielkim, sztucznym, czarno-szarym futrem, który zdobi sofę.
-Mm pyszne!-odzywam się.
-No bo ja wybierałem smak!-śmieje się Zack.
-Niech Ci będzie.
Przez następne pół godziny, oglądamy głupie seriale, faszerując się niezdrowym jedzeniem. Dawno tak świetnie się nie bawiłam.
-Mam pytanie.-poważnieje nagle Zack.
-Tak?-pytam, dojadając ostatni kawałek pizzy.
-Czemu nie zabrali Cię ze sobą? Nie znasz babci Leny?
-Wiesz..Ja sama nie wiem, jak to jest. Może się mnie wstydzą.-odpowiadam, udając obojętność.
-Ciebie? Wstydzić się? Tobą można tylko się chwalić.-pociesza mnie.
-Jak ty to robisz? Zawsze potrafisz wywołać uśmiech, na mojej twarzy.-pytam z uśmiechem.
-Wiesz.. Mam to coś.-żartuję Zack.
-Mówię na poważnie! Tylko tobie się to udaję. Cała reszta potrafi wywołać tylko łzy.
-Wiem.-chłopak poważnieje.-Oni.. Oni ciągle psują moją pracę.
-Jaką pracę?-dziwie się.
-Gdy uda mi się posklejać na nowo twoje pokruszone serduszko, oni niszczą moją pracę i rozbijają Ci je na jeszcze więcej kawałków. Mimo wszystko mam wspaniałą pracę.-mówi, patrząc mi w oczy.
-Ooo.-wzruszam się.-Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
Opieram głowę o ramię Zack'a, przełączając jednocześnie kanał w telewizji.
-Nie mam pojęcia, ale chyba wolę nie wiedzieć.-odpowiada.
-Masz rację, pewnie wcale nic bym nie robiła. Pewnie by mnie już nie było.-spuszczam lekko głowę w doł.
-Nie mów tak!
-Mówię prawdę.
-Mówiąc ją, właśnie rozbiłaś mi serce wielkim młotem.-mówi, kładąc dłoń na klatce piersiowej.
Wstaję i idę w stronę zamrażarki. Wyjmuję wielkie pudełko lodów waniliowych.
-A tym Ci je posklejam?-pytam z wielkim uśmiechem, trzymając lody w górze.
Zack uśmiecha się.



Pamiętnik SuzanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz