17- Zazdrość

1.5K 73 11
                                    

Do pokoju dziewczyny wszedł Harry, który bardzo się zdziwił na widok swojego przyjaciela i siostry śpiących na jej łóżku, w dodatku przytulonych do siebie. Nie chciał ich jednak budzić, więc cicho wyszedł.

Blondyn obudził się i rozejrzał po pokoju. Patrzył teraz na śpiącą Alice. Uśmiechnął się sam do siebie. Tak bardzo przypominała mu Clary. Po kilku minutach oczy dziewczyny powoli otworzyły się a ta przeciągnęła się delikatnie. Odwróciła nieco głowę i wtedy prawie... Ich nosy prawie się stykały. Patrzyli sobie teraz w oczy. Żadne z nich nie odsunęło się od drugiego. Po dłuższej chwili Alice odsunęła się nieco speszona i zarumieniona.
-Przepraszam -szepnęła siadając.
-Wybacz. Nie chciałem Cię obudzić więc się nie ruszyłem- oznajmił.
-Dzięki, że ze mną zostałeś.
-Polecam się na przyszłość -puścił jej oczko a ona uśmiechnęła się.
-Masz śliczny uśmiech - powiedział po chwili a na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce.

-Dziękuję- przygryzła nerwowo wargę. Zawsze tak robiła, kiedy nie wiedziała jak się zachować, co powiedzieć.

Oboje zeszli na śniadanie. Wzrok wszystkich został skierowany prosto na nich. Clary tylko zerknęła na blondyna, który nawet nie obdarzył jej spojrzeniem. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu i smutek. Skończyła szybko swoje śniadanie i wyszła z kuchni. Izi odprowadziła wzrokiem przyjaciółkę i niemal niewidocznie pokręciła głową. Widziała co się dzieje i co ją nurtuje. Przy stole jednak ani Jace ani Alice nie odzywali się do siebie ani nawet patrzyli.

-Dzisiaj to ja będę Cię trenował- oznajmił zadowolony Harry podczas zmywania naczyń.

-Taa chyba jak dokładnie wyszorować talerze- zaśmiała się dziewczyna a chłopak wywrócił oczami po czym ochlapał ją wodą.

-Hej! Nie można tak!- oburzyła się i również pochlapała brata. Oboje wybuchnęli śmiechem. Do kuchni wszedł Alec Lightwood, który tylko spojrzał na nich i wyjął z lodówki niebieski napój. Nawet nie zamienił z nimi chociaż słowa.

-On mnie nie lubi, co?- zapytała ciszej Alice.

-Kto? Alec? Nie przejmuj się. Pewnie przekona się do Ciebie- uśmiechnął się Harry kiedy oboje szli już do swoich pokoi aby się przebrać.

-Uh... ciekawe kiedy. Izi też to powiedziała. Podobno do Clary przekonał się po kilku akcjach dopiero.

Rozdzielili się do swoich sypialni. Żadne z nich nie było świadome tego, że Alec i Clary słyszeli wszystko co mówili. Chłopak objął smutną rudowłosą.

-Może chcesz iść ze mną wieczorem na obchód co?- zaproponował a dziewczyna uśmiechnęła się.

-Jace też idzie zapewne.

-To mój Parabatai więc jasne, że tak.

-Dziękuję Alec ale chyba sobie odpuszczę.

-Clary nie możesz go unikać. Przecież Alice i jego nic nie łączy. Nie zachowuj się jak ja na samym początku- po tym oboje się zaśmiali.

-Masz rację. Idę z wami- uśmiechnęła się.

Alice i Harry weszli na ogromną sale do treningu. Na suficie był zrobiony jakby tor przeszkód, za to na ścianie były ułożona cała broń. Po jednej stronie były ułożone już nieco zmasakrowane manekiny i tarcze.
-To od czego zaczynamy?- zapytała Alice wodząc wzrokiem po sali.

-Od celności. Zapraszam- wskazał ręką na tarcze. Wszystko było już tam przyszykowane. Łuk, strzały.

-Pewnie nie będzie tak dobra jak Alec ale może mu dorównasz kiedyś- zaśmiał się Harry.

Podczas treningu Alice i jej brata do sali wszedł Alec z Izi.

-Ojej przeszkadzamy?- zapytała Izi.

-Nie, możecie robić swoje- uśmiechnął się Harry a ci kiwnęli głowami i zaczęli od toru przeszkód.

Alice z zachwytem obserwowała z jaką szybkością i zwinnością oboje pokonywali cały tor. Poczuła się beznadziejnie, ponieważ czuła, że nigdy im nie dorówna ale... nie chciała o tym jeszcze mówić.

MYSTICAL SUPERSTITION - Dary Anioła ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz