26- Opcja: Ucieczka

908 48 2
                                    

Moje serce zaczęło bić znacznie szybciej. Światła ich samochodu niemalże oślepiały mnie. Zasłoniłam oczy ręką i już po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Wyszli.
-Hej! Chodź no tu!- krzyknął jeden. Niestety nie widziałam ich twarzy. W tym momencie widziałam tylko ich cienie. Najbardziej przerażał mnie fakt, że nie miałam przy sobie NICZEGO czym mogłabym się obronić. No więc co w takiej sytuacji zrobić? Cóż... albo masz szczęście i Ci odpuszczają, albo masz szczęście, że umiesz szybko biegać i spierdalasz ile sił w nogach. Ja wybrałam inną opcję. Czekałam na ich ruch.

Trójka mężczyzn podeszła do mnie i przesłoniła światła swoją posturą. Nie byli aż tacy wysocy. Właściwie to jeden był nawet równy ze mną. Patrzeliśmy na siebie bez słowa aż przyszedł kolejny.
-Czego tutaj szukasz?- zapytał dziwnie serdecznym tonem.
-Wracam do domu -oznajmiłam w pewnym sensie zgodnie z prawdą.
-Ah do domu... Czemu sama i czemu tędy?
-To chyba za dużo pytań. Wybaczcie ale ja już pójdę- wyminęłam ich jak gdyby nigdy nic.
-Nie uciekaj Nefelim- zatrzymałam się totalnie zgaszona. Powoli odwróciłam się za siebie. Ten ostatni, który doszedł, zbliżył się do mnie i stanął pare kroków dalej.
-Tak, wiem kim jesteś. Idzie was wyczuć na kilometr -uśmiechnął się.
-Mhm, to fajnie. A myślałam, że całkiem ładnie pachnie. Ale skoro nie to tym bardziej muszę lecieć- zaśmiałam się nerwowo, zrobiłam parę kroków i rzuciłam się biegiem. Nie miałam na sobie Run więc bardzo szybko byłam zmęczona ale nie mogłam się poddać. Słyszałam kawałek za sobą silnik auta. Gonią mnie.

Ta droga niestety była bardzo długa i prosta. Dlatego po walce ze samą sobą postanowiłam wbiec do lasu. To była moja jedyna szansa na tę chwilę.

Już po dłuższej chwili wiedziałam, że to był cholernie DUŻY BŁĄD. Po pierwsze -zgubiłam się. Po drugie- jest tu strasznie ciemno. Po trzecie- albo padło mi na łeb albo naprawdę słyszę głosy.

***

-Uh.. gdzie ona jest, już dawno powinna wrócić- niepokoił się Jace. Powiedział Harry'emu, że jego siostra wybiegła z instytutu i nadal nie wróciła. Ten nie wnikał w szczegóły. Domyślał się, że coś jest nie tak. Wziął broń, wezwał Aleca i poszli. Oczywiście Jace razem z nimi. Dziewczyny miały zostać i czekać na nią gdyby wróciła.

Zupełnie nie wiedzieli gdzie mają jej szukać. Postanowili się rozdzielić. Harry szedł ciemną uliczką i zadzwonił do mamy. Odebrała niemal od razu.
× Co się stało? Dlaczego dzwonisz?- mama od razu wyczuła, że coś jest nie tak.
×Spokojnie. Chciałem tylko zapytać czy nie była u Ciebie Alice?
×Co?! Uciekła?!
×Eh... To była czy nie?
×Oczywiście, że nie. Daj mi proszę znać jak się znajdzie.
×Dobrze.

***
Las. Gęsty i zupełnie ciemny. Ale czy bez życia? Niekoniecznie. Ten las jest bardzo znany wśród Podziemnych. To tutaj są ukryte portale do innych miejsc. Dodatkowo lasu strzegą tak zwani Stróże. Niestety nikt do końca nie wiem kim są i jak wyglądają.

Alice szła cały czas przed siebie, coraz bardziej idąc w głąb lasu. Nie umiała się wrócić, więc szła przed siebie.
-Chodź za mną- usłyszała szepty. Gwałtownie rozglądała się wokół siebie Ale nic nie mogła dostrzec.
-Kto tu jest?
-Wiara- usłyszała. I wtedy przed nią pojawił się niebiesko biały płomień.

MYSTICAL SUPERSTITION - Dary Anioła ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz