Clarry, Izi, Alec, Jace, Harry i Alice zostali wezwani do gabinetu głowy instytu. Oczywiście rodzeństwo Lightwood już wiedziało o co chodzi. Weszli do pomieszczenia trzymając się za ręce aby dodać sobie otuchy. Wszyscy teraz patrzyli na 3 postaci. Kobietę za biurkiem o ciemnych włosach i jasnych oczach jak jej syn, Hodge oraz wysoki mężczyzna w garniturze, który miał ciemne oczy jak jego córka.
-Witajcie Nocni Łowcy. Siadajcie -oznajmiła kobieta. Posłusznie rozsiedli się na 2 kanapach.
-Alec spakuj się. Wyjeżdżamy za 3 godziny.
Rodzeństwo spojrzalo na siebie zszokowane.
-Mamo ale dlaczego ja? Nie może Izi też jechać?
-Podjęłam już decyzję. Koniec i kropka. Możecie wyjść.
Wkurzony Alec wyszedł jako pierwszy kierując się na dół do sali treningowej. Musiał się wyżyć. Jego siostra poszła za nim. Alice zatrzymała się przy jednym z wielu okien w Instytucie i obserwowała ludzi na ulicy. Harry podszedł do siostry.
-Dobrze, że tym razem to nie nas rozdzielają- powiedział wzdychajac. Dziewczyna spojrzała na niego.
-To jak wtedy tu trafiłeś? Zostaliśmy rozdzieleni przez Nocnych Łowców?
-Mama zauważyła u mnie zmiany. Zaczęła się denerwować. Powiedziała, że koniecznie muszę iść do Instytutu. Nie kazała mi Ci nic mówić. W nocy, kiedy spalas przyszedłem Cię przytulić i pocalowalem w czoło no i mama mnie odprowadzila do środka. Porozmawiala z Hodgem i pożegnała się ze mną. Łzy leciały jej po policzkach ale ona i tak starała się mi tego nie pokazywać.
-Chyba się rozplacze- powiedziała przytulając się do chłopaka.***
Jace walczył na środku sali razem ze swoim parabatei. Nie chciał, żeby ten wyjeżdżał. Nagle wpadł na pewien pomysł. Od razu pobiegł prosto do gabinetu, w którym nie tak dawno wszyscy byli. Tak jak myślał - była tam Pani Lightwood z mężem i rozmawiali o czymś przy kawie i ciastkach.
- Jace?- zdziwił się Pan Lightwood.
-Tak, przepraszam, że przeszkadzam. Wiem, że decyzja już zapadła ale czy mógłbym jechać za Aleca? Albo chociaż z nim. Jesteśmy Parabatei. Razem silniejsi. Proszę - teraz panowie patrzyli na nią i czekali na reakcję.
-Kochanie myślę, że to dobry pomysł. Jace i Alec powinni pojechać.
-Masz 28 minut na pakowanie się. -oznajmiła po Długiej i pełnej napięcia chwili.
-Dziękuję -powiedział i odszedł. A właściwie pobiegł do pokoju przyjaciela.
-Jedziemy tam- oznajmił a Alec patrzył na niego z niedowierzaniem.
- Ale jak to?
-Opowiem Ci zaraz. Mam już tylko 26 minut na spakowanie się.***
Izabell pożegnała się z blondynem wcześniej aż w końcu przytuliła się do brata.
-Bede za Tobą tęsknić- powiedziała płacząc.
-Nie wpakuj się w nic pod moją nieobecność- uśmiechnął się do niej.Alice siedziała w bibliotece i patrzyla na falującą tafle portalu. Chciała kiedyś spróbować przejść przez niego. Nagle usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i aż się przestraszyla. Jednak to szybko ulecialo gdy zobaczyła Jace'a. Uśmiechnął się do niej i zamknął drzwi.
-Chciałem Cię ostatni raz pocałować zanim wyjade- powiedział ujmując jej twarz w dłoń i patrząc to w oczy to na usta.
-Nienawidzę się żegnać- powiedziała patrząc w dół.
-Hej, przecież wrócę szybko. Zobaczysz- i wtedy ją pocałował. Trwało to długo i na całe szczęście -nikt im nie przeszkodził.
CZYTASZ
MYSTICAL SUPERSTITION - Dary Anioła ff
FanfictionNastoletnia dziewczyna, która uwielbia imprezować w nocnych i magicznych klubach przypadkowo trafia do mistycznego świata pełnego magii, wampirów, wilkołaków, czarodziei i Nocnych Łowców. Rodzinna tajemnica nagle wychodzi na jaw a Alice musi przeł...