Dzisiaj , o dziwo , to ja zostałam obudzona przez Lilly .
- Em , wstawaj już . Musimy iść dalej. Dzisiaj wraca Alfa Eric , pamiętasz?- gdy tylko usłyszałam to imię zerwałam się na równe nogi.
- Na śmierć zapomniałam. Daj mi pięć minut.
Jak najszybciej umiałam przebrałam się i zjadłam śniadanie przygotowane przez Lilly.
Po spakowaniu ,, obozowiska" ruszyłyśmy w dalszą drogę. Sprawdziłyśmy naszą pozycję na mapie i za dwa dni powinnyśmy być już w mieście. To dosyć pokrzepiająca myśl.
~
Idziemy już kilka godzin. Jestem zmęczona.
Lilly jak na zawołanie odwraca się do mnie.- Chyba już czas na obiad co ?- i jak tu jej nie lubić??
- Ty to mi chyba czytasz w myślach - śmieję się.
Eric pov.
Gdy przyjechał po mnie mój beta miałem jeszcze lekkiego kaca.
- Bracie coś ty ze sobą zrobił???- tia Jackson nigdy nie przejawiał szczególnej inteligencji.
- Nie twój interes - warknąłem na niego.
- Dobra uspokój się. Może uda ci się ogarnąć w czasie podróży?
-Przestań gadać , wracamy do domu.- wskazałem na samochód .
Po chwili zadzwonił telefon mojego brata.Przez chwilę coś tam gadał , a zaraz potem można było dostrzec przerażenie w jego oczach.
- Jackson co się dzieje?
- Ehmm ,no, ten..
- Jackson do cholery zapytałem się co się dzieje?!?!!?- użyłem głosu Alfy.
- Bo Emily... Emily uciekła.
Podbiegłem do niego , chwyciłem za szyję i podniosłem do góry.
- JAKIM CUDEM UDAŁO JEJ SIĘ UCIEC ?!?!? PRZECIEŻ KAZAŁEM WAM JEJ PILNOWAĆ!!!!- wzmocniłem uścisk na co Jackson zaczął się szamotać.
- Nie wiedzieliśmy , że ona jest z tych
,, uciekających" .- GÓWNO MNIE TO OBCHODZI!!!!MASZ ZNALEŹĆ MOJĄ PRZYSZŁĄ ŻONĘ , INACZEJ ROZSZARPIE CI GARDŁO , ZROZUMIANO? !?!?!- na moje słowa zbladł jeszcze bardziej.
- Przyszłą żonę??? W końcu znalazłeś swoją mate??Obiecuję , że ją znajdziemy.
- Przestań się podlizywać, daję ci 2 godziny od naszego przyjazdu.- potem go puściłem i ruszyłem do samochodu.
- Tak jest Alfa...
Emily pov.
Powoli słońce zbliża się ku zachodowi. Jestem bardzo zmęczona ale musimy iść dalej, jak najdalej od Erica.
Z tego co mówiła Lilly zostały nam jeszcze 2 km do wyznaczonego miejsca na postój.
Eric pov.
Minęły już trzy godziny od naszego przyjazdu.Bardzo długie trzy godziny.
Dałem Jacksonowi godzinę więcej niż mówiłem na początku , nie będę już dłużej czekał...Wychodzę z mojego pokoju i idę za zapachem mojego brata. W końcu znajduję go w lesie , w pobliżu domu.
Dobra dam mu ostatnią szansę.
- Znalazłeś ją??
- Je- jeszcze nie , a- ale na pewno nam się t-to uda.
- To prawda ale ty już nie będziesz brał udziału w poszukiwaniach. Dałem ci zadanie do wykonania , a ty nie podołałeś... A i obiecałem Ci coś ,pamiętasz??
- Błagam daj mi żyć! Zrobię wszystko co zechcesz! - Jackson upadł na kolana i zaczął płakać. Żałosne , na szczęście nie wiem co to litość.
-CHOCIAŻ RAZ ZACHOWAJ SIĘ JAK FACET !!! GDZIE TWOJA GODNOŚĆ?!?WSTAWAJ I PONIEŚ KONSEKWENCJE SWOICH CZYNÓW! - ryknąłem na niego.
Beta powoli podniósł się z ziemi.
- Nie rób tego , nie musisz...
Nie chciałem go już dłużej słuchać , zmieniłem się w wilka i skoczyłem.
Wpadłem w amok ,wszystko było we krwi, drapałem i gryzłem, a na koniec rozszarpałem mu gardło . Nie było mi go żal ani nie czułem się z tym źle , dostał to na co zasłużył...Kazałem omegom posprzątać cały ten syf. Niech zapamiętają , że kto raz ze mną zadrze będzie wąchać kwiatki od spodu.
No cóż sam będę musiał znaleźć Emily . Wziąłem kilku strażników i ruszyliśmy w stronę lasu , przecież nie mogła uciec daleko...~
Już ponad sto osób zajrzało na moje opowiadanie DZIĘKUJĘ❤
Dziękuję też Silent_Woman , która bardzo motywuje mnie do dalszej pracy 💓💓
![](https://img.wattpad.com/cover/80923752-288-k651558.jpg)
CZYTASZ
Oszukana
WerewolfEmily miała wszystko czego potrzebowała : dom,kochających rodziców ,przyjaciół itp. Lecz po ceremonii przemiany zmieniło się wszystko...