Minęły dwa dni od mojej ,,bitwy" z Isabel. Spokojne dni. Dla mnie za spokojne.Czułam ,że coś się wydarzy.Zachowanie ludzi wokół mnie było dziwne.Nikt mnie nie obrażał,nawet Isabel. Nawet raz wydawało mi się ,że moja rodzicielka się do mnie uśmiecha. Przecież to niemożliwe. Chyba zaczynam świrować.
Dzisiaj obudziłam się dosyć wcześnie bo o 7.00. Szybko wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w
Gdy schodziłam do kuchni usłyszałam swoje imię.To rodzice rozmawiali w salonie ale skoro rozmawiali o mnie to najciszej jak umiałam podeszłam do wejścia do salonu i stanęłam plecami do ściany.Z tamtąd usłyszałam rąbek ich rozmowy.
-Henry nie bądź głupcem!Ona i tak nam się tu nie przyda.A tak to on będzie zadowolony i my też.
- Chyba masz rację. Nie wytrzymam już dłużej widoku tej dziewczyny w naszym domu.
-Och kochanie ja zawsze mam rację. A więc postanowione .Pozbywamy się tej smarkuli.
Z tej rozmowy zrozumiałam tylko tyle ,że chcieli się mnie pozbyć ale w jaki sposób?Może oni chcą mnie zabić?!?!
Ta myśl dręczyła mnie przez cały poranek .Żeby odetchnąć postanowiłam pójść do lasu.Jednak przed wyjściem poszłam do pokoju ,wzięłam szkicownik i telefon ze słuchawkami .
Nigdy nie nudziłam się w lesie .Przed ceremonią też chętnie spędzałam tu czas.Postanowiłam udać się na moją ulubioną polanę oddaloną godzinę drogi od domu.Po drodze mijałam drzewa, krzewy ,strumyk ,w którym się kąpałam jak byłam mała.Miałam tyle dobrych wspomnień związanych z tym lasem.
Moja podróż zeszła mi bardzo szybko.A widok tej polany wywołał ogromny uśmiech na mojej twarzy.Tu było cudownie.Mnóstwo kwiatów, wielobarwnych motyli i zwierząt biegających po trawie.
Usiadłam na rozgrzanym kamieniu z brzegu polany i wyjęłam szkicownik. Chciałam oddać moje odczucia związane z tą polaną. Nad tym szkicem siedziałam chyba 2 godziny .Myślałam nad tym czy nie zostać tu dłużej ale mój brzuch zdecydował za mnie, bo zaczął niemiłosiernie burczeć. Zgarnął, więc swoje rzeczy i udałam się do domu.
Jednak w drzwiach stanęła Isabel ,no tak lepiej być nie mogło...-Może zjesz z nami dzisiaj obiad co?-kurde co tutaj się przed chwilą stało?
-Ok-odpowiedziałam prawie
krztusząc się własną śliną.-
-To chodź za mną . Fajną masz dzisiaj bluzkę. -nie no z tym to już lekkie przegięcie.
Jeszcze raz się pytam O CO TUTAJ CHODZI!?!?!?!
Jednak poszłam za nią ,może będzie śmiesznie.
-Witaj córciu! -wykrzyknęła moja matka i mnie przytuliła .Ja nie miałam zamiaru tego odwzajemniać.
-Cieszę się ,że dzisiaj zjesz z nami Emily -ja nie mogę ,do tej całej szopki dołączył jeszcze ojciec!
-Dzień dobry -odburknęłam.
- Och kochanie coś ty taka nadąsana?Spójrz jaki mamy piękny dzień!- Nie no matka wygrała dzisiaj życie.Oni prawie nie odzywają się do mnie przez rok ,obrażają mnie a teraz ja mam się nie dąsać!?!
-To opowiedz siostrzyczko co dzisiaj robiłaś?- Odezwała się w końcu Isabel.A ojciec i matka patrzyli na mnie z wyczekiwaniem.
-Byłam w lesie -odpowiedziałam szybko.
-To wspaniale! Może kiedyś wybierzemy się tam razem ? A może zróbmy piknik?Tak! Piknik to dobry pomysł.-Zaszczerbiotała matka.
-Bardzo dobry pomysł kochanie -dodał ojciec. Przysięgam ja z nimi dłużej nie wytzrymam!
W ekspresowym tępie zjadłam obiad, burknęłam ciche ,,dziękuję" i pognałam do swojego pokoju.
Może lepiej ,że chcą się mnie pozbyć.Nie wytrzymam dłużej w tym domu wariatów. Z tą myślą zasnęłam.
Rano obudził mnie bardzo przyjemny zapach.Powoli otworzyłam oczy ,a na mojej etażerce zobaczyłam tackę z dwoma croissantami , masłem ,nutellą i szklanką soku pomarańczowego. Obok talerzyka zobaczyłam list.
Kochanie zrobiłam śniadanie.Tak słodko spałaś ,że nie chciałam Cię budzić .
Smacznego! Kocham cię!Mama
W
ow myślałam ,że to co stało się wczoraj to był wytwór mojej wyobraźni ale oni naprawdę oszaleli.
Ale po co te piękne croissanty miałyby się marnować?Tak ,więc ze smakiem spałaszowałam swoje śniadanko.Potem postanowiłam poczytać książkę.
Następnie wzięłam potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki. Po porannej toalecie ubrałam się w
Postanowiłam pójść na spacer do pobliskiego miasteczka. Może w końcu znajdę tam jakiś normalnych znajomych.Nie wiele myśląc zabrałam swój plecak i wyszłam z domu.
Gdy dotarłam do celu ,udałam się do pobliskiej kafejki przy ratuszu.Kiedy tu byłam ostatni raz widziałam ,że przesiadywało tu wiele nastolatków.
Od razu moją uwagę przykuła rudowłosa dziewczyna ,która siedziała sama w rogu kafejki .Pomyślałam ,że do niej zagadam , a co mi szkodzi?
-Cześć! -przywitałam się z nieznajomą.
-Hej! Jesteś z tąd ? Nigdy Cię tu nie widziałam.
- A tak w ogóle jestem Lilly.- Jestem z tąd ale rzeczywiście rzadko przychodzę do tego miasteczka.
-Miło mi Cię poznać Lilly, jestem Emily.-Wow fajne imię. Może się dosiądziesz? Czuję, że się dogadamy.
Lilly miała rację spędziłam z nią prawie cały dzień . Dziewczyna okazała się bardzo sympatyczna, jest gadułą ( mi to nie przeszkadzało) ,a najlepszą jej cechą jest to ,że jest szalona. To w niej lubię najbardziej.
Wymieniłyśmy się numerami i wróciłam do domu.
W drzwiach czekał na mnie ojciec.
- Chodź musimy porozmawiać. -powiedział niezbyt przyjaźnie.
Oho czyli starzy rodzice wrócili...
~
Jak podoba się Wam ten rozdział?
Sądzę, że na razie rozdziały będę dodawać codziennie albo co dwa dni😊
Komentarze i gwiazdki jak zawsze mile widziane😂😂
CZYTASZ
Oszukana
WerewolfEmily miała wszystko czego potrzebowała : dom,kochających rodziców ,przyjaciół itp. Lecz po ceremonii przemiany zmieniło się wszystko...