Pan Janusz właśnie wyszedł z jednego ze sklepów. Pod pachą trzymał reklamówkę z jeszcze ciepłym pieczywem, a prawą dłoń zacisnął na uszach foliowej torby z artykułami żywnościowymi. Powoli, swoim charakterystycznym krokiem ruszył w stronę mieszkania. Łysa głowa przyprószona gdzieniegdzie siwizną od razu nasuwała myśli, że jej właściciel pamięta czasy dwudziestolecia międzywojennego. Byłoby to częściowo słusznym przypuszczeniem, bo staruszek urodził się rok po zakończeniu pierwszej wojny światowej.
Pan Janusz spojrzał w górę, na przypiekające słońce. Wakacyjny upał nie był niczym niezwykłym, a mimo tego starszy człowiek się uśmiechnął. Na jego grubych szkłach w okularach zatańczyły świetliste promienie, rażąc go przy tym w oczy. Nie przeszkadzało mu to jednak, a tylko spowodowało jeszcze większą radość. Niektórzy z przechodniów ze zdziwieniem spoglądali na rozweselonego staruszka. Jedni reagowali na to uśmiechem, drudzy nieprzyjemnym komentarzem odnośnie jego poczytalności, a jeszcze inni ignorowali to zjawisko wpatrzeni w ekrany telefonów. Emeryt zupełnie się tym nie przejmował, tylko szedł dalej zadowolony.
Klucz jęknął w zamku, a drzwi rozwarły się, otwierając drogę do mieszkania. Pan Janusz wszedł do środka, od razu kierując się do kuchni. Położywszy zakupy na blacie stołu, wrócił do korytarzyka i zamknął wejście. Teraz był już wolny od spojrzeń ludzi. Wolny od tłoku miasta. Zanim poszedł przyszykować sobie jedzenie, mimowolnie zerknął w kalendarz. Pierwszy sierpnia. Pierwszy dzień drugiego wakacyjnego miesiąca. Półmetek letniej laby uczniów.
Dziesięć minut później przełączał już kanały telewizyjne, w międzyczasie zajadając się kanapkami. Świeże, chrupiące pieczywo bardzo mu smakowało, bo kolejne kromki znikały w ustach staruszka w zastraszającym tempie. Mimo sędziwego wieku palec Pana Janusza wręcz z małpią zrecznością operował pilotem, sprawnie przerzucając kanały. Kabaret. Polityka. Film wojenny. Serial detektywistyczny. Bajka animowana. Mecz. Emeryt zatrzymał się na meczu piłki nożnej i rozsiadł wygodnie na fotelu. Nie interesowało go czy była to powtórka, czy transmisja na żywo. Nie ciekawił go wynik i jakie zespoły ze sobą grały. Ważna dla niego była wyłącznie sama rozgrywka. Coś co wyzwoli pozytywne emocje i wyprze złe wspomnienia atakujące go od rana. Po kilku minutach gry, zespół w pomarańczowych strojach strzelił gola. Składna kontra została zakończona efektywnym trafieniem w okienko i radością strzelca bramki. Akcja musiała się podobać i tak też się stało. Lecz lekki uśmiech, który znów pojawił się na twarzy staruszka, szybko zrzednął. Oblicze starszego mężczyzny stało się posępne i nieco smutne. Telewizja przestała go interesować i wyłączył on odbiornik.
Pan Janusz wstał z foleta i ruszył w sobie tylko wiadomym kierunku. Nie interesowało go otoczenie, bo jego umysł został zalany falą wspomnień, jakie powodowały niepokój. Wcześniejsze czynności pomagały tylko chwilowo, a każdy kolejny natłok wydarzeń z przeszłości był coraz gorszy. Staruszek dobrze wiedział, że może uleczyć swoje rozkołotane myśli tylko jedną rzeczą. Innego wyjścia nie miał.
Drzwi szafy przeraźliwie zaskrzypiały, jakby protestowały przeciwko ich otwieraniu. Pan Janusz nie zwracał jednak na dźwięk i sięgnął do środka. Po chwili wyciągnął zakurzone, drewniane pudło. Jego ręce zaczęły drżeć tak bardzo, że ledwo udało mu się postawić skrzyneczkę na blacie stołu. Rozdygotane palce, które jeszcze niedawno sprawnie przerzucały kanały telewizyjne, teraz nie mogły otworzyć wieka. Po kilkunastu sekundach walki z samym sobą staruszek osiągnął zwycięstwo i kuferek stanął otworem. Starszy mężczyzna spojrzał do środka, a na widok zawartości pudła po jego policzku pociekła łza. Pana Janusza opanowało wzruszenie i głęboki żal. Z chmary wspomnień te jedno, najgorsze dopadło bezbronnego staruszka. Zamiast pomóc, dawna pamiątka rozjątrzyła jeszcze bardziej stare serce. Wszelkie próby obrony przed przeszłością były z góry skazane na porażkę, a echa dawnych lat wdzierały się do umysłu, dziurawiąc rozsądek...
Przez moment było słychać tylko przeraźliwy świst, a po chwili kilka metrów od żołnierzy uderzył pocisk odłamkowo-burzący. Głośny huk wwiercał się w uszy, powodując nieznośny ból. Ogłuszony Janek nie słyszał jęków kompanów, którzy poszatkowani przez odłamki płakali jak małe dzieci. Żal mógł scisnąć za serce, gdy patrzyło się na ludzi zalanych krwią i szarpanych konwulsyjnymi drgawkami. Młody mężczyzna spojrzał się w bok i dostrzegł białą jak płótno twarz najmłodszego członka oddziału – szesnastoletniego Adama. Zawsze przygrywał im na harmonijce ustnej podczas posiłków. Niezwykle zdolny i optymistycznie nastawiony do życia. A teraz leżał on martwy z szeroko rozwartymi, nieruchomymi źrenicami. Sącząca się z boku głowy strużka krwi świadczyła o tym jaką śmiercią zginął. Ogromna siła kinetyczna odłamka przebiła czaszkę i doprowadziła do szybkiego zgonu. Adam przynajmniej nie cierpiał zbyt długo, jak kilku innych żołnierzy. Janek cały czas leżał plackiem na ziemi, ze łzami w oczach i rozdygotanym ciałem. Jak na razie był cały i zdrowy, ale zbyt przerażony, by walczyć. Poderwał się jednak na głos dowódcy. Na opłakiwanie poległych przyjdzie czas, a teraz trzeba pokonać wroga.
Wysunął głowę ponad stertę gruzu i wygodnie oparł na kamieniach lufę pistoletu maszynowego. Przed sobą widzał tylko nadjeżdżający czołg Panzerkampfwagen V Panther, oraz kilkunastu niemieckich piechurów. Powoli wziął sobie na cel jednego z nich i gdy tylko muszka broni znalazła się na głowie wroga, Janek pociągnął za spust. Dwa pociski kalibru 9 milimetrów bez przeszkód dotarły do celu, uśmiercając go na miejscu. Kolejny nazistowski żołnierz także zwalił się od krótkiej serii z MP 40, należącego do młodego mężczyzny. Powstaniec tknięty przeczuciem, schował głowę i przylgnął do zimnego gruzu. W samą porę, bo sekundę później pociski z broni przeciwnika zaczęły śmigać tuż nad nim. Odłamki i drobinki kurzu posypały się na głowę Janka, zmieniając kolor jego czupryny z brązowego na popielaty.
- Dalej, dalej! - krzyczał dowódca resztek oddziału, nie puszczając spustu MG 42. Karabin maszynowy wypluwał kolejne pociski z ogromną szybkością. Niemieccy żołnierze padali jak muchy pod gęstym ostrzałem „Piły Hitlera". Ci którzy przeżyli, schowali się za czołgiem, któremu ogień karabinu maszynowego nie robił żadnej szkody.
Jednak Janek nie poruszył się. Strach przed śmiercią zawładnął jego ciałem, powodując paraliż. Serce waliło mu jak młot, a żyły pulsowały tak, jakby chciały eksplodować. Chciał walczyć, ale nie mógł. Wola życia okazała się silniejsza. Nagle powstańca wyrwał z amoku rozpaczliwy i pełny bólu krzyk. Karabin maszynowy zamontowany na Panterze, wyeliminował największe zagrożenie dla hitlerowców. Dowódca oddziału padł martwy z przestrzeloną piersią. MG 42 ucichł, a niemieccy żołnierze znów przypuścili atak. Janek poczuł, jak ktoś łapie go za ramię i pomaga mu biec jak najdalej od wroga. Obok dostrzegł jeszcze dwóch żywych powstańców, którzy co chwilę przystawali i strzelali do hitlerowców. Nagle do uszu młodego mężczyzny dotarł ten sam dźwięk co wcześniej – złowrogi świst powietrza i potężny huk eksplozji za plecami. Tym razem poczuł ciepły podmuch powietrza, który zwalił go z nóg. Chciał wstać, ale po ciele rozlał się ból z ran zadanych odłamkami. Doskonale wiedział, co stało się z pozostałą trójką. Zanim stracił przytomność zdążył jeszcze podziękować w myślach temu powstańcowi, który pomógł mu biec. To on poświęcił się, by Janek mógł żyć...
Pan Janusz zacisnął swą starczą dłoń na opasce. Nie była to jednak zwykła opaska, a przedmiot pełen wspomnień. Dla kogoś młodego mogłaby się wydawać bezużyteczna i przeznaczona na śmietnik. Śnieżnobiały pas zmienił się w szary, a krwistoczerwony kolor wyblakł. Liczne przetarcia i trzy dziury w materiale ktoś zrzuciłby na winę moli, ale staruszek dobrze wiedział skąd się one wzięły. To nie szkodniki je utworzyły, a metalowe odłamki. Lecz Pan Janusz nie miał najmniejszego zamiaru pozbywać się opaski. Łza padła na materiał, tworząc mokrą plamę. Starszy mężczyzna stał zamyślony i niezwykle wzruszony. Nagle usłyszał charakterystyczny dźwięk. Przeciągły dźwięk syreny. Spojrzał na zegar. Właśnie wybijał godzinę siedemnastą.
A więc Warszawa pamięta. Polska pamięta. Tą krew przelaną w obronie ojczyzny. Tą wytrwałość i zażartość, którą miał każdy powstaniec. Tą walkę o słuszną sprawę, lecz w złym momencie i w osamotnieniu. Pan Janusz już z oczyma pełnymi łez spojrzał na prawą dłoń i na trzymaną w niej kurczowo biało-czerwoną opaskę. Na zdawałoby się stary i bezużyteczny przedmiot. Ale staruszek dobrze wiedział, że to niezwykła pamiątka dawnej walki o niepodległość.
CZYTASZ
Zbiór one-shotów 5
RandomPiąta edycja grupowego konkursu na one-shoty. Wszystkie prace zostały napisane przez członków facebookowej grupy Wattpad Polska. Okładkę wykonała @_feather_