-We wtorek w schronisku po sezoonie! – ryczało z zaplecza, chociaż piosenka do ryczenia raczej się nie nadawała.
Karolina ścisnęła mocniej kubek z herbatą. Faktycznie, był wtorek, a sezon właśnie dobiegł końca. Zastanawiała się, czy właściciel właśnie tak co roku świętował czas, kiedy większość turystów schodziła w doliny. Bardzo możliwe, biorąc pod uwagę, że teraz krzątał się po zapleczu śpiewając na całe gardło razem z głośnikiem. Głos miał, swoją drogą, całkiem ładny.
Upiła łyk herbaty. Kubek owszem, parzył w dłonie, ale naparu wcale nie miała dość. Westchnęła. To była jej ostatnia saszetka, co oznaczało, że będzie musiała uzupełnić zapasy w horrendalnie drogim schroniskowym sklepiku (który zresztą świecił pustkami – koniec sezonu), ewentualnie przespacerować się w deszczu kilometr do sklepu. Ani na jedno, ani na drugie nie miała specjalnej ochoty.
Piła napar małymi łykami, oglądając fotografie zawieszone na ścianie – góry jesienią, góry, zima, góry wiosna, góry latem. Grupa turystów z plecakami na tle schroniska, zmęczonych, ale szczęśliwych, góry, góry z góry, więcej gór. Przeniosła wzrok na ścianę i zaczęła studiować układ sęków na deskach.
Kiedy wysiorbała połowę kubka, piosenka dobiegła końca. Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Nie miała nic przeciwko muzyce, ale mimo wszystko wolałaby posiedzieć w ci...
-Anioły są takie ciche! – ryknęło jeszcze głośniej. Karolina podskoczyła i wylała na siebie większość tej herbaty, która jej jeszcze została.
-Bardzo ciche. Wręcz bezgłośne – mruknęła, patrząc złym wzrokiem w stronę okienka do kuchni.
-Zwłaszcza te w Bieszczadach! – wyśpiewywał niewzruszony właściciel.
Musiał wyczuć jej spojrzenie, bo oderwał wzrok od polerowanej właśnie szklanki, spojrzał jej w oczy i mrugnął.
Odpowiedziała mu znudzonym spojrzeniem, ale nie odpuścił. Wpatrywał się w nią tak długo, aż w końcu lekko się uśmiechnęła i wbiła wzrok w kubek.
Dopiła herbatę i westchnęła. Nie będzie wieczoru z książką i czymś do popicia. No, chyba że z samym wrzątkiem – ten był dostępny za darmo w dowolnej ilości.
Wstała i umyła kubek w zlewie umieszczonym w rogu pomieszczenia, kątem oka rejestrując, że za jej plecami ktoś przemknął do sali. Domyła kubek i rzuciła okiem na pomieszczenie.
Osobą, która przed chwilą przechodziła obok Karoliny okazała się drobna staruszka. Właśnie rozsiadła się na jednej z długich ław ustawionych przy drewnianych stołach i zaczęła sprawnie wyładowywać na blat zawartość małej reklamówki. Ryczące stare, turystyczne hity (czy w ogóle istnieje coś takiego jak nowe turystyczne hity?) zdawały się jej nie przeszkadzać – ze stoickim spokojem układała jedzenie na białej serwetce (oho, estetka – nie będzie jeść na dotykanym przez setki dłoni stole). Dziewczyna dostrzegła żółty ser w plastrach, bułkę, scyzoryk (mały, ale z tego co zorientowała się po czerwonym mignięciu – szwajcarski Victorinox), kubek, pojemniczek masła i kartonik z herbatą.
Z herbatą!
W Karolinie obudziła się nagle żyłka łowcy. Odstawiła swój kubek i spod przymrużonych powiek obserwowała staruszkę. Ta wrzuciła do kubka torebkę Liptona i podeszła do okienka poprosić o wrzątek. Na stole zostało otwarte opakowanie. Było prawie pełne – przynajmniej siedemnaście saszetek napoju bogów. Karolina zaczęła rozważać swoje opcje. Gdyby tak podeszła i zabrała ze trzy torebki, może nawet nikt by tego nie zauważył...
CZYTASZ
Zbiór one-shotów 5
RandomPiąta edycja grupowego konkursu na one-shoty. Wszystkie prace zostały napisane przez członków facebookowej grupy Wattpad Polska. Okładkę wykonała @_feather_