Nazywam się Karl Duster. Jestem sierotą, nazwisko mam po matce.
Mój ojciec popełnił samobójstwo. Był mordercą. Nazywał siebie Aniołem. Potrafił latać i poruszać się naprawdę szybko. To był wielki dar, jedyne dobro, które mi zostawił. Ale go zmarnował. Oszalał, zaczął zabijać niewinne osoby wykorzystując swoje umiejętności. Nikt nic mu nie zrobił. Jemu to nie przeszkadzało. Mordował dla przyjemności. Był zmorą dla ludzi mieszkających w Riverwood. Każdy zasypiał bojąc się, że to on będzie następny. Policja nie była w stanie złapać Anioła. Zawsze uciekał i chował się w swojej kryjówce.
Pewnego dnia porwał kobietę. Nie zabił jej. Zgwałcił i zostawił gdzieś w piwnicach swojej posiadłości. Dawał jej jedzenie, aby nie umarła. Rose, bo tak jej było na imię, zaszła w ciążę. Rodziła w ciężkich warunkach. Kiedy tylko Anioł to spostrzegł, zabił ją. Następnie chciał uśmiercić dziecko, mnie. Ale akurat wtedy policja znalazła jego kryjówkę i kiedy już unosił nóż, mężczyźni w mundurach wpadli do pomieszczenia.
Ostrze opadło i wbiło się głęboko w serce... Anioła. Ja zaś trafiłem do szpitala, a następnie sierocińca panny Black na Dark Street. Mieścił się on w dużej kamienicy na końcu tej ciemniej, ślepej uliczki. Budynek nie był zbyt miłym miejscem. Było w nim ciemno, zimno i ponuro. Meble były bardzo stare, jak w wszystko w tym domu. Atmosferę jeszcze bardziej pogarszała panna Black, która miała już swoje lata. Była postrachem dla swoich podopiecznych. Wymagała nienagannego porządku i zachowania. Karała za najdrobniejsze wykroczenia. Nie lubiła dzieci, co często powtarzała. A najbardziej mnie.
Każdy mnie nienawidził. Kojarzyłem się tylko z moim ojcem i tym co robił. Uważano, że będę szaleńcem jak on. Dzieci z sierocińca uprzykrzały mi życie. Wyzywały, biły, poniżały. Było mi ciężko, czasem nawet bardzo, ale zawsze wszystko znosiłem. Płakałem po nocach, za co się ze mnie wyśmiewano. Czasami miałem dość, chciałem ze sobą skończyć, ale zawsze brakowało mi odwagi.
Tak wyglądał mój nędzny żywot. Nie liczyłem na zmiany, ale te nadeszły. Wszystko zaczęło się pewnego deszczowego dnia, który rozpoczął się niezbyt dobrze.
Obudziłem się na dźwięk dzwonka, którym potrząsała panna Black idąc korytarzem. Usiadłem zaspany na łóżku jak wszyscy chłopcy w pokoju. Wstałem i wyszedłem razem z resztą na korytarz, i udaliśmy się łazienki. Po porannej toalecie wróciliśmy do sypialni. Podszedłem do swojej szafki na ubrania i ją otworzyłem. Była pusta. No pięknie. Ktoś zrobił mi żart. Spóźnię się na śniadanie i dostanę karę. Idealnie. Zrezygnowany usiadłem na łóżku. Kiedy wszyscy byli już przebrani zaczęli tłoczyć się przy wyjściu z pokoju i schodzić do jadalni. Jeden uderzył mnie w ucho kiedy przechodził obok.
- Co to, mały książę zamierza się spóźnić? - zapytał szyderczo.
W odpowiedzi tylko mruknąłem coś cicho, a on odszedł zanosząc się śmiechem. Kiedy już zostałem sam, wstałem i zamknąłem drzwi.
- No to szukajmy - wyszeptałem i zabrałem się do roboty.
W mgnieniu oka przeszukałem wszystkie szafki. Przydaje się super prędkość. Nic nie znalazłem. To by było za łatwe. Zastanowiłem się i podbiegłem do łóżka Thomasa, tego który się ze mnie śmiał. Szukałem we wszystkich jego rzeczach, ale z wiadomym skutkiem. W końcu zacząłem przeszukiwać samo posłanie. Nic. Usiadłem na łóżku zrezygnowany. W końcu mnie olśniło. Dzisiaj koc sięgał ziemi z obu stron, nie był jak zwykle starannie podwinięty. Schyliłem się i z ulgą znalazłem moje zguby pod łóżkiem. Szybko je stamtąd zabrałem do swojej szafki i przebrałem się najszybciej jak potrafiłem. Byłem już spóźniony, mimo że poszukiwania zajęły mi nieco ponad dwie minuty, dzięki mojej nadnaturalnej prędkości. Zbiegłem na dół do jadali zwykłym ludzkim tempem, żeby nikt nic nie podejrzewał. Kiedy wchodziłem wszystkie oczy zwróciły się na mnie.
- No proszę, książę Duster raczył zejść - odezwała się panna Black swoim wysokim głosem. - Jako iż przez ciebie wszyscy musieli czekać z posiłkiem, z pewnością z wielką chęcią zmyjesz za wszystkich naczynia.
Cicho jęknąłem.
- Chcesz coś dodać? - zapytała zdziwionym głosem nasza opiekunka.
- Nie, panno Black - odparłem cicho.
- Bardzo dobrze. Usiądź więc.
Wykonałem jej polecenie i razem z wszystkimi zabrałem się za jedzenie. Po śniadaniu prędko zebrałem naczynia i zaniosłem do kuchni. Następnie umyłem je bardzo powoli i dokładnie, żeby panna Black nie zdziwiła się i nie dała mi kolejnych prac do wykonania. Kiedy skończyłem, poszedłem w stronę sypialni. Gdy byłem już blisko wejścia, niespodziewanie z sali wybiegł Thomas, goniony przez innego chłopaka. Przebiegł obok mnie, popychając tak, że upadłem na plecy. Za sobą usłyszałem trzask. Powoli wstałem i zobaczyłem jak Thomas wycofywał się do tyłu. Na podłodze leżały skorupy wazonu. Kolegi, który gonił mojego porannego dręczyciela, już nie było. Niespodziewanie zobaczyłem obok nas pannę Black. Lekko przytupywała nogą. Usłyszałem za sobą szepty. Reszta chłopaków już się zbierała. Nie chcieli przegapić tej akcji.
- Który to - warknęła nasza opiekunka i zapadła grobowa cisza.
Mijał czas, a Thomas się nie odzywał. Panna Black przenosiła wzrok z jednego, na drugiego z nas.
- Pytam po raz drugi - zapytała patrząc nam w oczy. - Przyznać się, bo oboje poniesiecie karę.
Chłopak, który cały czas stał sparaliżowany obok mnie, wziął głęboki wdech.
- To ja - powiedziałem przyglądając się oczom właścicielki sierocińca.
Wszyscy podopieczni wciągnęli powietrze, zaskoczeni moim zachowaniem. Następnie po raz kolejny zapadła cisza. Panna Black patrzyła się na mnie, jakby nie była pewna mojej odwiedzi.
- Znowu ty, Duster - szepnęła złowieszczo. - Nie będę dłużej tolerować twojego zachowania. Przekroczyłeś granicę - zrobiła pauzę, a ja zadrżałem. - Jako, że to był mój ulubiony wazon, kara będzie naprawdę surowa.
Znowu przerwała, a wszyscy chłopcy dalej milczeli jak głazy. Oczekiwałem na wyrok z zapartym tchem.
- W następną sobotę posprzątasz cały dom - Odetchnąłem z ulgą, nie było tak źle.
Ponadto - dodała panna Black, - do końca miesiąca będziesz zmywał po wszystkich naczynia. I nie dostaniesz kolacji.
Zatkało mnie. To za wiele.
- Też do końca miesiąca - wycedziła nasza opiekunka.
Zakręciło mi się w głowie. Miesiąc dopiero się zaczął.
Spuściłem głowę i poszedłem do pokoju mijając innych podopiecznych, którzy dawali mi przejść, odsuwając się na boki. Po drodze zobaczyłem tylko minę Thomasa, która wyrażała zamęt powstały w jego głowie. Udało mi się odczytać jedynie bezgraniczne zdziwienie.
CZYTASZ
Zbiór one-shotów 5
RandomPiąta edycja grupowego konkursu na one-shoty. Wszystkie prace zostały napisane przez członków facebookowej grupy Wattpad Polska. Okładkę wykonała @_feather_