Od wiersza się zaczęło [ANIOŁ]

244 9 4
                                    


Pierwszy raz zobaczyłam go na konkursie recytatorskim, do którego zostałam zmuszona przez nauczycieli. Uważali oni, że, cytuję: W całej szkole nie ma tak utalentowanej osoby jak ja. Mimo, że owa szkoła liczyła ponad czterysta osób, nie znaleźli osoby, ale chyba tak uległej jak ja.

Nie ważne ile razy mówiłeś: Nie chcę.

Nie ważne ile razy mówiłeś: Nie nadaję się.

Oni uważali inaczej.

A więc znalazłam się na tym dennym konkursie, nie zamierzając nawet próbować wygrać. Siedziałam w drugim rzędzie na widowni i czekałam na swoją kolej.

– Sylwia Jańczyk!

Wstałam i skierowałam się w stronę sceny. No i, na miłość boską, musiałam popełnić typową dla mnie gafę - idąc potknęłam się o swoje własne nogi. Na szczęście, mój upadek ustabilizowały czyjeś ręce, które złapały mnie w ostatniej chwili. Owe dłonie pomogły mi się podnieść i wtedy zobaczyłam ich właściciela - niewiele starszego ode mnie blondyna.

Nie, to nie było żadne zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Nic takiego nie poczułam. Jednym z wielu negatywnych uczuć był wstyd. Serio, zarumieniłam się jak burak.

– Wszystko w porządku? – zapytał z troską swym donośnym, barwnym głosem.

– Tak, dzięki – wybąkałam jedynie i uwolniłam się od jego silnych rąk, które, swoją drogą, były nieźle umięśnione.

Ruszyłam wolnym krokiem ze spuszczoną głową, patrząc przy tym pod nogi. Nie miałam tremy. Pewnie dlatego, że ten cały konkurs gówno mnie obchodził. Stanęłam na środku, odwróciłam się do widowni i odetchnęłam głęboko.

– "Śpieszmy się" Jana Twardowskiego. – Spojrzałam w podłogę i policzyłam do trzech - tak jak uczyła mnie nauczycielka.


Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

zostaną po nich buty i telefon głuchy

tylko to co nieważne jak krowa się wlecze

najważniejsze tak prędkie że nagle się staje

potem cisza normalna więc całkiem nieznośna

jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy

kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.


Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna

zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście

przychodzi jednocześnie jak patos i humor

jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej

tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu

jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon

żeby widzieć naprawdę zamykają oczy

chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć

kochamy wciąż za mało i stale za późno


Skończywszy, ukłoniłam się lekko, a publiczność zareagowała gromikimi brawami. Usiadłam na swoim miejscu, oddychając z ulgą. Nareszcie koniec.

Zbiór one-shotów 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz