Noc była wyjątkowo ciemna. Nawet księżyc nie miał zamiaru oblać swym blaskiem choć skrawka tego miasta. Wiatr hulał szaleńczo na zewnątrz, próbując wyrwać nie jedno drzewo z podłoża. Owinęłam się kołdrą jeszcze bardziej, gdy usłyszałam ciche skrzypienie drzwi mojego pokoju. Znowu... Tylko nie to.
- Emilio, nie bój się skarbie. Zaraz sie tobą zaopiekuję i przestaniesz się bać. - Strach sparaliżował mnie na tyle, że nie potrafiłam się nawet odezwać. Nie mówiąc już o obronie. Gdy moja kołdra poruszyła się, myślałam, że umrę.
- Emilio, nie chowaj się. Nic Ci nie grozi. - zdjął ze mnie pierzynę i zaczął głaskać po głowie. Jego dłoń wypalała jeszcze silniejsze piętno na moim ciele i w psychice. Wzbierało mi się na torsje. Chciałam krzyczeć, by mnie zostawił, by sobie poszedł, lecz nie mogłam. Chciałam się bronić, lecz nie potrafiłam. Mamo, proszę wróć do domu - błagałam w myślach.
- Emilio... Ty drżysz. Ohh. Wiedziałem, że to moja zasługa. - Drżałam PRZEZ niego, przez tego potwora. Jego dłoń powędrowała niżej, do moich piersi. Zaczęłam się szarpać. Na próżno. W mgnieniu oka znalazł się na mnie.
- Emilio... Jak Ty potrafisz mnie rozpalić. - Szeptał te obleśne rzeczy do mojego ucha. Jego ciężar sprawiał, że brakowało mi tchu, a zapach wzbierał wymioty. Usiadł na mnie i zaczął rozbierać. Wyrywałam się, co spowodowało, że wymierzył mi policzek.
-Nie będziesz mi się stawiać, mała szmato! Zrozumiałaś?
-Zostaw mnie. Puść... - wymamrotałam łamiącym się głosem. Łzy piekły pod powiekami coraz bardziej. Moje błagania na nic się zdały. Usłyszałam dźwięk rozdzieranego materiału... To moja koszulka. Znów zaczęłam się wyrywać, kiedy postanowił zejść i zrzucić mnie na podłogę.
- Jesteś taką samą kurwą, jak twoja siostra. Nie stawiaj mi się, bo pożałujesz.
-Co zrobiłeś Alicji?! Ty parszywa szujo! - Tym razem do oczu napłynęły łzy furii. On skrzywdził też moją siostrę. Moją małą siostrzyczkę... - Ona ma dopiero dziesięć lat, kanalio! - Klucha w moim gardle powiększała się. Kto by poślał, że partner matki okaże się takim potworem, lecz nie mogłam zabronić jej szczęścia po śmierci taty, mimo że od samego początku wydawał mi się śliski.
- Zamknij pysk, kurwo! - W tym samym momencie chwycił mnie za włosy i uderzył głową o ścianę. Poczułam olbrzymi ból. Nie byłam już w stanie się bronić... Teraz mógł zrobić ze mną co chciał. I zrobi.
Moja świadomość została ograniczona do minimum. Byłam ogłuszona, mimo to, wiedziałam co się wydarzy. Zdarł ze mnie spodnie i próbował bieliznę, gdy do pokoju weszła mama.
- Zostaw ją, Ty skurwysynu! - krzyknęła, chwytając jakiś wazon na półce przy drzwiach. Chciała nim uderzyć napastnika, jednak on był szybszy. Odskoczył od mojego wiotkiego ciała i w mgnieniu oka znalazł się przy mojej starszej.
- W samą porę, kochanie. - Rzucił z szyderczym uśmiechem wytrącając wazon z jej dłoni.
- Jesteś obrzydliwy. Zostaw ją!
- Nie mam takiego zamiaru. Z jedną już zrobiłem porządek, teraz wasza kolej.
- Gdzie jest Alicja?! Co jej ... - Nie zdążyła dokończyć, gdyż dostała w twarz. Cios spowodował, że mama wylądowała na podłodze na przeciwko mnie. - Zaufałam Ci, kochałam, a Ty?
- Nie lamentuj. - odparł i zamknął drzwi do pokoju, na klucz.
- Gdzie jest Ala? - ponowiła pytanie, czołgając się w moją stronę. - Emilko, kochanie. Nic Ci nie jest? - Wyszeptała cicho, lecz tylko na nią patrzyłam. Nie byłam w stanie jej powiedzieć, że gwałcił mnie już od kilku miesięcy... Po prostu nie mogłam. Załamałaby się faktem, że nic nie zauważyła i nie zrobiła.
- Alunia? Pewnie teraz błaga Boga, by ją wpuścił do lepszego świata. - Przyłożył palec wskazujący do ust z udawanym zamyśleniem, gdy nagle dodał rechocząc szaleńczo. - Albo i nie. - Gęsia skórka pojawiła się na moich obolałych plecach. Zabił Alę?
- Nie! - krzyknęła starsza. Ruszyła w stronę gnoja, który skrzywdził moją siostrę, chwytając przy okazji kawałek rozbitego wazonu rozrzuconego po podłodze. Ten chwycił jej dłoń i zaczęli się szamotać. Powoli odzyskiwałam siły, próbując wstać.
- Zostaw ją! Proszę. Zostaw! - Krzyknęłam przerażona, kiedy ujrzałam mamę ledwo dającą sobie radę z tym łajdakiem. Nie mogłam na to patrzeć. Musiałam jej pomóc. W momencie, gdy wstałam, on trzymał mamę za gardło... Rzuciłam się na niego z innym kawałkiem wazonu. Odepchnął mnie.
Mama upadła na podłogę. Nie ruszała się.
- Mamuś? Mamuś! - patrzyłam na nią w osłupieniu. - Mamo! Otwórz oczy! - chciałam do niej podejść, ale nie zdąrzyłam.
- A Ty gdzie? Chodź tu, dziwko. Mam już Was cholernie dosyć. Koniec tej cackaniny. - warknął szarpiąc mną. Spoliczkował mnie kilka razy, bym nie miała siły się stawiać, po czym zdarł z mojego ciała to, co na nim zostało.
Zrobił to. Tej nocy zabił moją siostrę i mamę, a mnie zgwałcił kolejny, ale ostatni raz. Musiałam go powstrzymać, by już nigdy więcej nikogo nie skrzywdził. Gdy wyszedł z mojego pokoju z myślą, że jestem nieprzytomna, ja sięgnęłam po pudełko pod łóżkiem. Wyjęłam z niego nóż. Należał do taty. Mój wzrok powędrował na ciało mamy, gdy wychodziłam za tym gnojem.
- Zrobię to dla Ciebie i Alicji, mamo.
Znalazłam go w sypialni, pakował się. Chicho podeszłam.
- O nie! Nie pozwolę Ci zwiać, gnoju! - wrzasnęłam i zaczęłam go dźgać. Nie uszłyszałam ani jednego słowa z jego ust. Wpadłam w trans. Nie potrafiłam przestać, nie chciałam. Wszystko było od krwi. Ja. On. Łóżko. Dywan. Nie wiem jak długo byłam w tym transie, lecz kiedy się ocknęłam, spojrzałam na jego zarżnięte ciało i poczułam, jak cała nienawiść, która się we mnie nazbierała przez ten czas, uleciała, jak powietrze z przebitego balonu.
Wreszcie nie czułam strachu. Tej nienawiści. Postanowiłam wyjechać.
*Siedem miesięcy później*
Po zdarzeniu sprzed siedmiu miesięcy zauważyłam, że moje ciało się zmienia. Podejrzewałam tylko jedno. Ciążę. Nie chciałam tego dziecka. Nie potrafiłambym go kochać. Wspomnienia mi na to nie pozwalają. Musiałam to skończyć zanim jeszcze się zaczęło. Nie chciałam, by tamta nienawiść, która wtedy we mnie istniała, na nowo się obudziła.
Stałam na torach, czekając na pociąg. Noc była ciemniejsza, niż dotychczas, a wiatr szalał jak opętany. Zupełnie tak samo, jak wtedy. Byłam więźniem własnego umysłu i miałam tego dosyć. Ciąża tylko powodowała, że moje wspomnienia wracały, mimo iż chciałam o tym wszystkim zapomnieć.
Moim oczom ukazały się światła. Nareszcie. W końcu zostanę uwolniona od przeszłości. Położyłam się poziomo do szyn i zamknęłam oczy. Słyszałam tylko trąbienie maszyny, coraz głośniejsze, a później... już tylko błogą ciszę.
CZYTASZ
Zbiór one-shotów 5
RandomPiąta edycja grupowego konkursu na one-shoty. Wszystkie prace zostały napisane przez członków facebookowej grupy Wattpad Polska. Okładkę wykonała @_feather_