Jestem Ptakiem [JESTEM]

156 9 1
                                    

„Jestem Ptakiem"


„Kocham Cię,

Jak Ikar Słońce -

Zbyt blisko

Zbyt mocno".


Słońce dopiero wschodziło, barwiąc niebo na przeróżne odcienie różu i błękitu. Rześkie powietrze napawało Ikara energią, tak mocną i nieograniczoną, że sam Dedal widział moc bijącą z oczu syna. Fedra stała obok syna Dedala, mocno ściskając jego dłoń, lekko gładząc jej wierzch kciukiem. Sam Posejdon był dziw, że córka Minosa stoi obok wątłego chłopaczyny i wypełnia poranek piękną i nieskazitelną miłością. Falę rozbijały się o ścianę klifu, na którym stała trójka. Szum wody robił tę chwilę, jeszcze bardziej magiczną. Dedal odwrócił się do dwóch par skrzydeł spoczywający na okrytej rosą trawie. Zaklął, podnosząc jedną z nich natychmiast i sprawdzając, czy nie zawilgła.

– Prosiłem, synu, nie na trawie – westchnął, poprawiając białe, błyszczące, ptasie pióra. Przypiął ciężkie skrzydła do ramion i spojrzał na Ikara z dumą w oczach. – Kim jesteś, synu?

– Jestem sługą mego Pana, dzieckiem Matki Ziemi i Ojca Nieba. Jestem ptakiem bez piór, ptakiem własnej woli, więźniem własnego ciała, duszą swawolną i kochającą – odpowiedział, patrząc wprost w oślepiający blask wędrującego słońca. Mocniej ścisnął dłoń Fedry, która chłonęła jego słowa, jak najpiękniejsze dźwięki, których nigdy już nie miała usłyszeć, utykając na ziemiach pogrążonej w jej bólu Krety.

– Polecę pierwszy – powiedział rzeźbiarz. Dłonie drżały Dedalowi, a strach dosięgał nawet jego oczu, mieszając się z ekscytacją. – Wrócę po Ciebie, gdy Zeus pozwoli mi ujść z życiem, a potem razem ruszymy w drogę do krainy pięknej, do domu mego i jedynego miejsca, w którym powinienem być nieprzerwanie. Wrócimy do Aten, pozwalając nieść się skrzydłom!

I tak Dedal rzucił się z klifu, modląc się do Bogów, by skrzydła funkcjonowały tak, jak to sobie wymarzył. I krzyk radości przeciął powietrze, gdy Dedal wzbił się do góry, wykonując piruety.

– Kim jesteś, Ikarze? – zapytała córka Milesa, spoglądając na twarz chłopca, którą oświetlały promienie Słońca. – Kochankiem moim? Miłością w najczystszej postaci? Chwałą Nieba i Ziemi? Synem Apolla, pięknym i urodziwy? Kim jesteś boże, że skradłeś mi serce?

– Jestem... Kochankiem słońca. Jego promieniem młodym, wciąż rosnącym i przybierającym na sile – odpowiedział – jego uczniem najpilniejszym. Właścicielem serca Twego i niech mi sam Eros świadkiem, kocham cię równie mocno, jak słońce, które daje nam ciepło i światło. Jestem Ikarem, synem Dedala, niewolnikiem Heliosa.

– Czyż miłość nie jest zgubna? – wyszeptała, odwracając wzrok w stronę otaczającego jej morza, gdzie Eos kończyła zwiastować przybycie boga Słońca. Zaprzęg Heliosa już był gotów na widnokręgu, a Flegona, ulubiona klacz Fedry rżała z podniecenia.

– Spójrz! – wykrzyknął Ikar, zbywając pytanie. – Oto leci mój ojciec, w pełni zdrów i radosny! Skrzydła działają!

Dedal wylądował tuż przy synu, który już zakładał skrzydła. Szczęśliwy, jak nigdy, uśmiechnął się i powiedział:

– „Nie leć, synu, za blisko Słońca, by nie stajał wosk od jego żaru – nie leć, synu, za blisko morza, by fale nie zwilżyły ci skrzydeł".

I Ikar wzbił się w powietrze, wcześniej przytakując ojcu. I zaczął kręcić piruety, krzycząc „Jestem ptakiem", tak głośno, że sama Hera, słyszała jego radość na Olimpie.

Ale Ikar zbyt mocno kochał słońce, by pamiętać o przestrodze ojca. I leciał coraz wyżej i bliżej do płomiennego okręgu z tkwiącym na ustach „Jestem ptakiem". A gorąc i żar odbierały mu siły. Mimo to zakochany i obłąkany przez uczucia rwał się ku Słońcu, nie zważając na rozgrzany wosk, który zaczynał skapywać na jego skórę, parząc ją.

Fedra ocierała łzę z rumianego policzka, gdy jedno z białych pióro opadło na jej ramię. Zaniepokojona spojrzała w górę i widząc deszcz ptasich piór, krzyknęła przerażona. Poczęła szukać wzrokiem Ikara, modląc się, by to nie jego skrzydła się psuły. Podświadomie jednak wiedziała, do kogo należą pióra i żal ścisnął jej serce, gdy ujrzała spadające, wątłe ciało. Zatkała usta i patrzyła, jak Ikar uderza w tafle morza, a potem ginie w jego czeluściach, pochłonięty przez sługi Posejdona. Opadła na kolana i złożyła ręce do modlitwy.

– Posejdonie – wychrypiała przez łzy – uchroń kochanka mego, przed Tartarem i Erebem, mimo że nieposłuszeństwa i zdrady się dopuścił. Miłość bowiem jest zgubna, a ja go miłością obdarzyłam.

Podobnego, gdy stanie się na klifie, znajdującym się na wyspie Minosa – Krecie, i wsłuchując się w fale, krzyknie „Jestem Ptakiem", można usłyszeć szloch Ikara, wydobywający się z głębin morza, gdzie zaczepił skrzydłami o skałę.

Zbiór one-shotów 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz