Anioł z ognistymi skrzydłami [ANIOŁ]

88 3 1
                                    

Każdy ma swojego anioła.
Moim był Fidelis Allen. Był moim wszystkim. Przyjacielem, miłością, ciepłymi ramionami, w których zawsze mogłam się wypłakać.
A teraz pozostał jedynie dobrym wspomnieniem, kruchym niczym kawałek pergaminu i ulotnym jak kolorowy motyl. Tam, gdzie kiedyś były piękne popołudnia spędzone w blasku słońca, pozostały tylko zgliszcza. On je pozostawił. On to stworzył swoją osobą, a potem zniszczył obracając wszystko w pył.
Kochałam go i jednocześnie nienawidziłam. Kochałam jego uśmiech i drobną bliznę na policzku. Kochałam jego miękkie jasne włosy i orzechowe oczy. Kochałam całą jego osobę. I nadal kocham. Będę kochać go do końca moich szarych dni. Czyli już niedługo.
Nie nienawidziłam go za to, że odszedł. Niektórzy ludzie muszą być wolni. Inaczej umierają powoli i długo, niczym piękne ptaki zamknięte w klatkach. Fidelis odszedł, wyrywając mi serce i zabierając je ze sobą. A to było niewybaczalne.
Każdej bezsennej nocy dusiłam w sobie łzy cisnące się na obrzmiałe powieki i tłukłam pięścią w poduszkę jakby to miało w czymś pomóc. Nadzieja umiera ostatnia. Moja umarła już dawno.
Czasami staję przed lustrem i patrzę w swoje odbicie, nie wierząc w to co widzę. Mam ochotę zamknąć oczy i sprawić, żeby to wszystko znikło. Abym odetchnęła z ulgą otwierając powieki i nie widząc tego odbicia. Chcę, żeby zniknęło. Chcę, bo odzwierciedla ono moje uczucia.
Fidelis był moim najlepszym przyjacielem. Od dawna. Odkąd pamiętam był przy mnie. Nigdy się nie rozstawaliśmy. Dzieliłam z nim wszystkie swoje smutki i zmartwienia. Zawsze potrafił mnie rozśmieszyć, sprawić abym zapomniała o łzach. Robiliśmy naprawdę głupie rzeczy, ale wtedy nie myślałam o tym w ten sposób. Liczyło się tylko tu i teraz. Teraźniejszość. Nie przyszłość. Przyszłość mieliśmy głęboko w dupie. To były piękne czasy.
Wspomnienia są jednakowo piękne, jak i bolesne. Kłują moją duszę raz za razem, czekając aż pod ich naciskiem złamię się całkowicie.
W myślach nazywam go czasem aniołem. Wiem, jestem wariatką. Oszalałam już dawno temu. Przyzwyczaiłam się, serio. Myślę o nim jak o aniele, gdyż najlepszy okres w moim życiu spędziłam właśnie z nim. Był niczym mój stróż, a ja byłam jego podopieczną.
Odchodząc, spalił mój świat swoimi niewidzialnymi, ognistymi skrzydłami.
Gdy dwa dni później stałam na skraju urwiska, a wiatr plątał mi włosy w jedno wielkie gniazdo,przed oczami przewinęły mi się wszystkie chwile z tamtego okresu.
Pamiętam, jak raz uciekliśmy z lekcji. Pamiętam dotyk ciepłych promieni pierwszego, wiosennego słońca. Pamiętam szept Fidelisa zduszony śmiechem. Pamiętam jak przechodziliśmy przez niewielką bramę na tyłach szkoły.
Gdy znów ujrzałam te chwile, wybuchłam szaleńczym śmiechem nie zważając na łzy cieknące mi po twarzy. Nie zważałam nawet na wiatr plączący mi włosy i podnoszący sukienkę.
Musiałam wyglądać jak idiotka. Drobna postać w białej sukience śmiejąca się szaleńczym śmiechem na skraju urwiska.
W następnej chwili wszystko ucichło. Nie słyszałam już ani łoskotu wiatru, ani swojego śmiechu, ani szumu fal.
Drobne ciało dziewczyny w białej sukience zostało znalezione trzy dni później, wyrzucone na brzeg przez fale.

Tymczasem daleko stąd, w jednym z nowojorskich mieszkań, młody mężczyzna z orzechowymi oczami obudził się spocony z okropnego koszmaru, którego za nic nie mógł sobie przypomnieć. Czuł jednak, że w tamtej chwili stracił jakąś cząstkę siebie.  

Zbiór one-shotów 5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz