Rozdział 4

4.4K 480 241
                                    

    Następny dzień minął Dylanowi spokojnie, bez żadnych problemów, a poranna droga autobusem w towarzystwie Brendy wydawała mu się najlepszym rozpoczęciem dnia. Dziewczyna od razu poznała po nim, że jest nie w sosie.

– Czemu się burmuszysz? – zapytała nie patrząc na niego i uśmiechając się pod nosem.

– Aż tak to widać? – Zerknął na nią z wyrzutem i wzruszył ramionami w geście poddania się – No dobra, jest taki jeden typek w szkole, chodzi ze mną na angielski i jest wnerwiający tak, że budzi we mnie psychopatyczne odruchy – Ścisnął pięść i uderzył nią o kolano. Brenda wzdrygnęła się, ale ze zrozumieniem pokiwała głową.

– To Brodie – powiedziała jakby od niechcenia. Dylan Zerknął na nią zaciekawiony.

– Co?

– Blondyn, arogancki i pewny siebie, denerwuje wszystkich dookoła, a i tak większa część szkoły podziwia go i wielbi – westchnęła i zrobiła rozmarzone oczy. W tym samym momencie autobus podskoczył i Dylan wrócił na ziemię.

– Co jest w nim takiego wyjątkowego? – spytał przewracając oczami – Mnie jakoś nie oczarował – prychnął.

– Razem z Albym Russo i Minho Tenzai ma zespół muzyczny – wyjaśniła. Pewnie już ich widziałeś, jeżdżą wieczorami po mieście roadsterem Brodiego.

– Taa – przytaknął.

– Mimo wszystko grają dobrze, jedynie za to można ich podziwiać – mlasnęła z niesmakiem i zaczęła szukać czegoś w swojej torebce.

– To jakiś szkolny zespół? – dopytywał nadal zaintrygowany brunet.

– Po części, szkoła płaci za sprzęt, sale do prób i funduje nagrywki w studio. Dają czasem koncerty niedaleko w klubie Peppers, pokażę ci kiedyś – Posłała mu ten jeden z jej promiennych uśmiechów – Dobra, a teraz chodź, bo się spóźnimy, a francuski z manmłazel lesracz, jakbyś już nie zauważył jest bardzo ciężką drogą do przejścia – Dylan zaśmiał się na przezwisko jego profesorski od języka obcego i ruszył za Brendą do wyjścia z autobusu, a potem do szkoły.

      W czasie przerwy objadowej Dylan odnalazł Brendę na stołówce siedzącą w towarzystwie jakiejś dziewczyny i chłopaka.

– Hej Dylan, chodź do nas! – Brunetka zamachała energicznie przywołując go do stolika. Chłopak podszedł do nich niepewnym krokiem i zajął czwarte wolne miejsce.

– Hej, jestem Teressa – Przywitała się druga dziewczyna. Miała ciemne i kręcone włosy, a także kilka piegów na policzkach, co dodawało jej urody. Chłopak przedstawił się jako Gally, był złotym blondynem i był dość rosłej postury.

– Jak ci się podoba w Harrisburgu? Pewnie to nic ciekawego w porównaniu z tymi wielkimi miastami, w których mieszkałeś – westchnęła Brenda, a reszta od razu podjęła temat. I tak Dylan zdobył przychylność nowych osób, opowiadając o swoich licznych podróżach i przeprowadzkach, a kończąc na tym, że ma nadzieję iż ta będzie ostatnia.

Nagle ich rozmowę przerwało głośne uderzenie dwuskrzydłowych drzwi od stołówki o ścianę.
Do sali wparowało trzech chłopaków, a na ich przedzie szedł, skośnooki, prawdopodobnie Minho. Na końcu wlókł się znajomy blondyn, który najwyraźniej był dziś nie w sosie.

– Nasz księciunio chyba za bardzo wczoraj zaszalał – parsknął Gally kiwając głową w kierunku Brodiego.

Blondyn faktycznie wyglądał jak siedem nieszczęść, był blady i miał podkrążone oczy. Dylan popatrzył na niego z litością i wrócił do konsumowania swojego lunchu.

Trzej goście zajęli stolik w samym rogu tuż przy oknie i prowadzili ożywioną rozmowę.

– A i tak na przyszłość Dylan, ich stolik to świętość, podobno ktoś kiedyś widział jak Alby pobił pierwszoklasistę, który przez przypadek tam usiadł – pouczyła go Teressa. Chłopak wybuchł śmiechem na wzmiankę o jakiejś głupiej zasadzie.

– Sorry moi drodzy, ale nie słyszałem nic bardziej głupszego – powiedział dalej śmieszkując i ocierając usta z jedzenia, które wypluł.

– Lepiej się przyzwyczaj, bo takich świętości podyktowanych przez tamtych kolesi, jest w naszej szkole o wiele więcej – westchnęła Brenda i wróciła do swojej kanapki.

       Dzisiaj ze szkoły Dylan musiał wracać sam, ponieważ Brenda została po lekcjach na kółku z zajęć plastycznych. Droga wlokła mu się niemiłosiernie i kiedy w końcu autobus zatrzymał się na ostatnim przystanku, uradowany wyskoczył z pojazdu na chodnik.

Dzisiaj pogoda była o wiele lepsza niż wczorajszego dnia, a chłopak niepotrzebnie zabrał ze sobą dość duży parasol.

Zarzucił plecak na ramię i ruszył do swojego bloku.

Gdy wszedł do mieszkania zastał Elle w wyśmienitym humorze podśpiewującą sobie w kuchni.

– Cześć, skarbie! – zawołała do niego – Chodź, ugotowałam twoje ulubione danie! – Dylan wszedł do kuchni, w której pachniało pieczonym mięsem i jakąś warzywną sałatką i zajął miejsce przy stole.

– Co taka szczęśliwa? Pan Sangster zaprosił cię na kolację? – spytał i sam zaśmiał się ze swojego żartu.

- W sobotę organizuje małe przyjęcie dla swoich pracowników, z okazji zatrudnienia nowego członka zespołu! – wykrzyknęła – To tak jakby zrobił to dla mnie, wiesz o co chodzi...

– Tak, tak, mamo – Dylan pokręcił głową z rozbawieniem – Ale pamiętaj co ci mówiłem...

– Dylan – Zaczęła ostro mama – To zwykła kolacja u niego w domu, z wytrawnym winem i przy muzyce klasycznej.

– Dobrze, przecież ja nic nie mówię! – Uniósł dłonie w geście poddania się i poczuł jak do ust napływa mu ślina, kiedy Ella postawiła przed nim talerz z mięsną zapiekanką.

– Jesteś najlepszą mamą na świecie – zawyrokował i zabrał się za pałaszowanie dania.

– Pan Sangster zaprosił również ciebie – Uśmiechnęła się kobieta.

– Hę? – wymamrotał brunet z ustami pełnymi jedzenia.

– Tak, powiedział, że w końcu poznacie się z Thomasem i może nawet zaprzyjaźnicie – Mrugnęła do niego porozumiewawczo.

– Kiedy jest to przyjęcie? – spytał gdy w końcu udało mu się przełknąć.

– W sobotę o siedemnastej – odpowiedziała i również zabrała się za jedzenie swojej porcji.

Dylan niechętnie skończył resztę i odłożył talerz do zlewu, mówiąc, że pozmywa naczynia wieczorem.

Nie miał najmniejszej ochoty iść na jakieś sztywne spotkanie prawników i do tego zaznajamiać się z synem jednego z nich.

Na pewno był sztywniakiem, lub gorzej, kujonem z okrągłymi okularami, z którym nie dałoby się porozmawiać na ludzkie tematy.

Podrapał się po głowie, gdy był już w swoim pokoju i usiadł na łóżku przeglądając swojego facebooka.

Musiał znaleźć jakiś sposób na zmienienie planów na sobotę. Może poprosi Brendę by ta oprowadziła go po mieście, a może weźmie też Teressę i Gally'ego? Tak, to na pewno lepsza opcja niż siedzenie przy kolacji, z wytrawnym winem i słuchanie muzyki klasycznej.

Hej, witajcie, strasznie się cieszę, że "Oczko w głowie" przypadło wam do gustu i czekacie na dalsze losy naszego dylmasa 💕
Za wszystkie błędy bardzo przepraszam, choć sprawdzałam dwa razy 😭😖
Do następnego!
PAMIĘTAJ, ZOSTAW COŚ PO SOBIE!

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz