Rozdział 17

3.5K 454 171
                                    

      Okej, już wyjaśniam, czemu rozdział pojawił się dzień po dniu. MAM DZIŚ URODZINY! Dlatego postanowiłam dać wam prezent (fuck logic), ale w ramach takiego drobnego prezentu od was, chciałabym by każdy kto to przeczyta, skomentował ten rozdział i napisał czy mu się podoba i jakąś swoją opinię.
Chyba tyle możecie mi dać, w tym pięknym dniu... To będzie dla mnie najlepszy prezent 😍😍😍😍

      Dylan stał nieruchomo przyciśnięty do ściany i wpatrywał się w głębokie oczy drugiego chłopaka.
Pomyślał, że zaraz zemdleje, pomimo że był przemoczony do cna, czuł, że zalewają go poty.

– Odsuń się, jeżeli nie chcesz dostać w pysk – wysyczał prze zęby brunet i sam był zaskoczony swoim tonem.
Brodie spojrzał na niego, tak jakby się nad czymś zastanawiał, ale po chwili cofnął się o krok.
Blondyn uniósł lekko kącik ust ku górze i prychnął złośliwie.

– Jeszcze będziesz mnie błagał – zaśmiał się.

– Już to kiedyś mówiłeś, powtarzasz się – odpowiedział Dylan próbując uspokoić drżące ręce.
Brodie uśmiechnął się do niego i przeczesał włosy dłonią.

– Zobaczymy, księżniczko – Mrugnął do niego i posłał udawanego całusa, a Dylan poczuł jak wszystko w nim zawrzało. Złapał chłopaka za ramię, gdy ten chciał wyjść z pokoju i zmusił go by ten na niego spojrzał.

– Nie nazywaj mnie tak – burknął mu w twarz, ale spotkało się to jedynie z kolejnym złośliwym uśmieszkiem – I odwieź mnie do domu.

– Nie rozkazuj mi, nie masz do tego prawa – Nagle postawa Brodiego diametralnie się zmieniła. Chłopak wyrwał ramię z uścisku bruneta i wyszedł z pokoju – Przebierz się i zejdź na dół, a może cię odwiozę – powiedział z holu i zostawił Dylana samego.

Chłopakowi chwilę zajęło uświadomienie sobie gdzie tak naprawdę się znajdował.
Chciał walnąć się czymś w głowę i stracić przytomność, by obudzić się w szpitalu, w bezpiecznym miejscu, gdzie spotkałby Ellę.

Przejrzał się szybko w lustrze powieszonym na drzwiach dwuskrzydłowej szafy i wyszedł z pokoju Brodiego, który notabene był wielkości jego salonu.

Powoli zszedł ze schodów i rozejrzał się po holu. "Gdzie się podział ten zasrany dupek?"
Postanowił wejść do salonu, z którego było słychać ciche dźwięki jakiejś muzyki.
Dylan przewrócił oczami i instynktownie zacisnął zęby. Uchylił drzwi od pokoju i od razu zobaczył Brodiego siedzącego, a raczej rozwalonego na jednej ze skórzanych, brązowych kanap.

– Co robisz? – spytał wściekły widząc jak blondyn przełącza leniwie kanały w telewizji.

– Chyba widzisz – odburknął i dopiero w tej chwili Dylan zauważył, że chłopak w drugiej ręce trzyma kieliszek z winem, już prawie pusty.

– Miałeś mnie odwieźć, ciole – fuknął brunet i opadł na drugą z kanap – Okej, przejdę się, tylko daj mi jakiś parasol – westchnął zrezygnowany, ale nie doczekał się odpowiedzi.

Po pięciu minutach beznamiętnego gapienia się w ekran chłopak nie wytrzymał. Podniósł się z siedzenia i ruszył ku wyjściu.

– Dobra sam sobie poszukam – parsknął i rzucił okiem jeszcze na Brodiego, ale ten nawet nie popatrzył w jego stronę, jedynie wychylił kieliszek do dna.

Wściekły sam na siebie, że daje się tak traktować miotał się po jasnym i czystym holu. Nigdzie nie było nawet zwykłego, głupiego stojaka na parasole.
Chciał jak najszybciej opuścić ten dom i już nigdy nie być zmuszony, by tu wracać.
Rzucił okiem w kierunku salonu, by upewnić się, że Brodie nigdzie się na niego nie czai.
Dylan nie był pewien tego chłopaka, według niego, blondyn był całkowicie nieprzewidywalny.
Mógłby spodziewać się nawet nagłego ataku zza pleców, dlatego wolał zachować ostrożność.
Sięgnął do rozsuwanej, wnękowej szafy i z ulgą wypuścił powietrze, bo na jej dnie znajdowały się duże parasole.
Dopiero teraz brunet zorientował się, że mógł zabrać parasol z łazienki, który Brodie wziął gdy wysiedli z samochodu. 'Debil' skarcił się w myślach. Stał chwilę pochylając się nad wnętrzem szafy. Jednak postanowił już nie przeciągać, ruszył szybko do drzwi, na białą koszulkę nałożył mokrą bluzę, chwycił plecak i otworzył drzwi.
Nie będzie się bawił w jakieś pożegnania, przecież wcale nie chciał tutaj przyjeżdżać. Tak naprawdę, mogło to podejść pod uprowadzenie ale z drugiej strony, nikt go nie zmusił by wsiadł do samochodu.
Jezu, za dużo jak na głowę pełną sprzecznych myśli i odczuć!

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz