Rozdział 9

3.7K 415 64
                                    

       Dylan opowiedział swoim przyjaciołom o całym zajściu, na facebooku, gdy wrócił do domu.
Elli jeszcze nie było, a dochodziła szesnasta więc postanowił odgrzać sobie wczorajszy obiad.

Brenda: Masz przechlapane Dylan, oni cię zniszczą.
Gally: Co ci odbiło idioto, by uderzyć Brodiego????
Teressa: Czaję, że nie lubisz tego gościa, ale to już chyba przesada.
Dylan: Dobra, dajcie już spokój, wiem, że i tak jestem trupem. Najgorsze, że jutro muszę już iść do nich na tą próbę.
Gally: Moje kondolencje, stary.

Wściekły sam na siebie, odłożył telefon na stół i beznamiętnie grzebał w talerzu.
Wiedział, że jutro pewnie zostanie z niego tylko naleśnik, ale i tak musiał tam iść.
Nie chciał, by Ella dowiedziała się, że napadł na syna jej szefa, dlatego się zgodził. Nie miał wyjścia.

Kiedy z przedpokoju dobiegł go dźwięk zamykach drzwi wychylił się by zajrzeć, czy to mama.
Głupie, ale zawsze bał się, że do domu wejdzie ktoś obcy i musiał się upewnić.

– Jak dzień w pracy? – spytał niby od niechcenia.

– Dobrze – odpowiedziała również spokojnie – A tobie jak minął dzień?

– Mogło być lepiej – skwitował z lekkim uśmiechem.

– Jak zawsze – burknęła mama – Czemu uderzyłeś dziś Thomasa? – spytała, a w jej głosie nie było słychać zdenerwowania. "A to podstępny Sausage, jednak ją zawiadomił"

– Skąd wiesz? – Dylan przełknął głośno ślinę i popatrzył na matkę ze strachem.

– Nieważne, pytam dlaczego to zrobiłeś – westchnęła opadając na krzesło naprzeciw niego.

– Kpił z ciebie, a ja nie mogłem tego słuchać, w dodatku nie uderzyłem go, nie zdążyłem tylko... przewrócił się i tyle – wyjaśnił próbując przybrać równie obojętną postawę co Ella.

– Posłuchaj, nie chcę więcej słyszeć o takiej sytuacji, ma się to więcej nie powtórzyć – Ku zdziwieniu chłopaka, jego mama wcale się nie złościła, jedynie wystarczyło jej, że syn obieca, że już nigdy nie wywoła gównoburzy Sangsterowi.

– Obiecuje mamo, wiem że nie powinienem, ale coś we mnie pękło, gdy powiedział, że... – Ella podniosła rękę by go uciszyć.

– Wiem, rozmawiałam z nim. Pan dyrektor wezwał mnie i jego ojca do szkoły, Thomas czekał na korytarzu i potem mnie przeprosił za wszystko co powiedział – wyjaśniła krótko. Dylan nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Ten gnój już omotał jego matkę kilkoma ckliwymi słówkami. Przecież on tylko udawał!

– Mamo, nie znasz go, on tylko...

– Liczy się to, że przeprosił, Dylan, nie chcę słyszeć o kolejnej bójce. Macie już siedemnaście lat, czas dorosnąć – Mówiąc to wstała od stołu i wyszła do łazienki by umyć ręce. Chłopak westchnął ciężko myśląc nad swoim marnym życiem.

Skoro rodzice i tak już wszystko wiedzieli może obejdzie się bez łamania żeber?

***

      Następny dzień od rana zapowiadał się feralny. Dylan spóźnił się na autobus i musiał pieszo zasuwać na kolejny przystanek kilometr dalej, gdzie kursowało więcej linii autobusowych.

Kiedy w końcu dotarł do szkoły było już przed dziewiątą, czyli spóźnił się na całą pierwszą lekcję angielskiego. Przynajmniej nie musiał oglądać twarzy Brodiego. Poczekał na dzwonek na przerwę i wszedł do budynku, szybko zostawił swoje rzeczy w szafce i ruszył pod salę biologiczną. Tam spotkał Gally'ego podpierającego ścianę, który od razu przywitał go radośnie.

– Hej, stary, Brenda mówiła, że nie wsiadłeś dziś w autobus i myśleliśmy, że stchórzyłeś przed dzisiejszą próbą – zaśmiał się blondyn. Dylan wywrócił oczami i oparł się o ścianę obok chłopaka.

– Moja matka i tak o wszystkim wie, najważniejsze, że Sangster jej nie wywalił – westchnął i podrapał się po karku.

– Co? O czym ty mówisz, Dylan? – Gally spojrzał na niego zaskoczony.

– Ella pracuje w kancelarii ojca Brodiego – wyjaśnił po krótce i wziął do ręki plecak. Blondyn stał chwilę całkowicie osłupiały po czym ruszył za chłopakiem do klasy.

– Czemu nic wcześniej nie powiedziałeś?

– Myślałem, że Brenda wam powiedziała – zdziwił się, ale wzruszył ramionami – To teraz już wiesz – powiedział i wszedł do klasy.

      Około trzynastej Dylan miał się zgłosić do sekretariatu na przymiarkę nowego mundurka. Mimo że wzięto od niego wszystkie wymiary, to nawet to musiało być perfekcyjne.

– Dzień dobry – burknął, gdy wszedł do ciasnego i dusznego pomieszczenia. Na wejście powitał go szeroki uśmiech czarnoskórej kobiety za biurkiem.

– O, już jesteś! – zawołała zbyt entuzjastycznie i podeszła do niego, wyciągając z szafki pakunek – Idź się przebierz, musimy zobaczyć jak leży – Posłała mu kolejny uśmiech na co chłopak się lekko skrzywił i wszedł do drugiego, jeszcze mniejszego pomieszczenia, które wskazała mu sekretarka.

Zaświecił światło i okazało się, że jest w łazience. Położył pakunek na półeczce i zaczął ściągać z siebie dotychczasowe ubranie.
W sumie podobało mu się to, że wyglądał inaczej niż inni. Dodawało mu to poczucia wolności i czuł się jak bez ograniczeń. A teraz, już całkiem wpasuje się do reszty. Nagle z drugiego pokoju usłyszał trzaśnięcie drzwi.

– Mogę prosić klucze do auli? – Ten przepełniony słodyczą i uprzejmością fałszywy głosik mógł należeć tylko do jednej osoby.

– Kolejna próba, chłopaki? – zapytała rozweselona kobieta i chyba podała mu klucze, bo Dylan usłyszał brzęk metalu.

– Tak, teraz musimy się bardziej przyłożyć, bo będziemy pilnowani – Drugą część zdania niemal wyszeptał z lekkim parsknięciem śmiechu i brunet musiał się wysilać by ją usłyszeć.

– Oo – zdziwiła się sekretarka. Dylan zebrał się na odwagę, by uchylić trochę drzwi łazienki – Stary Sausage wam nie wierzy?  Kątem oka chłopak dostrzegł jak blondyn wzrusza ramionami i przekrzywia na bok głowę. Nie widział jego twarzy dokładnie, bo Brodie stał do niego tyłem. Niestety zauważyła go kobieta wychylając się zza chłopaka.

– O, Dylan wyjdź, pokaż się! – zawołała i machnęła na niego ręką. Nie dość, że brunet od razu zrobił się czerwony na twarzy to gdy dostrzegł złośliwy uśmiech Brodiego miał ochotę się zabić.

– Proszę pani, ja nie jestem pewny co... – zaczął, ale kobieta popatrzyła na niego srogo.

– Leży jak ulał, prawda Brodie? – Sekretarka zwróciła się do chłopaka, który dziwnie przyglądał się Dylanowi.
Brunet poczuł jak zalewają go zimne poty, gdy podążył za jego lustrującym i przenikliwym wzrokiem. Nie rozumiał czemu ten gość wywoływał w nim takie reakcje...

– Prawda, leży idealnie – odezwał się Brodie po chwili zamyślenia. Dylan poczuł zakłopotanie. Burknął pod nosem 'super' i wrócił do łazienki by przebrać się w swoje poprzednie ubrania. I tak skończył już lekcje, teraz czekała go jedynie droga przez mękę.

Gdy wyszedł z łazienki w sekretariacie nie było już blondyna. Dylan odetchnął z ulgą, nie zniósłby dłużej tej napiętej atmosfery.

– Brodie kazał ci przekazać byś się nie spóźnił, bo zaraz zaczynają – powiedziała uprzejmie kobieta – Czemu nic nie mówiłeś, że to ciebie wyznaczyli do nadzorowania ich prób.

– Nie było się czym chwalić, niech mi pani wierzy – odpowiedział szybko, chwycił pakunek, w którym niedbale poskładał mundurek i wyszedł z pokoju.

Ruszył w stronę sektora A szkoły, gdzie znajdowały się sale gimnastyczne, siłownia, szatnie no i aula.
Miał nadzieję, że ta godzina minie równie szybko co lekcje.

Wiem, że czekałyście na próbę :3 Jestem taka okrutna hehe, ale myślę, że i tak się ucieszycie z dzisiejszego rozdziału ^^
Obiecałam przecież, że pojawi się niedługo XD
Wysyłam serduszka do was 💕💕💕

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz