Rozdział 25

3.6K 424 123
                                    

       Była już środa, jeszcze tylko dwa dni dzieliły Dylana od powrotu Elli z Paryża i powrotu do własnego mieszkania.

Chłopak normalnie spędzał ostatnie dni, zwyczajnie wstawał rano, jadł śniadanie, szybciej od Brodiego, który jeszcze spał. Biegł na autobus i jechał do szkoły. Wracał, tak samo, autobusem.

Chciał mieć jak najmniej kontaktu z blondynem, który próbował ignorować go tak samo jak Dylan jego. Loise nie komentowała ich zachowania, ale Dylan z dnia na dzień czuł się coraz gorzej.

I nie chodzi tu o samopoczucie zdrowotne, ale było mu źle i czuł się okropnie, jak ostatnie gówno. Nie wiedział czemu tak jest, ale za każdym razem, gdy mijał się z Brodiem gdzieś w holu, czy wychodząc z łazienki, od razu się denerwował i czuł dziwne kłucie w żołądku.
Za każdym razem też przeklinał sam siebie w duchu, bo łapał się na tym, że chciałby podejść do chłopaka, przeprosić go za swoje zachowanie, zwyczajnie wyciągnąć rękę na zgodę.
Ale wtedy przypominał sobie, że przecież to nie on wyzywał jego przyjaciela, ani nie on zachował się jak ostatni drań i despota 'więżąc' go w swoim domu.

Miał już serdecznie dosyć tej potwornej ciszy panującej w tym ogromnym domu.
Siedział właśnie w pokoju, na podłodze, opatulony grubaśnym kocem. Czytał książkę by zabić nudę. Całą pracę domową odrobił od razu po powrocie ze szkoły i teraz po prostu umierał.

Nagle usłyszał jakiś huk na korytarzu i podskoczył przestraszony.
Jednak zaraz za drzwiami rozległy się śmiechy dwóch chłopaków.

Dochodziła dwudziesta pierwsza i Dylan zamierzał jeszcze wziąć kąpiel przed pójściem spać, ale nie chciał na razie wychodzić z pokoju. Nie chciał się skonfrontować z Brodiem, bo pewnie by wymiękł.

To była kolejna rzecz, która go wkurzała. Czemu to zawsze on musiał czuć się słabszy? Przecież wcale taki nie był...

Trzask drzwi po drugiej stronie holu oznaczał jedynie, że obaj chłopcy zamknęli się w pokoju blondyna.

Dylan podniósł się z podłogi i odłożył książkę na łóżko, i podszedł do drzwi, by usłyszeć jakieś odgłosy.
Jednak na korytarzu było cicho, a z przeciwległego pokoju nie było nic słychać.

Z jednej strony, co go to obchodziło, co robi Brodie że swoim kumplem.
Ale z drugiej nie mógł wytrzymać, siedząc zamkniętym w tym wielkim pokoju. Chwycił za klamkę z zamiarem pójścia do łazienki, by skorzystać z chwili, gdy nie będzie się rzucał w oczy i może jakoś przeminie niezauważony.

Wyszedł na korytarz i zerknął w stronę pokoju Brodiego, z którego było teraz słychać roześmiane głosy.
Dylan zacisnął wargi i zawahał się przez chwilę.
"Nie, nie rób tego, Dylan"

Jednak ciekawość wzięła w górę i podszedł do drzwi przykładając do ich chłodnej tafli, ucho.

Rozpoznawał jedynie niektóre słowa i to całkiem wyrwane z kontekstu.
Nie wiedział czemu tam stoi, już chyba dziesięć minut, ale coś powstrzymywało go od ruszenia się stamtąd.

Nagle rozmowa ucichła i zrobiło się dość dziwnie. Czemu on dalej tam stał...
Głośny łomot dobiegający z pokoju spowodował, że znów podskoczył przestraszony i jego serce zabiło mocniej.

Cichy śmiech, a raczej jęk pomieszany ze śmiechem. Później znów chwila milczenia i ponowne zduszone jęki.

"Idź stąd, wracaj do pokoju" Powtarzał sobie w duchu, ale za nic nie mógł wykonać nawet jednego kroku w tył.
Czuł, że wzbiera w nim ogromna wściekłość, ale nie wiedział w sumie czemu.
Zacisnął pięści, ale gdy usłyszał jeden głośniejszy okrzyk, coś się w nim zagotowało.

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz