Rozdział 37

3.9K 399 227
                                    

     Stał tam, stał na chodniku, przy jednej z najbardziej tłoczonych ulic Paryża. Samochody, tysiące taksówek, a i nawet limuzyny się zdarzyły, przejeżdżały obok niego powodując jedynie uśmiech na twarzy. W oddali majaczyła wieża Eiffla.
Czy to był sen?
Niech go ktoś uszczypnie...

– Dobrze chłopcy – Nagle z osłupienia wyrwał go głos Marcka. Mężczyzna stał nerwowo przestępując z nogi na nogę i rozglądając się wokoło – Gdzie on jest – mruczał pod nosem.

Dylan spojrzał na Brodiego, który opierał się plecami o latarnię i wyglądał na znudzonego. Beznamiętnie wgapiał się w swoje paznokcie, tylko czasem krótko spoglądając na ojca.

Całkiem niespodziewanie, jak spod ziemi wyrósł przy nich dość wysoki mężczyzna.
Miał blond włosy zaczesane do tyłu, marynarkę w żółto brązową kratę i czerwone zwężane spodnie.
Wyglądał dość dziwnie i całkiem odstawał od ich trójki. Aż trudno było uwierzyć, że Marck jest jego bratem.

– Witajcie, kochani! – krzyknął rozentazjuzmowany mężczyzna i pochwycił w ramiona Brodiego – Mateńko, Thommy, jak ja cię dawno nie widziałem! Ile to już minęło? Dziesięć lat?

– Nie, wujku, pięć – westchnął chłopak i wyplątał się z jego objęć.

– A ty Marck, nic się nie zmieniłeś od ostatniego spotkania – zaśmiał się i poklepał brata po ramieniu.

Ojciec Brodiego spojrzał na niego spode łba i strącił jego dłoń ze swojego ramienia.
Dylan miał przez chwilę wrażenie, że bracia nie pałają do siebie miłością.

– O, a ty musisz być Dylan, tak? Jaki uroczy chłopiec – Uśmiechnął się szeroko ukazując rząd prostych i białych zębów.

– Um, tak – wydukał i chwycił wyciągniętą ku niemu dłoń. Uścisk był mocny i stanowczy, taki jakim za pierwszym razem uraczył go Marck, ale Dylan już wiedział, że nie oznacza on niechęci.

– Marck mówił, że bardzo chciałeś tu przyjechać, jakie pierwsze wrażenia?

– Jeszcze nie zdążyłem sobie uświadomić, że naprawdę tu jestem – westchnął i uciekł wzrokiem gdzieś w bok, lustrując zabytkowe mury kamienic po prawej stronie ulicy.

– Mam nadzieję, że te trzy dni wykorzystasz jak najlepiej, fajnie że Thommy znalazł sobie kolegę. Nigdy nie lubiłem tego Chińczyka – Skrzywił się lekko i mrugnął porozumiewawczo do Brodiego.

Blondyn przewrócił oczami.

– Nie jestem już małym chłopcem, wujku, nie mów tak do mnie – westchnął i chwycił do ręki ucho od swojej walizki.

– To gdzie mamy ten hotel? – spytał niecierpliwie.
Xawier, bo tak nazywał się jego wujek posłał mu spojrzenie pełne wyrzutu. A no tak, był właśnie w trakcie zapoznawania się z jego 'kolegą'.

Pomysł ze spaniem w hotelu tak naprawdę zaproponował właśnie Brodie. Przez długi okres, w którym nie widział się z wujkiem wcale nie miał ochoty teraz gościć w jego domu, w towarzystwie wkurzającej ciotki i dwójki rozwrzeszczanych dziesięciolatków.
Marck przystał na jego pomysł i zarezerwował im pokój w jednym z niezbyt drogich hoteli, ale za to w samym centrum Paryża.

– Dlaczego śpimy w hotelu? – spytał Dylan, gdy do niego zmierzali, a on wreszcie miał okazję znaleźć się przy blondynie.

– Bo ja tak powiedziałem – odpowiedział, a jego ton stał się mocny i poważny. Dylan mimowolnie uśmiechnął się pod nosem.

– Teraz zgrywasz twardziela? – spytał i całkiem przypadkowo trącił go ręką.
Brodie zadrżał pod wpływem jego dotyku, ale robił wszystko by tego po sobie nie pokazać.

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz