Rozdział 5

4.3K 458 222
                                    

    W piątek, w dzień przed przyjęciem jakiego pragnął uniknąć Dylan, został zaproszony przez Brendę i jej przyjaciół na wieczorny wypad na miasto. Próbował namówić ich by poszli w sobotę, ale okazało się, że Teressa jedzie do dziadków na weekend, Gally mieszka siedem kilometrów od miasta w jakiejś małej wiosce, i nie miałby czym dojechać. Chłopak stwierdził, że mieszka na totalnym zadupiu, a tam nie zaglądają nawet te najmniej uczęszczane linie autobusowe. Dylan go rozumiał bo sam też kiedyś miał to szczęście, mieszkać na końcu świata. Brendzie spodobał się pomysł bruneta, ale przypomniała sobie, gdy wyszli ze szkoły, że wieczorem ma wernisaż w domu kultury i stanęło na tym, że wychodzą w piątek.

Szli teraz w grupce śmiejąc się i żartując z najgłupszych i najsuchszych dowcipów w życiu jakie słyszał Dylan. To dziwne, że tak od razu poczuł się przy nich swobodnie, ale cieszył się z tego, bo pierwsze dni w szkole nie zapowiadały się kolorowo.

– Zaglądniemy na chwilę do Peppers? – spytała Teressa – Słyszałam jak Katie mówiła, że Alex jej powiedziała, że ona słyszała od Damiena, że dziś ONI tam grają – Z tej ekscytacji zdaniowej na moment się zapowietrzyła i musiała na chwilę się zatrzymać by się uspokoić, ale po chwili i tak cała drżała ze śmiechu.

– Teressa zakochana jest w Minho już od półtora roku - zaśmiała się Brenda – Hej, Dylan, masz ochotę iść?

– Wszystko mi jedno – Chłopak wzruszył ramionami, ale tak naprawdę wcale nie chciał iść do klubu. Nie kręcił go ten cały zespół muzyczny składający się z trzech bufoniastych dupków, ale skoro reszta chciała, nie będzie im psuł wieczoru.

Po drodze do klubu Brenda pokazała Dylanowi jeszcze kilka fajnych miejsc w centrum miasta, takich jak prowizoryczny skate park jaki młodzież z osiedla wybudowała sobie sama, albo piękną kawiarnię w stylu vintage, która otwarta była do późnych godzin wieczornych. Chłopakowi od razu spodobało się to miejsce i obiecał sobie, że na pewno tutaj kiedyś wróci.

– Wejście kosztuje pięć dolców – westchnął Gally, gdy stali przy drzwiach klubu – Robią się coraz drożsi.

– Dobrą muzykę się ceni – Teressa zgasiła go jednym zdaniem i kupiła bilety po czym podeszli do bramkarza, by ten wpuścił ich do środka.

Wewnątrz panował okropny zaduch i Dylan od razu miał ochotę opuścić to miejsce, gdy do jego nozdrzy wdarł się ostry i drażniący zapach dymu tytoniowego. Nienawidził papierosów, a jeszcze bardziej nie cierpiał palących ludzi, którzy otruwali swój organizm dla przyjemności.

Poczuł jak Gally ciągnie go za rękaw bluzy prowadząc do jednego wolnego stolika pod ścianą. Zajęli miejsca, a Teressa poszła zamówić coś do picia w barze.

– Jeszcze nie zaczęli – westchnęła Brenda ze smutkiem i popatrzyła się w stronę pustej i oświetlonej sceny. Była drewniana i nie za duża, a instrumenty na niej ustawione ledwo się mieściły.

Kiedy wróciła Teressa niosąc na tacy kilkanaście kolorowych drinków Dylan się zawahał.

– No co ty, stary, nigdy nie piłeś lodowych shotów? – Gally stuknął go w żebro, na co ten się wzdrygnął. Pokręcił przecząco głową, ale wziął do ręki jeden z małych kieliszków i wypił jednym łykiem całą jego zawartość. Zimny płyn rozszedł mu się po gardle, by po chwili zostawić po sobie palącą smugę.

– Ło... – westchnął Dylan, na co reszta się zaśmiała. Potrząsnął głową by wyrzucić lodowaty mróz z głowy i popatrzył na nich z rozbawieniem.

– O to przed państwem rozdziewiczony Dylan O'Brien – zaśmiał się Gally i podał mu drugi kieliszek.

Właśnie w tym samym momencie na scenę weszli trzej goście i dopiero teraz Dylan zwrócił uwagę, że w ciasnym klubie nie było już miejsca. Nawet ci co nie znaleźli wolnego stolika stali po prostu w tłumie ściśnięci pod sceną.

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz