Rozdział 35

3.7K 375 113
                                    

        Ktoś kiedyś zaproponował by napisać z perspektywy Brodiego, dlatego, czy podoba wam się coś takiego?

      Gdy wysadził Dylana pod jego blokiem, jeszcze przez chwilę siedział w samochodzie patrząc za chłopakiem. No cóż, bał się, że może nie trafić do klatki w tym stanie.
Odetchnął za to z ulgą, gdy zobaczył, że po kilku minutach w oknie jego mieszkania rozbłysło światło.

Ponownie zapalił silnik, nawrócił zwinnie mieszcząc się na wąskiej, jednokierunkowej drodze i ruszył szybko w stronę skrzyżowania. Wjechał w Adolf Strasse i przyśpieszył do stu dwudziestu na godzinę, pędząc po samą górę, by w końcu znaleźć się na Meth Row.

Stojąc przed swoim domem zauważył, że w jednym z okiem zapalone jest światło. Zdziwił się, bo o tej porze przeważnie jego ojciec spał. Otworzył drzwi i wszedł do przedpokoju, zrzucając z siebie czarną, skórzaną kurtkę.
Spadła na podłogę, ale zdawał się tym wcale nie przejmować, Loise posprząta.

Powoli zaczął iść po schodach, które wyłożone ciemną i grubą wykładziną nie wydawały żadnego dźwięku.
Stanął przed drzwiami swojego pokoju i zauważył, że naprzeciwko w pomieszczeniu dla gości zapalone jest światło. Zmarszczył brwi i podszedł do drzwi.
Ze środka nie dobiegały żadne odgłosy, ale i tak zdecydował się zapukać.
Żadnej odpowiedzi, nieśmiało nacisnął na klamkę i zamek ustąpił.

Gdy wszedł do środka jasne światło oślepiło go nagle, i musiał zmrużyć oczy by przyzwyczaić wzrok.
Kiedy wreszcie kolorowe plamki przestały tańczyć mu przed oczami, pierwsze co zauważył to był jego ojciec siedzący do niego tyłem na ogromnym łóżku.

– Tato? – spytał, powoli zbliżając się do niego – Co tutaj robisz?

– Czekałem na ciebie – powiedział cicho i Brodiego nagle całkiem zmroziło. Jego głos brzmiał tak zimno i obco, że momentalnie zapragnął wycofać się z pokoju i zatrzasnąć za sobą drzwi.

– Tak? – Bo tylko na tyle było go stać. Nie odważył się podejść bliżej, bał się tego co ojciec chce mu powiedzieć. To znaczy już od dłuższego czasu podejrzewał o co może chodzić, bo widział zmianę w jego zachowaniu.
Nieczęsto bywał w domu, tłumacząc się nawałem pracy, lub wyjściem z Ellą, mamą Dylana.

Zawsze to jednak mogło być coś o wiele gorszego niż to czego spodziewał się Brodie.
Mógł dowiedzieć się o jego... Orientacji... A tego bardzo nie chciał, wiedział jak Marck by zareagował. Nie wiedział nawet czy jest tolerancyjny czy nie, ale przecież Thomas był jego synem, tym idealnym, nie mógłby wyróżniać się i odstawać od społeczeństwa swoją homoseksualnością.

– Dlaczego zrezygnowałeś z pianina? – spytał nagle, gdy palpitacje serca chłopaka sięgały już trzydziestu uderzeń na sekundę.
Za nim dotarło do niego o czym mówi ojciec, już odetchnął z ulgą.

– Hm? Nie mam czasu, skupiam się na grze na gitarze – wytłumaczył spokojnie i skrzyżował ramiona na piersi. Marck nadal nie odwrócił się w jego stronę przez co cały czas między nimi utrzymywała się napięta i niezręczna atmosfera.

– Nie masz czasu bo co? Uczysz się? Masz dodatkowe zajęcia? Nie, Thomas. Całkowicie zlałeś sobie naukę, teraz ważne są dla ciebie jedynie dobra zabawa i znajomi. Myślisz, że nie wiem o twoich całonocnych wypadach na imprezy? Loise zawsze mnie o wszystkim informuje, a ja wiem kiedy kłamie – Jego głos zmienił się w bardziej agresywny, ale też przepełniony wyrzutem i żalem.

– Nigdy nie lubiłem gry na pianinie, dobrze o tym wiesz – jęknął bezradnie. Powoli wściekał się już na ojca za to, że nawet na niego nie spojrzał.

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz