Rozdział 24

3.7K 393 153
                                    

      Gdy wrócili do domu była druga w nocy. Po drodze zahaczyli jeszcze o Subway'a, by kupić coś do jedzenia. Brodie mknął swoim roadsterem pustą drogą sto pięćdziesiąt na godzinę, wyprzedzając pojedyncze samochody.

Co dziwne podróż minęła Dylanowi bardzo szybko i nie, w tak niezręcznej i napiętej atmosferze jak wcześniej. Pomimo dziwnego zajścia na plaży czuł się swobodnie. A gdy jadł swoją ogromną kanapkę i w momencie kiedy samochód podskoczył na jakiejś dziurze, cała jej zawartość wysypała się na niego, plamiąc bluzę sosem, nie czuł się zażenowany pogardliwym śmiechem Brodiego.

Będąc już w swoim pokoju, nawet nie myślał o umyciu się, jedynie walnął się prosto do łóżka i zasnął jak małe dziecko.

        Gdy obudził się rano i zerknął na zegarek w telefonie, z przerażeniem zerwał się z łóżka i upadł na podłogę.

Była dziesiąta rano, a on spóźnił się już na trzecią lekcję! Jak w amoku wybiegł na korytarz i dopadł drzwi do pokoju Brodiego, ale gdy tylko je otworzył, ze zdziwieniem dostrzegł, że nie było go w pokoju, a łóżko było ładnie zaścielone.

Czyżby Brodie już wstał?

Nie zastanawiając się nawet jak wygląda, zbiegł po schodach zmierzając do salonu, z którego dobiegał dźwięk telewizora.
Gdy wszedł do pomieszczenia, na kanapie zauważył jedynie Loise, która na jego widok aż podskoczyła.

– Dylan? Na Boga, jak mnie wystraszyłeś! – pisnęła przerażona, łapiąc się za pierś i wypuszczając pilota z ręki.

– Nie chciałem - westchnął i przeczesał ręką zmierzwione włosy – Gdzie jest Brodie? – spytał powoli. Gosposia podniosła się z kanapy i poprowadziła go do kuchni, gdzie na stole czekało śniadanie.

– W szkole – odpowiedziała jakby to było oczywiste.

– A dlaczego nikt mnie nie obudził? – spytał nerwowo pożerając kanapki przygotowane przez Loise.

– Z tego co wiem, źle się czułeś dzisiaj rano i postanowiłeś zostać w domu – Uśmiechnęła się do niego i mrugnęła porozumiewawczo. Dylan na moment zastygł z połową kanapki w ustach i przetwarzał informacje.

Brodie powiedział, że jest chory? Ale dlaczego, skoro sam wstał i poszedł do szkoły? Z każdym dniem Dylan przekonywał się, że nigdy nie może się spodziewać co temu chłopakowi akurat strzeli do głowy.

– Um, tak, racja, bardzo bolał mnie brzuch – wyjąkał, już wolniej konsumując śniadanie – Dziękuję – Popatrzył z wdzięcznością na gosposię, ale ta jedynie uśmiechnęła się lekko.

– To nie mnie dziękuj, tylko Thomasowi, widzisz, to naprawdę fajny chłopak. Nie rozumiem czemu aż tak go nienawidzisz – westchnęła i zajęła się sprzątaniem po śniadaniu.

– Nie nienawidzę go – Dylan zaoponował od razu i w tym samym momencie przypomniał sobie te same słowa wypowiedziane przez Brodiego wczorajszego wieczora.

Właśnie uświadomił sobie coś bardzo ważnego. Że wcale nie nienawidzi Thomasa Sangstera, on go jedynie bardzo irytuje, a czasem wnerwia tak, że najchętniej by go udusił gołymi rękami. I pomimo jego homoseksualnych zapędów, lubił go. Lubił patrzeć jak się irytuje, bo wtedy tak śmiesznie marszczył mu się nos, lubił jego śmiech, nawet ten złośliwy, uwielbiał słuchać jego głosu. A teraz wolałby, żeby chłopak był w domu, bo może w ferworze niekontrolowanych odruchów, Dylan poprosiłby go, by znów mu zaśpiewał.

Zaczynał powoli widzieć w Thomasie kogoś więcej niż tylko aroganckiego dupka. Chłopaka, który tak jak on ma rozbitą rodzinę, przeżywa wszystko wewnątrz siebie i chyba nie do końca radzi sobie z emocjami, których nie potrafi wyrazić.

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz