Rozdział 23

3.6K 447 183
                                    

       Dylan z niemałym zdziwieniem wyglądał przez okno na nadmorskie wybrzeże. Cztery godziny jazdy samochodem w niemiłosiernej ciszy. Tyle męki, by zobaczyć jego ukochany Ocean.
Miał ochotę zapytać Brodiego, co on odwala... Dlaczego wywiózł ich aż tak daleko? Ale po co? Skoro, wcale nie był na niego zły? Przeciwnie, cieszył się jak dziecko, ale oczywiście nie chciał tego pokazać. Jednak w środku aż rozsadzało go ze szczęścia.

Jechali drogą, otoczoną z jednej strony Oceanem, a z drugiej górami, pokrytymi leśnym runem.
Ta droga była całkiem inna od tej, którą jeździli zawsze z Ellą.

Gdy zobaczył kolejną tabliczkę informującą o wjechaniu do nowej miejscowości wychylił się nieco do przodu. Oczywiście nie umknęło to uwadze chłopaka, który prowadził.

– Zaraz się zatrzymamy – zakomunikował cicho, po czym westchnął i lekko się rozluźnił.
Dylan zerknął na niego z ukosa i nie mógł się powstrzymać od nikłego uśmiechu.

– Chciało ci się jechać aż tyle? – spytał nagle i zacisnął usta, wpatrując się w drogę przed sobą.

– Nie – odpowiedział krótko i ponownie chwycił mocniej za kierownicę. Nagle skręcił gwałtownie w prawo wjeżdżając na nierówną i żwirową drogę.

Gdy wreszcie zatrzymał samochód, bez słowa odpiął pas i wysiadł z pojazdu, zamykając za sobą drzwi. Dylan siedział nieruchomo, czując się podobnie, jak tamtego popołudnia, gdy jechał po raz pierwszy z Brodiem.

– Specjalne zaproszenie? – spytał złośliwie otwierając drzwi przy Dylanie. Chłopak posłał mu ofuczone spojrzenie, ale bez słowa wysiadł z roadstera.

Ku jego zaskoczeniu, stopy zatopił mu się w miękkim piasku, który nasypał się do trampek.

– Lubisz tu przyjeżdżać – To było raczej stwierdzenie niż pytanie i Dylan na moment stężał, ale po chwili doszedł do wniosku, że to nie ma sensu. Czemu ma psuć sobie ten miły aspekt dnia, ba, już nawet wieczora, jeżeli może się choć chwilę nacieszyć nadmorskim klimatem.

– Lubię – potwierdził, włożył ręce do kieszeni spodni i wolnym krokiem ruszył przed siebie w kierunku wody – Co ci strzeliło do głowy, żeby tu przyjechać, serio?

Brodie szedł za nim, a raczej ciągnął się, przeklinając za każdym razem, gdy piasek nasypał mu się do butów.

– Skoro mamy ze sobą mieszkać przez tydzień, to barykadowanie się w pokoju na cały weekend chyba nie jest dobrym rozwiązaniem?

– Przejechaliśmy tyle kilometrów, tylko po to, żebyś mi to powiedział? – Dylan uniósł pytająco brew.

– To potwierdza jedynie, że jesteś bardziej wymagający niż inni – Puścił mu oczko i uśmiechnął się lekko, podchodząc bliżej. Brunet zmarszczył brwi i poczuł jak burczy mu w brzuchu. Był tak cholernie głodny, że teraz nie potrafił myśleć o niczym innym, jak o jedzeniu.

– Nie wiem co masz na myśli... – mruknął wyobrażając sobie pizzę pepperoni na grubym cieście i z serem w brzegach, taką z Pizza Hut.

– Dla żadnego nie musiałem się tak starać, zawsze lgnęli do mnie jak muchy – zaśmiał się pod nosem i stanął obok chłopaka, wpatrując się w fale.

– O czym ty mówisz? – Dylan poczuł, że ta rozmowa zbiega na niebezpieczne tory, co od razu wywołało jego niekontrolowane palpitacje serca. Przynajmniej miał ręce w kieszeni, inaczej pewnie pot kapałby z nich na piasek.

Gdy Brodie niechcący otarł się o jego nogę od razu zesztywniał i rzucił mu nienawistne spojrzenie.

– Przestań – mruknął, ale chłopak nie zareagował tylko uśmiechnął się pod nosem przez cały czas patrząc przed siebie.

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz