Rozdział 16

3.7K 436 174
                                    

     Dylan wybiegł ze szkoły i pędził przed siebie dopóki nie trafił na skrzyżowanie prowadzące do centrum. Może zachowywał się jak tchórz, albo gorzej, jak baba, ale nie mógł za siebie poręczyć. Gdyby został jeszcze kilka sekund dłużej w klasie z przyciśniętym tak blisko niego Brodiem chyba by go zabił.
A wbrew pozorom, tego nie chciał.

Nie rozumiał czego ten chłopak od niego chciał i czemu zachowywał się tak prowokacyjnie. Chciał go poniżyć i ośmieszyć, tak jak na ognisku, gdy kazał mu patrzeć jak całuje się z jakimś szczeniakiem?

Nie chciał na niego reagować w ten sposób, nie wiedział czemu jego serce bije mocniej, a ręce pocą się i trzęsą, gdy czuję go tak blisko siebie.

Nie potrafił rozgryźć tego chłopaka. Czasem to co mówił wcale nie współgrało z jego ironicznym uśmieszkiem. Dla Dylana był on wielką zagadką, bo czasem dostrzegał w nim coś prawdziwego. Na przykład wtedy, gdy stali w kuchni w domu Sangsterów. Brunet poczuł wtedy coś jakby zrozumienie dla Brodiego, choć było to krótkotrwałe, to było jednak prawdziwe.

Wiedział, że za pozą pewnego siebie, bufoniastego i kasiastego chłopaka kryje się coś więcej.

     Rozmyślał tak zmierzając na autobus. Już wtedy podjął decyzję. Wyjął telefon z kieszeni i napisał sms'a do Brendy.

Musimy iść na następny koncert do Peppers.

***

       Kolejny dzień przyniósł ze sobą jedynie granatowe niebo zasnute burzowymi chmurami.
Kiedy zadzwonił dzwonek kończąc tym samym ostatnią lekcję, Dylan spakował wszystkie rzeczy i wyszedł z klasy.
Na zewnątrz szalała nawałnica, deszcz bębnił w szyby, a drzewa uginały się pod wpływem silnego wiatru.
Cieszył się, że nie musi na razie wracać w taką pogodę do domu, i to jeszcze bez parasola.
Chyba po raz pierwszy dostrzegł pozytywy zostania dłużej w szkole z powodu próby zespołu.

Dotartł na aulę i wszedł do środka od razu kierując się w stronę najwyższych siedzeń. Dopiero po chwili zauważył, że w środku nikogo nie było.
Zajął miejsce i wyciągnął telefon. Miał nieodebrane połączenie od Gally'ego, ale postanowił na razie nie oddzwaniać.

Razem z chłopakiem, Brendą i Teressą umówili się dziś na lunchu, że w piątek pójdą do Peppers. Dziewczyny były lekko zdziwione nagłą chęcią Dylana, ale powstrzymały się od komentarza.

Sam Dylan nie do końca wiedział co nim kierowało. Nie chodziło też o żadną, głupią obietnicę, której nawet nie złożył. Po prostu czuł, że chce tam pójść. Zwyczajnie, po ludzku podobała mu się muzyka, którą grali.

Z zamyślenia wytrąciło go trzaśnięcie drzwi wejściowych. Rzucił okiem w tamtą stronę i zobaczył Brodiego opierającego się o ścianę.

– Dzisiaj nie ma próby! – zawołał do niego. Dylan wyprostował się na swoim fotelu i popatrzył na niego pytająco – Z powodu burzy – wyjaśnił chłopak i włożył ręce do kieszeni.

Dylan podniósł się z miejsca i chwycił plecak zarzucając go na ramię, po czym zbiegł po drobnych schodkach. Już chciał wyjść z sali, w której nagle zaczynało się robić co raz bardziej gorąco, kiedy poczuł ścisk na ramieniu.
Podążył za trzymającą go ręką i natrafił na brązowe oczy Brodiego wpatrujące się w niego.

– Mogę cię podrzucić – zaproponował. Dylan zmarszczył brwi nie wiedząc jak ma zareagować.

– Nie dzięki, przejdę się – burknął i wyrwał ramię z uścisku wychodząc z auli.

      Gdy wyszedł przed budynek od razu wszedł z powrotem do korytarza patrząc przez szybę na świat w strudze deszczu. Powrót do domu w taką pogodę był niemożliwy, nawet parasol nie ochroniłby go przed targającym wiatrem.
Tkwiąc przy drzwiach z czołem opartym na szybie przyglądał się szaremu krajobrazowi. Niebo, wręcz czarne co chwilę rozjaśniał piorun, a po kilku sekundach było słychać przeraźliwy grzmot.

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz