Rozdział 18

3.8K 429 153
                                    

    Piąta rano. Właśnie o tej godzinie Dylan został siłą zepchnięty z łóżka i na dodatek oblany zimną wodą.

– Mamo! – krzyknął stając na nogi. Ella była ubrana w czarne leginsy, różową koszulkę i szarą bluzę w czarne paski. Swoje rude włosy związała w kucyk na czubku głowy i teraz wyglądała jak siostra Dylana, a nie jego matka.

– Ubieraj się, Dylanie Jamesie O'Brien. Za pięć minut chcę cię widzieć w kuchni! – krzyknęła i z kamienną twarzą wyszła z pokoju.
Chłopakowi zabrało kilka sekund uświadomienie sobie co właśnie miało miejsce.
Czy jego mama już całkiem zwariowała? Po omacku wygrzebał z szafy jakąś zapinaną bluzę, nałożył ją na siebie i posuwając nogami wszedł do jasno oświetlonej kuchni.

– Mamo, to jeszcze noc – burknął przecierając oczy by przyzwyczaić je do oślepiającego światła.

– Nie maż mi się tutaj, synu, masz już siedemnaście lat! – Dylan znów się skrzywił, gdy do jego uszu dotarł podniesiony ton Elii.

– Nie krzycz – wyszeptał uchylając powieki, by z przerażeniem je po chwili zamknąć.

– Masz! – Kobieta rzuciła w niego ręcznikiem kuchennym – Wytrzyj się, bo zaraz wychodzimy i tak już jesteśmy spóźnieni – westchnęła.

– Gdzie spóźnieni?! – Dylan poczochrał wilgotne włosy ręczniczkiem i odłożył go na stół gdzie stała ogromna torba wypchana aż po brzegi – Mamo, co ty planujesz? – spytał, tym razem poważnie.

– Przez twoje ociąganie mamy opóźnienie, dlatego bierz tą torbę i daj ją do bagażnika. Samochód jest już pod blokiem – Ella wypowiedziała to tak szybko, grzebiąc za czymś w torebce, że Dylan nie zrozumiał czego ta kobieta od niego chce – Torba. Do. Bagażnika.

– Już, Jezu – westchnął głośno zirytowany. Mama pozwoliła mu nie iść do szkoły, to teraz musiał cierpieć. Chwycił pasek bagażu i założył sobie torbę na ramię. Nie fatygując się by włożyć buty, w kapciach wyszedł na klatkę schodową, a potem przed blok. Na szczęście w nocy przestało padać i teraz na chodniku było widać jedynie mokre plamy. Jeep faktycznie zaparkowany był na przeciw klatki, co najdziwniejsze bagażnik był otwarty i kiedy Dylan do niego podszedł zauważył, że w środku było już kilka rzeczy. Na przykład dwa rozkładane leżaki, koc, przenośna lodówka. Ella naprawę planowała coś szalonego.

Gdy jeszcze chwilę męczył się ze wsadzeniem torby do bagażnika poczuł jak samochód się ugina. Przestraszony spojrzał do przodu, ale odetchnął z ulgą, gdy w lusterku zobaczył spokojną twarz mamy.

– Wsiadaj, Dylan! Im szybciej wyruszymy, tym szybciej dojedziemy! – Trzasnęła drzwiami od swojej strony, po czym chłopak zamknął bagażnik. Popatrzył na swoje podniszczone kapcie, szare dresy, bluzę i podkoszulek z wczoraj, wzruszył ramionami i zajął miejsce po stronie pasażera.

Gdy po godzinie jazdy w ciszy wjechali na drogę stanową, Dylan nie wytrzymał.

– Powiesz mi w końcu dokąd jedziemy? – Siedział z założonymi rękami i naburmuszoną miną do tej pory wgapiając się w przemijający widok za oknem.

– Nad ocean – westchnęła mama i zacisnęła mocniej palce na kierownicy, wyprzedzając kolejny samochód.

– Co?! – zdziwił się i poderwał z siedzenia szarpiąc pasem – Mogłaś tak od razu! – Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech, a ślad po kiepskim humorze nagle znikł.

– Mówiłam ci, że chcę spędzić miło dzień, a teraz usiądź normalnie, jeszcze trzy godziny jazdy przed nami – powiedziała spokojnie i także się uśmiechnęła. Dopiero teraz oparła się wygodnie o fotel i bardziej zrelaksowała.
Dylan także zmienił swoje nastawienie, włączył nawet radio i uchylił trochę szybę by wpuścić trochę świeżego powietrza. Tak naprawdę bardzo cieszył się ze wspólnego wypadu z mamą, a szczególnie jeżeli z jego powodu nie musiał iść do szkoły i nie musiał oglądać twarzy Brodiego...
Jezu, znowu o nim myśli...

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz