Rozdział 21

3.5K 468 145
                                    

        – Nie wołałem – zaprzeczył od razu Dylan, gdy Brodie usiadł na brzegu jego nowego łóżka.

– Wydzierałeś się na cały dom – parsknął blondyn dokładnie lustrując zapoconego chłopaka – Czyżbym nawiedzał cię także we śnie? – spytał, ale bez zwykłej złośliwości.

Dylan posłał mu spojrzenie w stylu 'daj mi spokój i idź spać', ale chłopak nie dał się zaczepić.

– Masz koszmary? – Brunet zdziwił się na to pytanie i podciągnął kołdrę pod brodę.

– Czasem – przytaknął i spojrzał uważnie na chłopaka, który wyglądał na zaspanego. Nagle zrobiło mu się go szkoda, że obudził go swoimi krzykami.

– Ja też kiedyś je miałem – Blondyn złapał wzrok Dylana i przez chwilę wpatrywali się w siebie w ciszy – Wtedy mama mi śpiewała – To nagłe wyznanie tak bardzo zdziwiło chłopaka, że jeszcze bardziej naciągnął kołdrę i podsunął się do góry.

– Może po niej odziedziczyłeś głos – Tylko na tyle było go stać. Nie wiedział co ma powiedzieć w takiej sytuacji. Zawsze był przyzwyczajony do tego, że Brodie chce mu dopiec, poniżyć, lub jak to on mówił 'przelecieć'. To całkiem nowe oblicze chłopaka spowodowało naglą rewolucję w jego głowie.

– Jesteś cały mokry – skwitował ignorując jego uwagę – Ściągaj tą koszulkę, bo trzeba będzie zmieniać pościel – Dylan zmarszczył brwi, ale posłusznie zdjął z siebie górną część ubrania. Poczuł się dziwnie z utkwionym w sobie wzrokiem Brodiego i momentalnie zakrył się bardziej.

– Um, tak czy siak, nie chciałem cię obudzić, sorry – wydukał. Czuł jak bardzo jest spięty i jak szybko bije jego serce.

– Zaśpiewać ci? – spytał blondyn, a chłopaka nagle zatkało. Otworzył szerzej oczy i utkwił pytające spojrzenie w Brodiem – Nie patrz tak na mnie, po prostu nie chcę być już więcej budzony w środku nocy, gdy w ekstazie wykrzykujesz moje imię – parsknął już ze swoją dobrze znaną złośliwością.

– No dobra, skoro to podłechta twoje ego to śpiewaj – burknął i odwrócił się na bok, plecami do chłopaka.

Gdy Dylan poczuł opadający ciężar po drugiej stronie dużego łóżka już wiedział, że tej nocy nie zaśnie. Bliskość tego niewyżytego i nieobliczalnego chłopaka działała na niego pobudzająco.
A gdy już zaczął śpiewać to tylko utwierdziło go w tym przekonaniu.

Przez kilkanaście minut słuchał uważnie głosu Brodiego, który był cichy i lekko zachrypnięty. Śpiewał o lunatyku, który chodzi po świecie, za dnia i w nocy, i nie może znaleźć swojego miejsca.
Nie wiedzieć czemu Dylan utożsamił się właśnie z tym człowiekiem, ale gdy poczuł, że powieki zaczynają mu ciążyć, bezwiednie oddał się chwili zapomnienia. Odetchnął głęboko i zamknął oczy.

Nawet nie wiedział kiedy chłopak przestał śpiewać. Jedyne co zapamiętał to tylko oplatająca go w pasie ręka i ciepłe ciało przylegające do jego pleców.
Oraz pytanie błądzące w jego myślach 'Dlaczego, do jasnej cholery nie odepchnął od siebie chłopaka?'

***

      Następnego dnia Dylan otworzył oczy z ociąganiem. Nie bardzo mógł sobie przypomnieć, czy to co wydarzyło się w nocy było prawdziwe, czy tylko mu się przyśniło.

Zmarszczył brwi i zmrużył oczy rozglądając się po jasno oświetlonym pokoju. Drzwi były zamknięte, a jego łóżko puste. Może faktycznie, to był tylko sen?

Dylan powoli podniósł się z posłania i wyjął ze swojego plecaka czyste ubrania. Koszulka, w której spał jakimś cudem leżała zmiętolona w kącie pokoju.

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz