Rozdział 32

4.2K 408 173
                                    

   Ta piosenka u góry ☝ leci w klubie, możecie sobie puścić by lepiej się wczuć 😂

      – Hej Dylan, Dylan, Dyyylaaan! – Chłopak w końcu się ocknął i poderwał z ławki spoglądając prosto w czekoladowe oczy Brendy. Dziewczyna wyglądała na zmartwioną, bo przyglądała mu się dziwnie.

– Co, co się stało? – mruknął rozglądając się nerwowo po sali, w której nie było już nikogo oprócz nich.

– Zasnąłeś na francuskim, znowu – powiedziała to z lekkim wyrzutem w głosie. Podsunęła sobie krzesło do jego stolika i usiadła na nim – Gadaj, znowu zarwałeś noc?

Dylan zmarszczył czoło przywołując wspomnienia ostatniego wieczoru. Gdy z Brodiem opuścili przytulną kawiarenkę, blondyn zaproponował by pojechali razem do klubu w Stonegoles. Było to miasto oddalone od Harrisburga jakieś dwadzieścia kilometrów.

Dylan zgodził się od razu, nie wiedząc do końca na co się pisze.

***

     – Czemu akurat tutaj? Myślałem, że w Peppers także są imprezy w tygodniu – Chłopak był nieco zmartwiony. Napisał Elli wiadomość, że dziś wróci później ze szkoły, ale dochodziła już dziewiętnasta, gdy zaparkowali pod klubem 'Red lips'.

Całe to miejsce wydawało mu się dziwnie podejrzane, a gdy wysiedli z samochodu owionął go zimny wiatr, którego o dziwo nie czuł w Harrisburgu.

Jeszcze nie bardzo znał się na lokalizacji swojego nowego miasta i nie miał pojęcia, gdzie dokładnie się znajdowali.
Zatrzasnął za sobą drzwi i oparł się o maskę.
Brodie podszedł do niego i stuknął go butem w łydkę.

– Chodź, zobaczysz, będzie fajnie – Uśmiechnął się figlarnie i Dylana ogarnęły jeszcze większe wątpliwości.

– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – burknął niezadowolony i włożył ręce do kieszeni spodni. Było tak cholernie zimno.

Brodie wywrócił teatralnie oczami i westchnął.

– Oczywiście, że są, ale ta jest inna – Znów się uśmiechnął i wyciągnął do niego rękę. Brunet wpatrywał się w jego dłoń niepewnie, ale po chwili i z ociąganiem podał mu swoją.

Blondyn mocno zacisnął swoją rozgrzaną dłoń na zlodowaciałych palcach Dylana i pociągnął go w stronę wejścia.

Budynek nie robił zbytniego wrażenia, w dodatku był niewielki. Bardziej była to odpowiednia miejscówka na kebab bar, lub jakiś mini sklep, a nie klub. Ściany były całe pomazane fikuśnym grafiti i popisane jak toalety w szkole.
Można by ładnie wypełnić sobie listę kontaktów w telefonie...

Dylan zatrzymał się przed samym wejściem. Coś mu tu nie pasowało.

– Jezu, księżniczko, ale ty jesteś... – westchnął i dał mu szybkiego całusa, tak, że nawet nie zdążył zareagować.

Oniemiały dał się wprowadzić do środka, ale oprzytomniał od razu, gdy prawie zabił się na schodach, które zrobiły mu miłą niespodziankę.

Okazało się jednak, że klub nie znajduje się w tym dziwnym, małym budynku wielkości osiedlowych garaży. Schody prowadziły na dół przynajmniej dwa 'piętra'.

Gdy stanęli przed bramką, ochroniarze wpuścili ich bez niczego. Nawet nie sprawdzili czy mają dowody. Dziwne, bo ten klub wyglądał naprawdę podejrzanie.
Jeden z goryli, który stał przed wejściem rzucił ukradkowe spojrzenie Dylanowi i chłopak poczuł się jakoś dziwnie.

Mężczyzna mógł mieć może dwadzieścia pięć lat, czarna obcisła koszulka świetnie podkreślała wszystkie jego mięśnie i... Dylan nie zdążył się bardziej przyglądnąć, bo Brodie szarpnął go mocniej do przodu i weszli do ogromnej, tłocznej i zadymionej sali.

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz