Rozdział 27

3.9K 425 221
                                    

      Dylan leżał na swoim łóżku wtulony w poduszkę. Jego oczy były jeszcze bardziej czerwone, niż przedtem, ale tym razem od zatrzymywania łez.

Po tym jak Brodie zatrzasnął się w łazience, chłopak zabarykadował się w swoim pokoju i siedział tam już kolejną godzinę.

Leżał i się nie ruszał. Nawet nie myślał. Nie zastanawiał się nad tym czy Brodie wyszedł już z łazienki, czy siedzi w salonie, co robi, o czym myśli.
Dla niego to pewnie nic nie znaczyło.
Nie miało sensu, to co się wydarzyło, nie miało nawet prawa zaistnieć.

Wydał gardłowy dźwięk mrucząc w poduchę. Nie mógł teraz wyjść z pokoju, tak jakby się nic nie stało...
Nie mógł normalnie spojrzeć na Brodiego, po tym co się wydarzyło.

A najbardziej nie mógł wybaczyć sobie, że dał się tak zmanipulować. Ale czy do końca była to manipulacja?

Nie, przecież nijak wytłumaczy swoje zachowanie... Co on w ogóle sobie myślał, rzucając się na tego napalonego chłopaka?!

Jezu! Zagryzł kawałek materiału kołdry i zawył dusząc swój głos poduszką.
Nic go nie wytłumaczy. Czarno na białym, to on pocałował Brodiego.
Fuj.
Dlaczego.
Jak do tego doszło.
Chwila słabości?
Ale czy można to tak nazwać skoro, zawsze gdy znajdował się tak blisko tego blondyna, czuł, że rozpływa się pod naciskiem jego spojrzenia, a kolana mu miękną?

Lekkie pukanie do drzwi przywróciło go na ziemię. Poderwał się wystraszony z łóżka i rzucił w drzwi poduszką.

– Idź stąd! – krzyknął, ale odpowiedź nie nadeszła. Jedynie po chwili, zobaczył jak klamka powoli się porusza – Czego nie zrozumiałeś!? – krzyknął już, rzucając się ponownie na łóżko.

Owinął się kołdrą w kokon i odwrócił plecami do wejścia. W pokoju panował półmrok, bo na polu zaczynało się ściemniać, a latarnie jeszcze nie świeciły.

Brodie nawet się nie odezwał, Dylan jedynie poczuł jak łóżko lekko ugina się z jednej strony. Od razu stężał i odruchowo wstrzymał oddech, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.

Jednak Brodie nic nie zrobił po prostu położył się obok niego, odwrócony plecami.
Mózg Dylana pracował na najwyższych obrotach rozważając wszystkie możliwe ruchy, jakie może wykonać organizm.

Dać mu trochę kołdry, czy nie? Może mu zimno? A co tam, niech marznie, zboczeniec jeden...
Jezu, to ja jestem zboczeńcem, pieprzonym homosiem? Nie, nie jestem gejem, to była tylko chwila słabości... Tak, słabości, słabości do Brodiego Sangstera.

– Jezu – westchnął z irytacją i dopiero po sekundzie zrozumiał, że powiedział to na głos. Cóż, jego wewnętrzne głosy zaczęły wychodzić, bez jego świadomości.
Odkrył się jednym szarpnięciem i rzucił skrawek kołdry na Brodiego podnosząc się z łóżka.
Gdy stał już na nogach odważył się spojrzeć na chłopaka, który ku jego zdziwieniu, leżał rozłożony na lewej połowie z rękami za głową i bacznie go obserwował, leciutko przygryzając dolną wargę.

'Proszę, nie rób tak' błagał w myślach Dylan, ale jedyne co udało mu się wydusić to:

– Jak chcesz to śpij tu, ja idę na kanapę – Odwrócił szybko wzrok, bo poczuł, że się rumieni. Mimo że Brodie na pewno nie zobaczyłby w tej ciemności jego zaróżowionych policzków, to i tak jak najszybciej chciał wyjść z pokoju.

Opuścił pomieszczenie i paroma susami przemieścił się do salonu, gdzie opadł bezwładnie na kanapę, zakrywając się kocem.

'Dlaczego Brodie ciągle siedzi w jego mieszkaniu? Czemu nie czuję się w żadnym stopniu niezręcznie?'

Chcę być twoim oczkiem w głowie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz