Obudziłam się rano z okropnym bólem głowy. Próbowałam wstać, ale moje ręce były za słabe. Moja głowa opadła na coś twardego, co poruszało się raz w górę, a raz w dół. Byłam zbyt obolała by zobaczyć na kim leżę.
-Pora wstawać imprezowicze! -krzyknął Alcantara, co spowodowało jeszcze, większy ból w mojej głowie. -Macie pięć minut na zejście na dół na śniadanie. -powiedział po czym wyszedł z pokoju specjalnie trzaskając drzwiami. Usłyszałam wtedy cichy jęk. Próbowałam wygramolić się z łóżka.
Gdy udało mi się stanąć na równe nogi, spojrzała za siebie zobaczyć z kim trafiłam do łóżka (jakkolwiek to brzmi). Niestety kiedy się odwróciła zobaczyłam Neymara. Zastanawiałam się jak to możliwe, skoro jeszcze wczoraj spał ze swoją dziewczyną. Nie miałam czasu na śledztwo w tej sprawie.
Zachciało mi się wymiotować, uciekłam do łazienki i uklękłam przy toalecie. Poczułam nagle za sobą obecność innej osoby. Był to Brazylijczyk, który klęknął obok mnie i przytrzymał mi włosy. Kiedy skończyłam tą jedną z bardziej kompromitujących rzeczy podał mi mokry ręcznik.
-Tak źle wyglądam, że aż musiałaś zwymiotować? -zaśmiał się pomagając mi wstać z podłogi.
-No powiedzmy. Jak ty to zrobiłeś, że nic ci po wczoraj nie jest.
-Wiesz wyparowało to ze mnie podczas wczorajszych igraszek. -gestami pokazał mi co wczoraj robił.
-Nie obchodzą mnie twoje podboje seksualne... Z resztą zamiast obudzić się z Martiną obudziłeś się że mną w jednym łóżku.
-Najwidoczniej z tobą też się dobrze bawiłem, tylko szkoda, że tego nie pamiętam. A ona pewnie się zmyła zaraz jak zasnąłem.
-Między nami nic nie było! I nie twórz jakiś chorych historyjek! -wściekła opuściłam pokój. To nie był ten sam chłopak, którego spotkałam trzy lata temu podczas wakacji.
-Przecież żartowałem.
Zjadłam pośpiesznie śniadanie z Rafaelem, a potem grzecznie opuściłam jego wille. Nie wiedziałam gdzie jestem, wiedziałam tylko, że to jedna z droższych dzielnic Barcelony.
Wyjęłam telefon z torebki mając zamiar zadzwonić po taksówkę, kiedy usłyszałam trąbienie. Samochód zatrzymał się przede mną, wiedziałam, że nie mam innego wyjścia i muszę do niego wsiąść.
-Pewnie Leo kazał ci odwieść mnie do domu. Bla, bla, bla.
-Nie wiem gdzie mieszkasz, więc zawiozę cię do niego.
Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, byłam na niego obrażona za słowa, które wypowiedział w sypialni. Nie chciałam mieć z nim w ogóle nic wspólnego. Nie mogłam zrozumieć dlaczego mój ukochany kuzyn się z nim zaprzyjaźnił. Rozumiem grali w jednej drużynie, ale nie musieli się kumplować poza boiskiem. Jedynym plusem było to, że Neymar nie pamiętał mnie z przed trzech lat.
Zatrzymał się przed willą należąca do mojego brata. Kiedy wysiadłam on zrobił to samo.-Dzięki, ale pod drzwi trafię już sama.
-Nie tylko ty jesteś w tym domu mile widziana.
Kiedy drzwi otworzył nam Leo od razu pociągnęłam go do kuchni. Jego mina mówiła, że kompletnie nic z tego nie rozumie.
-Dlaczego zapraszasz go do siebie, kiedy ja tu też mam być. Dobrze wiesz, że nie chce mieć z nim żadnego kontaktu.
-Mówiłem ci trzy lata temu byś nie jechała do Brazyli sama. Gdybym ja z tobą pojechał nigdy to by się tak nie skończyło.
-Nie jestem małą dziewczynką, byś wszędzie za mną chodził. Leo on mi wtedy obiecał, że będzie pisał, że nie widzi świata poza mną. A gdy wróciłam do Barcelony i dowiedziałam się, że będzie grał z tobą w jednej drużynie liczyłam, że będzie mnie szukał. Mówiłam mu że mieszkam w Barcelonie.
-Słońce on nie jest odpowiednim dla ciebie chłopakiem. Uwierz mi.
-Wtedy był inny. Nie zmieniał dziewczyn jak rękawiczki.
-O kim tak głośno rozmawiacie? -przyszła Anto z Neymarem. -Chłopcy właśnie zasnęli, chcecie ich obudzić?
-Mieliśmy z Carmen parę spraw do omówienia. Prawda siostro?
-Tak. Jeszcze jedna sprawa, masz mój samochód, prawda?
-Cholera, odstawiłem go pod dom rodziców, ale nie martw sie, Ney na pewno cię odwiezie.
W tym momencie zrobiłam minę w stylu: Chyba sobie żartujesz, zapomniałeś już o czym rozmawialiśmy? Przesiedziałam w domu Messiego do wieczora, mało się odzywałam, bo rozmowa najczęściej była między moim kuzynem, a Brazylijczykiem.
W końcu pożegnałam się ze wszystkimi i wsiadłam do wygodnego samochodu piłkarza. Nie za bardzo miałam ochotę z nim rozmawiać, ale on musiał zacząć temat.
-Co robiłaś trzy lata temu w Brazylii?
-Podsłuchiwałeś?
-Rozmawialiście tak głośno, że nie dało się nie słyszeć.
-Byłam na wakacjach, chcesz, coś jeszcze wiedzieć?
-Poznałaś tam kogoś?
-Neymar myślę, że to nie twoja sprawa co, gdzie, kiedy i z kim robiłam.
-Przepraszam, po prostu trzy lata temu spotkałem tam pewną dziewczynę. Przedstawiła mi się jako Lisa i mówiła, że mieszka w Hiszpanii, w Barcelonie. Nie chciałem jej stracić, ale nasz kontakt się urwał, jedyne co mi po niej zostało to ten łańcuszek. -chłopak wyjął z kieszeni spodni złotą bransoletkę.
-Moja bransoletka. -szepnęłam.
-Mówiłaś coś?
-Nie, nie. Ja widzę, że mimo wszystko zapomniałeś o tej dziewczynie i znalazłeś sobie inną.
-Pierwszy rok myślałem o niej dzień i noc. Messi pomógł mi jej szukać, ale bez skutecznie. W końcu o niej zapomniałem. Musiałem zapomnieć. Teraz wszystkie moje związki nie trwają dłużej niż trzy miesiące.
-Przykro mi. -nie było mnie stać na inne słowa. Nie wiedziałam co myśleć, czy on ciągle kochał Lise, za którą się podałam tamtego dnia? -Dzięki za podwózkę, pewnie zobaczymy się jutro na waszym treningu. -na pożegnanie pocałowałam go w policzek po czym wysiadłam z samochodu i szybko wbiegłam do domu. Spojrzałam jeszcze przez okno jak odjeżdża tym swoim czerwonym sportowym autem.
-Długo cię nie było córciu.
-Oj ciociu to był ciężki dzień. Chyba znowu się zakochałam i znowu pewnie w niewłaściwej osobie.
-Skarbie nie mów tak, musisz sobie kogoś znaleźć. Od tamtego wyjazdu z nikim nie byłaś.
-Tylko, że znowu w nim...-po moich policzkach spłynęło kilka pojedynczych łez.
CZYTASZ
Misterio | Neymar Jr |
FanfictionCarmen straciła rodziców gdy miała 8 lat. Zamieszkała wtedy z Messim i jego rodzicami, to oni stali się dla niej pierwszą rodziną. Nigdy nie lubiła błysku fleszy, nie lubiła pokazywać się publicznie. Omijała mecze swojego kuzyna, bo nie chciała by ś...