- Szczerbatku, nie teraz. Nie przeszkadzaj mi.
Smok prychnął, ale posłusznie położył się na ziemi, nasłuchując. Czkawka ostrożnie stapiał metal i wlewał do form o różnych kształtach. Planował zrobić prezent na urodziny Astrid. Mianowicie nową broń, gdyż stary topór zniszczył się przy zaganianiu Śmiertników na Smoczą Wyspę. Czkawka dokończył przelewanie i odchylił się do tyłu. Westchnął z satysfakcją.
- Jak myślisz, mordko? - spytał. - Spodoba jej się?
Szczerbatek podniósł łeb, spojrzał na niego oskarżycielsko i położył się z powrotem.
- Ej, to nie moja wina, że nie mogę codziennie z tobą latać po kilka godzin z kilkuminutową przerwą - rzucił szatyn. - Przeżyjesz.
Smok mruknął pod nosem i patrzył ze znużeniem na żelastwo przed sobą. Nagle usłyszał czyjeś kroki, a mianowicie Astrid. Jednak nie poinformował swojego jeźdźca i z rozbawieniem czekał na rozwój wydarzeń.
- Czkawka, jesteś tu? - spytała zza zakrętu dziewczyna.
Jeździec upuścił z zaskoczenia kleszcze, które uderzyły z brzękiem o kamienną posadzkę. Czkawka chwycił pierwszy lepszy materiał i przykrył nim swoją pracę. Następnie schylił się po narzędzie, a chcąc szybko wstać, uderzył głową o stół, wydając z siebie zduszony jęk. W tej chwili wkroczyła Astrid, nie za bardzo rozumiejąc co się stało.
- Eeem, Czkawka? - zaczęła niepewnie. - Wszystko w porządku?
- Uh - jęknął, podnosząc się z klęczek. - Tak, lepiej być nie może.
- Na pewno? Bo chyba... O bogowie! To się pali!
Czkawka odwrócił się i ujrzał jak materiał, którym przykrył przyszły prezent tlił się płomieniem. Astrid miała zamiar interweniować, a jeźdźca ogarnęła panika. Złapał przyjaciółkę za talię i zapewnił, że się tym zajmie. Następnie wylał ze zbiornika na suficie kuźni wodę i mały pożar został ugaszony, tak samo jak strach szatyna i zapał wojowniczki.
- Co ty tam robisz? - spytała, próbując dojrzeć coś ponad jego ramieniem, przeklinając w duchu wysokość chłopaka.
- Nic ważnego - niezauważalnie pobladł. - Prawda, mordko?
Szczerbatek prychnął i wydał z siebie gardłowy śmiech, po chwili siadając z tajemniczym wyrazem pyska na ziemi. Astrid zmarszczyła brwi, lecz później się rozluźniła.
- Wiesz, że mam dziś urodziny, prawda? - zapytała. - Przyjdziesz na wieczorną imprezę do Twierdzy?
- No jasne! - zapewnił ją. - Przecież takich rzeczy się nie zapomina, co nie? Heh.
Astrid wiedziała jak ta rozmowa męczy psychicznie nieśmiałego jeźdźca, więc kiwnęła głową i odeszła w swoją stronę. Czkawka zorientował się, że trzyma oddech, więc wypuścił ciężko powietrze. Odwrócił się i zdjął materiał z prezentu. Broń pozostała nienaruszona.
- Mało brakowało - westchnął i zabrał się za kończenie roboty.Twierdza zapełniona była wszystkimi mieszkańcami wioski. Trwały urodziny młodej, przez wszystkich szanowanej wojowniczki. Właśnie przechadzała po pomieszczeniu ze swoją przyjaciółką, Heatherą, przyjmując życzenia od spotkanych wikingów.
- Niezła impreza - zauważyła Heathera. - I to na twoją cześć.
- Nie przepadam za nimi - odparła Astrid. - No wiesz... Ten tłok i w ogóle. Nie potrzebna uwaga.
- To twoje narzekanie. Ciesz się chwilą!
Przed nimi przeleciał Straszliwiec, za którym pobiegli bliźniaki, rozwalając wszystko na swojej drodze. Na końcu sali Śledzik czytał dzieciom księgę smoków i pokazywał obrazki. Sączysmark natomiast opowiadał historie, w których ratował wszystkich wikingów po kolei, bez najmniejszego zadrapania. Oczywiście bez udziału Hakokła, stojącego za nim. Prawdopodobnie niedługo Sączysmark będzie musiał znaleźć coś do ugaszenia swoich spodni.
Astrid bez skutku wypatrywała wśród zebranych brązowej czupryny i zielonych oczu.
- Na pewno przyjdzie - zapewniła ją Heathera, czytając przyjaciółce w myślach.
Obie znowu zostały otoczone przez wikingów, składających życzenia.Wrota lekko skrzypnęły i do środka wszedł Czkawka, a za nim Szczerbatek. Obaj byli mokrzy od deszczu który nagle i niespodziewanie zaskoczył ich w drodze do Twierdzy. Jeździec zamknął za sobą wielkie drzwi, trzymając pakunek dla Astrid. Następnie zaczął się rozglądać za blondynką. Wielu wikingów utrudniało to zadanie, więc Czkawka po prostu ruszył przed siebie. Szczerbatek ruszył za nim, jednak szybko zatrzymał się przy stoisku z rybami dla smoków.
Szatyn przepychał się między ludźmi, rzucając co chwilę odpowiedzi na powitania. Zauważył Mieczyka i Szpadkę, wyrywający sobie talerz. Podszedł do nich, niepewny czy się odezwać.
- Miecz, Szpadka - zwrócił na siebie uwagę i bliźniaki odwrócili głowę w jego stronę. - Widzieliście może Astrid?
- Jasne, była z Heatherą po drugiej stronie - odparła Szpadka.
- Ale teraz są pewnie przy stoisku z napojami - dodał Mieczyk.
- Jasne, dzięki! - rzucił na odchodnym Czkawka i pobiegł we wskazanym kierunku.
Omijając wikingów, zderzył się z ojcem, który podtrzymał syna, zanim zdążyłby się przewrócić. Stoick popatrzył na zdyszanego i mokrego Czkawkę, trzymającego pod pachą jakiś przedmiot zawinięty w ozdobny papier. Uśmiechnął się pod nosem.
- Co to? - spytał ze śmiechem. - Prezent? Czyżby dla naszej solenizantki?
- Może - mruknął jeździec.
- Coś taki markotny? Powinieneś się bawić!
- Po prostu... Nie wiem czy się jej spodoba.
- Skoro od ciebie, to na pewno tak. Dobrze, idź już. Powiedz jak ci wyszło. - Stoick odprowadził syna wzrokiem.
Czkawka dziewczyny ujrzał już po chwili. Miał zamiar podejść, ale coś go zatrzymało. Momentalnie serce zaczęło bić mu szybciej i nerwowo ściskał pakunek. Jeśli jej się nie spodoba? To będzie wstyd do końca życia. Wziął głęboki wdech i przymknął oczy. Raz kozie śmierć.Astrid popatrzyła na swoją przyjaciółkę, która wpatrywała się w coś za nią. Wojowniczka szybko się odwróciła i ujrzała długo wyczekiwanego Czkawkę. Miał wilgotne włosy, a uśmieszek na twarzy dodawał mu urody. Astrid poprawiła grzywkę i odchrząknęła.
- Przyszedłeś - oznajmiła i skarciła się w duchu. Jakie miłe powitanie.
- Przyszedłem - odparł, spuszczając wzrok. - Eee i mam coś dla ciebie.
Wyciągnął przed siebie pakunek, który Astrid wzięła do rąk. Ze zdziwieniem wpatrywała się w prezent i na przyjaciela. Na prezent, na przyjaciela. Czkawka zagryzł wargę. Blondynka z uśmiechem zaczęła rozrywać opakowanie i jej oczom ukazał najpierw trzon, a później cały topór. Zaniemówiła.
Ostrze zostało zabezpieczone, by nie przerwało papieru, jednak było również dobrze naostrzone. Na szpicu widniały ręcznie wyrzeźbione wzorki, nadając broni elegancki jak i groźny wygląd. Trzon został wycięty z jesionu, a jego drewno było nadzwyczaj twarde. Również i tu nie brakowało licznych symboli, jak i kawałków zabarwionego metalu wtopionych do środka trzonu, niczym kamienie szlachetne. Astrid domyśliła się, że jest to Gronkielowe żelazo, bo topór wyglądał zabójczo, a był bardzo lekki.
Spojrzała na Czkawkę. W jego oczach ujrzała obawę. Uśmiechnęła się i podeszła do niego. Następnie położyła delikatnie topór na stole obok i objęła przyjaciela za szyję.
- Jest cudowny, Czkawka - wyszeptała.
Jeździec niepewnie objął ją za talię i po chwili rozluźnił się. Astrid czuła się niesamowicie bezpiecznie w jego ramionach. Heathera obserwowała to wydarzenie kilka kroków dalej z wymalowaną satysfakcją na twarzy. Po chwili dwójka się puściła niechętnie. Astrid oparła dłonie na piersi szatyna.
- Czyli podoba ci się? - spytał.
Heathera westchnęła głośno na co Astrid wybuchnęła śmiechem. Czkawka skrzyżował ręce na piersi. Wojowniczka jednak jeszcze nie skończyła. Podeszła do jeźdźca i pocałowała go z czułością w policzek.
- Bardzo mi się podoba - powiedziała. - Jesteś niesamowity. Dziękuję.
Czkawka cały poczerwieniał. Przełknął głośno ślinę i popatrzył w błękitne niczym niebo oczy Astrid. Ona spojrzała w jego zielone, niczym las na wiosnę. Oboje porozumieli się bez słów, a resztę wieczoru spędzili na zabawie z resztą jeźdźców.
*
Od jakiegoś czasu myślałam o pisaniu tych one shotów o Czkastrid, więc proszę, oto jest xD Co myślicie?
CZYTASZ
One Shots ;3 Hiccstrid
FanfictionKrótkie historyjki, które nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz głównego tematu - Czkawka i Astrid <3 Zapraszam do czytania ;)