Wszyscy jeźdźcy leniuchowali wieczorem po wspólnych poczynaniach. Siedzieli w głównym budynku Smoczego Skraju, rozmawiając z nowym znajomym, który pojawił się niedawno. Miał na imię Rafe, posiadał kruczoczarne włosy i piwne oczy. Był umięśniony, ale również szczupły, dzięki czemu od razu zyskał uznanie ze strony żeńskiej. Szpadka opierała głowę na rękach, wpatrując się w niego intensywnie. Heathera założyła nogę na nogę, rozmawiając z brunetem przyjaźnie. Sączysmark cieszył się z nowej znajomości, a Śledzik z inteligencji nowego, gdyż posiadał sporą wiedzę na temat smoków, choć żadnego nie posiadał. Mieczyk był zajęty swoją kurą, a Astrid... siedziała w objęciach Rafe'a.
Jedyną osoba, która nie cieszyła się z jego obecności był Czkawka.
Patrzył wilkiem, jak brunet obejmuje Astrid w pasie. Ku zgrozie jeźdźca, ona wcale nie była przeciwna temu, niemal się w niego wtulała. Czkawce towarzystwa dotrzymywał Szczerbatek, który również nie ufał nowo przybyłemu. Nie po tym jak go znaleźli.
Pojawił się znikąd. Gdy walczyli z Łowcami i niszczyli z pomocą smoków ich statki, ten wpadł na jeden z pokładów statku i mieczem rozbroił większość wrogów. Później otworzył tamtejsze klatki z uwięzionymi smokami, które z początku bardzo nieufne, wyleciały na wolność. Chłopak był uprzejmy, ale zadawał niekiedy bardzo nieprzyjemne pytania, takie jak, ile smoków już odkryli, jak je tresują i gdzie dokładnie mieszkają. Gdyby nie Czkawka, wszyscy by się rozgadali, jakby znali go od wieków.
Nie uszło uwadze szatynowi, że Astrid bardzo często zaczęła z nim przebywać. Zaczęła zaniedbywać szkolenia, nie pojawiała się na zbiórkach. Czasem Czkawka opiekował się Wichurą, gdy tamta dwójka wybywała na spacery. Smoczyca więc częściej przebywała z przyjacielem swojej jeźdźczyni i Szczerbatkiem. Tak samo było z resztą. Jeźdźcy chodzili za nowym jak zaczarowani, poznając sekrety jego plemienia, którego Czkawka nie znał, być może dlatego, że nie istniało. W stajni smoki często zostawały same z Nocną Furią i jej właścicielem. Ale wcale nie narzekał. Poznał te smoki lepiej niż przez ostatnie lata, choć martwiło go zachowanie przyjaciół. Mieczyk czasem nawet swoją kurkę zaniedbywał, więc siedziała naburmuszona na stosie siana w stajni.Teraz wysłuchiwał prawdopodobnie kolejnych kłamstw Rafe'a, który opowiadał o wielkiej Czerwonej Śmierci, która nawiedziła jego wioskę kilka miesięcy temu. Również nie brakowało szczęśliwego zakończenia w postaci cudownego pokonania bestii przez opowiadającego.
- A to nie jest tak, że Czerwona Śmierć, panując nad smokami, zastrasza je śmiercią? - spytał ironicznie Czkawka. - Nie może zarzucać im swojej woli, nie panuje nad nimi całkowicie.
Rafe'a przez chwilę zatkało i gorączkowo zastanawiał się nad słowami jeźdźca. Po chwili się uśmiechnął.
- Ale żeby smoki do niej dotarły, musi to zrobić, prawda? - odparł z dumą.
- Mówiłeś, że zajęło jej kilka dni dotarcie do twojej wioski. Jak więc z takiej odległości potrafiła przyzwać smoki z wyspy?
- Najwyraźniej nie wiesz nic o tym smoku.
- Wiem o nim wystarczająco dużo.
- Naprawdę? Jak niby? Tylko ja widziałem tego stwora.
- Miałem z jednym do czynienia kilka lat temu.
Zapanowała cisza. Nikt nikogo nie poparł. Do czasu.
- Ale Czkawka, przecież to mógł być roślejszy osobnik - wydukał Śledzik.
- Roślejszy? - powtórzył szatyn. - Wy naprawdę mu wierzycie? Może polećmy tam i zobaczmy wielkie, martwe cielsko tego smoka, tak jak w opowieści. Na pewno będzie położone na szczycie wielkiej góry.
- Czkawka, jesteś po prostu zazdrosny - parsknął Sączysmark.
- Zazdrosny? - zaprotestował. - Widziałem Czerwoną Śmierć, również z nią walczyłem, wszyscy walczyli. Nie pamiętacie? Nie zapanowała nad żadnym smokiem, by zaatakował kogokolwiek.
- Aaa - uśmiechnął się Rafe. - Mam rozumieć, że to przez nią? - postukał się w nogę.
Czkawka spojrzał na swoją protezę. Trafił w czuły punkt, szatyn nie lubił, gdy ktoś mu wypominał o jego niesprawności. Ku jego zaskoczeniu, w pomieszczeniu wybuchnęły gromkie śmiechy.
- Może trochę przesadziłem - westchnął Rafe. - Ale mówię prawdę. Ten potwór był ogromny i niektóre smoki mu wiernie służyły.
- Idź się połóż, Czkawka - rzuciła Astrid, nawet się nie odwracając. - Chyba jesteś zmęczony.
- Najwyraźniej przy tym nieszczęśliwym wypadku uderzyłeś się w głowę - parsknął Rafe, wywołując kolejne salwy śmiechu.- Jeśli naprawdę z tym smokiem walczyłeś - zaczął jeździec. - To powiedz mi, jaki jest zasięg splunięcia, ile ma oczu, czym się kieruje i jakie są słabe punkty.
- Nie zwracałem na to uwagi - wymamrotał brunet. - Ja omal nie straciłem życia.
- Chyba tylko w twoich bajkach.
Znowu nastało milczenie, jednak tym razem Czkawka czuł niechęć reszty do niego samego. Niemal czuł zbliżającą się katastrofę.
Nagle wstała osoba, po której nigdy nie spodziewałby się negatywnej reakcji.
- Słuchaj, Czkawka - warknęła Astrid, aż chłopakowi przeszły ciarki. - Mam dość twoich fochów. Od jakiegoś czasu w ogóle nie próbowałeś poznać Rafe'a. Przeciwnie, cały czas coś do niego masz, próbujesz nam coś przekazać przez to zachowanie?
- Owszem. Że jest kłamcą.
- Nie jest.
- Jest.
- Udowodnij.
Nie potrafię - pomyślał ze smutkiem. Nie był przygotowany.
- Właśnie - parsknęła Astrid. - Myślisz, że jak uratowałeś mieszkańców Berk przed Czerwoną Śmiercią, to jesteś bohaterem? Uważasz, że wszyscy będą ci się kłaniać, jako przyszłemu wodzowi?
- Wcale tak nie uważam.
- Ale tak się zachowujesz. Coś mi się zdaje, że wciąż siedzi w tobie ten tchórz sprzed kilku lat.
- Astrid...
- Kto by pomyślał, że przyjaźniłam się z kimś, komu zależy tylko na sobie. Wielki treser Nocnej Furii, który pokonał bestię i do tego jest synem wodza.
- Przestań, proszę...
- Wciąż próbujesz zwrócić na siebie uwagę i do tego wiele razy naraziłeś nas na niebezpieczeństwo swoimi głupimi marzeniami, by odkrywać nieznane lądy i smoki. Tak samo jest z Łowcami. Próbujesz pokonać Viggo, narażając przy tym innych.
- Myślałem, że jako drużyna i przyjaciele zgadzacie się na to i mi pomagacie.
- Nie pomagamy! Słuchamy rozkazów, które i tak często nie mają najmniejszego sensu!Szczerbatek ryknął na blondynkę, uciszając ją. Jednak z miejsca zerwał się Rafe i kopnął smoka w nos, wywołując ciche piśnięcie bólu. Tym razem Czkawka zamachnął się, następnie uderzając z pięści bruneta, powalając go na ziemię. Wszyscy jeźdźcy wstali cali w nerwach, a Astrid wyciągnęła w stronę Czkawki swój topór.
- Wyjdź, ale już! - krzyknęła.
Rafe ze zdumieniem oglądał krew na palcach po dotknięciu zbolałego nosa.
- Nie chciałem - szepnął Czkawka, próbując zrobić krok naprzód, lecz powstrzymała go Astrid.
- Nie chcę cię widzieć na oczy do jutra, rozumiesz?! Najlepiej przez najbliższe kilka dni!
Żaden z reszty jeźdźców się nie odezwał. Bliźniaki pomagali wstać Rafe'owi. Czkawka natomiast wraz ze Szczerbatkiem próbował wycofać się na zewnątrz, gdzie zaczął padać deszcz.
- Idź już tchórzu - rzucił za nim Rafe, ocierając zakrwawioną twarz. - Może matka nauczy cię rozumu. Ah, wybacz - niedbale machnął ręką - Ty nie masz matki.Czkawka wybiegł na deszcz, wskoczył na Szczerbatka i poleciał w stronę stajni. Tylko tam nikt nie zaglądał, a teraz chciał jedynie obecności smoków.
Wichura była wielce uradowana jego obecnością, lecz tak jak reszta smoków, wyczuła targające nim uczucia. Czkawka usiadł ciężko pod ścianę i ukrył twarz w dłoniach. Po co się odzywał? Może rzeczywiście próbował zwrócić na siebie uwagę? Jeśli było tak, jak opisała Astrid?Hakokieł trącił pyskiem ramię chłopaka. Czkawka poklepał go i lekko się rozchmurzył. Ale tylko lekko. Wym i Jot usiedli naprzeciw niego, a Sztukamięs położyła się obok. Wichura natomiast ułożyła łeb u jego nóg, smutno oglądając pomieszczenie. Szczerbatek ułożył się za nim, pozwalając, by szatyn się oparł o jego kark.
- Tylko was teraz mam - powiedział Czkawka smutno.
Uderzyły w niego obrazy sprzed kliku chwil. Nigdy go nie lubili. Od zawsze był dla nich tylko słabym tchórzem. Tak, jakby nic się nie zmieniło. Czkawka poczuł jak jego puls zwalnia, aż przestał go niemal czuć. Wstał i podszedł do wyjścia, oglądając deszcz. Szczerbatek pojawił się obok, cicho mrucząc. Smoki wyczuły zamiary jeźdźca i zaczęły porykiwać ze smutkiem. Tętno szatyna znowu przyśpieszyło.
- Nie mogę tu zostać - chwycił łeb Hakokła, drugiego smoka, jakiego udało mu się wytresować. - Ale wy musicie. Opiekujcie się sobą i nimi.
Następnie odwrócił się i wyszedł w ulewę, która szybko zmoczyła go do suchej nitki. Kosmyki włosów przylepiły mu się do czoła.
Ujrzał dwie postacie w oddali. Astrid i Rafe. Biegli w stronę jej domu, jednak zatrzymali się pod budynkiem. Przytulili się do siebie czule, a on pocałował ją w czoło. Zaśmiała się. Czkawka posmutniał na ten widok.
- Z nim będzie szczęśliwa - stwierdził cicho, a Szczerbatek wydał z siebie smutne mruknięcie. - Chodź mordko. Nie jesteśmy tu już potrzebni.*
Nie potrafię opisać tego, co mną kieruje, gdy to pisze :''''>
![](https://img.wattpad.com/cover/91399943-288-k229061.jpg)
CZYTASZ
One Shots ;3 Hiccstrid
FanfictionKrótkie historyjki, które nie mają ze sobą nic wspólnego, prócz głównego tematu - Czkawka i Astrid <3 Zapraszam do czytania ;)